Przy ognisku [Caleo]

842 30 7
                                    

Na zamówienie zuzoczka90

Dzień właśnie się kończył. Słońce powoli znikało za linią horyzontu. Niebo minęło się całą paletą jasnych barw. Było niczym ogień, który właśnie rozpalał Leo. Czerwone, pomarańczowe i żółte płomyki tworzyły razem jedną wielką całość - ogień.

— Są jak my — stwierdził Leo widząc, że jego dziewczyna wpatruje się w ogień. Już otworzył usta, żeby dokończyć swoją wypowiedź, ale Kalipso go ubiegła.

— Razem tworzymy całość — szepnęła mu do ucha. On tylko popatrzył na nią z radością w oczach i pocałował w czoło, a potem wziął się za dalsze szykowanie randki.

Każdy chłopak w obozie herosów robi to w inny sposób. Na przykład Percy zaprasza swoją dziewczynę na niebieskie ciasteczka na niebieskim kocu, a i tak zawsze kończą w wodzie. Jason na przykład zawsze na koniec randki porywa Piper w powietrze. Nawet Nico, kiedy na spotkać się z Willem też się angażuje - kupuję McDonalda.

Leo też miał swój sposób na randki. Oczywiście zdaniem jego dziewczyny były one najlepsze. Zawsze spotykali się o zachodzie słońca, zazwyczaj na plaży. Najczęściej Valdez nie ukrywał i już na początku rozpalał ognisko. Wtedy też wyciągał ze swojego pasa pianki i zaczynał je podgrzewać na ognisku. Mógł to zrobić w rękach - dużo szybciej. Ale nawet syn Hefajstosa lubi być czasem romantykiem.

Wtedy zazwyczaj Kalipso układa się na jego ciepłych kolanach i zaczynają rozmawiać jedząc przy tym gorące pianki. Albo po prostu wpatrują się sobie nawzajem w oczy, a potem gdy już nie wytrzymują wybuchają szczerym śmiechem. Tak oto wyglądają randki z Leonem Valdezem.

Wszystko szło tak, jak zwykle aż do momentu w którym powinni zacząć rozmawiać. Zazwyczaj zachwalał wtedy zapach jej włosów, który uwielbiał - oczywiście cynamonowy. Dzisiaj jednak było inaczej.

— Zaczynam tworzyć projekt mojego życia. Ta maszyna podbije cały świat i uratuje wielu ludzi — powiedział cicho Leo z wielką dumą w głosie.

— Och Leo, Leo. Nie powinieneś mieć już dosyć ratowania ludzi? — spytała Kalipso, a widząc tylko szeroki uśmieszek na twarzy swojego chłopaka zaczęła mówić dalej.

— Żadna maszyna nie zastąpi ciebie.

Po tych słowach pocałowali się. Był to jeden z najlepszych pocałunków, jakie kiedy kolwiek miały między nimi miejsce. Był taki szczery i prawdziwy, niczym słowa Kalipso. Nie dało się ukryć - byli teraz najszczęśliwszą parą w całym obozie, a nawet i na świecie.

Kiedy oderwali od siebie usta czar, jakby prysł. Leo znowu stał się całym w smarze synem Hefajstosa, zamiast księcia z bajki, którym według Kalipso przed chwilą był. Leonowi wydała się taka sama, tylko jakby nie pachniało już cynamonem, tylko papryką lub pieprzem.

— Wiesz, że będziemy teraz spędzać ze sobą mniej czasu? — spytał wpychając sobie do ust kolejną piankę.

— Jeśli to cię uszczęśliwia to rób to — odpowiedziała Kalipso zgodnie z prawdą.

— Dzięki — mruknął i znów pocałował ja w czoło. Ale to nie był już pocałunek księcia z bajki. Dziewczyna miała wrażenie, że był to bardziej pocałunek na szybko, choć miała nadzieję, że się myli. — Kocham cię, reszta pianek dla ciebie!

Chwilę potem już go nie było. Zapewne zajął się swoją maszyną. Czasami miała wrażenie, że przestaje być dla niego ważna. Że jest na drugim miejscu, zaraz po maszynie którą aktualnie tworzy. Oczywiście czasami był, jak książę z bajki. Niestety to działo się bardzo rzadko.

Czasami z zazdrością patrzyła na Annabeth, która każdą chwilę spędzą z Percym. Nie dało się ukryć, że to oni byli najlepszą parą w całym obozie. W końcu nie każdy chłopak skoczył by za swoją dziewczyną w otchłań Tartaru.

Zastanowiła się, czy Leo zrobił by dla niej to samo. Może i tak, ale najpierw musiał by zabrać wszystkie swoje maszyny.

Z drugiej strony nie wiedziała, dlaczego tak jej to przeszkadza. Jak dzisiaj sama mu powiedziała - chciała by był szczęśliwy. Jeśli tworzenie nowych maszyn go uszczęśliwiało, niech to robi. Kochała go, więc chciała by był szczęśliwy. Nie była tylko pewna czy on tego chcę, kiedy zawsze odchodzi jako pierwszy z randki i biegnie do swoich maszyn. Może i chciał, ale nie rozumiał, że bycie sam na sam z naturą mogło jej się znudzić przez ostatnie trzy tysiące lat. Uwierzcie, że znudziło.

Westchnęła i wsadziła sobie piankę do ust. Miała wrażenie, że kiedy je się je samemu smakują gorzej niż razem z nim. Ale co mogła poradzić. Taki już był Leo i chyba żadna siła nie dała by rady tego zmienić. W najbliższych dniach Kalipso miała się o tym bardzo obrazowo przekonać.

***

708 słów
Do wszystkich fanów Caleo! Pisząc tego shota wpadłam na genialny (ta skromność) pomysł na nową dosyć krótką książkę (max. 5 rozdziałów). Ten shot będzie prologiem. Książka będzie nosiła tytuł "Maszyna - Caleo". Jeśli jesteście zainteresowani serdecznie zapraszam. Składajcie zamówienia! Do następnego!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz