Trochę inaczej [Percabeth]

1.3K 49 9
                                    

Na zamówienie OlafNowak

Annabeth znajdowała się w tragicznym położeniu. Jej przyjaciele zostali porwani przez cyklopa, a ona siedziała, schowana za jednym z krzeseł. Thalia pokazywała jej, że ma być cicho. Siedmioletnia dziewczynka chciała zaatakować potwora, ale wiedziała, że nie ma z nim szans. Luke powiedział jej, że zawsze należy ocenić swojego przeciwnika. Oceniła. Nie miała z nim najmniejszych szans. Była tego pewna. Ale co miała zrobić? Pozwolić by Thalia, Luke i Grover, stali się kolacją jakiegoś cyklopa? Nie - tego była pewna, ale nie miała pojęcia co ma zrobić. Na dziecinną twarz, zaczęły pojawiać się łzy. Jedyne co przy sobie miała to sztylet i... głowę. Ojciec kiedyś jej powiedział, że ma wielką moc. Tylko nie miała pojęcia, jak tę wspaniałą moc wykorzystać.

Tym czasem siedmioletni chłopiec jechał wraz z matką ulicą. Nie wiedział dokąd jadął - mama powiedziała mu tylko, że to bardzo ważne. Miał cichą nadzieję, że jadą do ojca. Dzieci w szkole przezywały go od "sieroty", gdy powiedział to swojej rodzicielce zaczęła się śmiać. Wyjaśniała mu, że to raczej oni są sierotami, jeśli używają słów, których nie znają.

Nagle samochód stanął. Stało się to bardzo gwałtownie, więc fotelik chłopca zachwiał się, a pas wbił się w jego drobne ciało. Po chwili wyjrzał przez okno. Doszedł do jednego wniosku - byli na jakimś polu.

— Mamo, gdzie my jesteśmy? — spytał kobiety, która właśnie wyjmowała kluczyk ze stacyjki.

— Long Island — odpowiedziała bez zastanowienia. Chłopiec zrobił wielkie oczy. Nic nie mówiła mu ta nazwa, nie można było tego wymagać od dziecka w jego wieku.

— A po co mnie tu przywiozłaś? — spytał i zaczął znudzony machać nogami.

— Żeby pewna dziewczyna nie zmieniała się w sosnę, żebym mnie nie dopadł za parę lat Minotaur oraz żeby oszczędzić Ci nieprzyjemności takich, jak walka z Kronosem, wojna z Gają, itp. itd. Chcesz wiedzieć coś jeszcze? — spytała, jakby mówiła o czynnościach codziennych. Chłopiec spojrzał na nią, jak na wariatkę.

— Mamo... chyba czytałaś mi za dużo bajek... — zaczął słabym głosem po ciągle był zszokowany informacjami, które otrzymał od swojej rodzicielki.

— Proste pytanie chłopcze — przerwała mu ciągle pewnym tonem — Chcesz, żeby twoja przyszła znajoma zamieniła się w drzewo?!

— Mamo... — znowu zaczął i wzrokiem zaczął szukać telefonu, którym kobieta nagrywała tę rozmowę dla żartu. Nic nie zauważył. Co sprawiło, że jeszcze bardziej się przeraził.

— Proste pytanie mój drogi. Proszę o prostą rozmowę - tak lub nie — powiedziała tak stanowczym tonem, że chłopakowi wydało się, że jest w sądzie, a jego mama to sędzia, który oznajmia wyrok. Nigdy tego nie widział na żywo, ale jego kolega z klasy, Charli, twierdził, że tak robi jego ojciec na rozprawie sądowej.

— Eee... — tylko tyle powiedział, bo miał wrażenie, że co raz bardziej wieży w słowa rodzicielki. Ale jego zdrowy rozsądek postanowił pierwszy raz w życiu odezwać się. Choć w tej chwili za bardzo nie pomagał, wręcz przeszkadzał.

— Tak czy nie? — powtórzyła pytanie, jeszcze bardziej stanowczo czego nie była wstanie pojąć dziecinna główka.

— No chyba nie... — wydukał niepewnie.

— No! — zachwycona kobieta uśmiechnęła się do swojego syna — O to mi chodziło.

Po tych słowach wysiadła z samochodu. Chłopiec lekko zdezorientowany, ale poszedł za nią. Nagle przed nimi wyrósł mężczyzna. Tak, on po prostu wyrósł z ziemie, a raczej wody. Byk to mężczyzna w średnim wieku z brązowymi włosami i oczami... kiedy ich spojrzenia się spotkały chłopiec zauważył pełne podobieństwo. Te same oczy. Morsko-zielone. Po chwili jednak oderwał wzrok od jego oczu. Miał na sobie niebieskie spodenki i hawajską koszulę. Ręce trzymał w kieszeniach. Sprawiał wrażenie wyluzowanego, ale w środku czuł nie pewność.

— Witaj Percy — przywitał się z chłopcem, który znowu zaczął przyglądać się jego oczom.

— Yyy... cześć — wydukał — Jak na ciebie mówią?

— Na mnie? — spytał i wskazał na swoją pierś — Władca mórz, przyszły król Olimpu, Wodomocny, najlepszy z bogów, ale ty mój drogi chłopcze możesz mnie nazywać Posejdon...

— Teraz Cię nagrało na tatusiowanie?! — spytała wściekła Sally i wymineła mężczyznę. Chłopiec niepewnie ruszył za nią.

— Sally zaczekaj! — poprosił podbiegając do niej.

— Czekałam siedem lat! — wsrząsnęła idąc dalej.

— Ja tylko chciałem się upewnić, czy jest już na to gotowy? — wytłumaczył się.

— Masz rację, wybacz. W końcu to nie twoja wina. Ale Percy to mądry chłopiec, wierzę że sobie poradzi — westchnąła.

— Ja też wierzę — zapewnił ją Posejdon — tylko chciałem mu to dać.

— Długopis? — spytał chłopiec patrząc na prezent od mężczyzny.

— Co prawda miał Ci go dać Chejron, ale...

— Idź Percy — przerwała mu Sally — Wierzę, że dasz sobie radę!

Chłopiec rozejrzał się. Na około nie było prawie nic. Drzewa, pustka, jaskinia... Chłopiec spojrzał tam jeszcze raz. Jaskinia! Czy to było to? Spojrzał na swoją rodzicielke, ale jej tam nie było. Wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.

Annabeth głośno westchnęła. Podjęła już decyzję. Zaatakuje tego potwora. Wstała i prawie natychmiast pożałowała tej decyzji. Jedno wielkie oko wlepiło w nią w. Pod dziewczyną ugieły się nogi. Potwór wydał jej się teraz znacznie większy i groźniejszy. Przeraziła się. Cyklop porwał ją w górę i zaczął się głośno śmiać.

— Jak miło, kolejna porcja — zachwycił się.

Te słowa przeraziły jeszcze jedną osobę, która teoretycznie nie powinna tu być. Postanowił użyć daru od tajemniczego mężczyzny. Coś mu mówiło, że to bardzo ważne. Wyjął z kieszeni długopis i przyjrzał mu się dokładnie. Wyglądał dosyć...normalnie. Zdjął z niego zatyczke. Nagle przed nim wyrósł miecz. Wielki, błyszczący miecz! Był doprawdy zachwycony. Nie miał jednak dużo czasu by podziwiać dar od Posejdona, ponieważ pamiętał słowa matki. Miał nadzieję, że jego przyszła znajoma nie zmieniała się jeszcze w drzewo.

Wbiegł do jaskini i zaczął machać swoim mieczem. Cyklop był tak zdziwiony widokiem dziecka z bronią o tak wielkiej mocy, że wypuścił Annabeth z swej ogromnej łapy.

— Nie pozwalam zamienić ci mojej znajomej w drzewo! — krzyknął, bo był to jedyny tekst, jaki przyszedł mu do głowy. Cyklopa zdziwiły te słowa, ale po chwili rzucił się na Percy'ego. Na szczęście kilka lekcji z szermierki, którą uprawiał jego wujek przydały się. Po jakimś czasie wbił w potwora swój długopis. Nagle miejscu w którym przed chwilą stał jedno oki pojawił się złoty pył.

Percy westchnął i rozluźnił się. Było po wszystkim. Spojrzał na zapłakaną dziewczynkę, która skulona siedziała za czymś, co można było nazwać fotelem. Schylił się.

— Nie bój się już po wszystkim — powiedział z, jak największym spokojem i wyciągnął do niej rękę — Jestem Percy, a ty?

— Annabeth — odpowiedziała bardzo cicho.

***

1025 słów
Ile ja to pisałam? Miesiąc?

Bardzo przepraszam za tak długą przerwę zwłaszcza OlafNowak ale mam teraz mnóstwo konkursów do których muszę się przygotowywać. Taki pomysł na shota (kiedy Thalia, Luke, Grover i Ann idą do obozu) bardzo mi się podoba, więc może zrobię go jeszcze raz, ale zupełnie inaczej. Do następnego!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz