Jeden uśmiech [Solangelo]

1.4K 61 20
                                    

Na zamówienie Apollina2312

Willa obudziły promienie słońca, oznajmiające rozpoczęcie nowego dnia. Lubił wstawać wcześnie. Jego rodzeństwo z siódemki jeszcze spało - jak sam się domyślał. Ogólnie Will lubił ranek, każdy ranek. Przede wszystkim wtedy zaczynało świecić słońce - to co zaraz po Nico kochał najbardziej. Ale były też inne powody. Był wtedy sam na sam. No może z wyjątkiem Demeter i Apolla, ale ich towarzystwo w zupełności mu nie przeszkadzało. Kochał naturę i ten cudowny zapach poranku.

Każdy kto o tej godzinę ma sprawę do Willa Solace doskonale wie gdzie go szukać. Zdarza się to bardzo, bo niewielu obozowiczów wstaję tak wcześnie. Dlatego też blondyn kocha tę porę dnia. Nikt (zazwyczaj) nie zawraca mu głowy, ani nie przygląda się bacznie jego poczynaniom. Siedząc na tym białym parapecie syn Apolla czuję, że może wszystko. Tutaj może ssać kciuka, czego nigdy by nie zrobił publicznie. Tutaj może nucić najbardziej staromodne piosenki, których duża część obozowiczów nie docenia. Jedynie Hazel i Nico doceniali jego twórczość. Właściwe to dzięki synowi Hadesa zainteresował się dawnymi hitami.

Właśnie Nico di Angelo. To właśnie on był kolejnym powodem dla którego lubił tu siedzieć. Rozmyślać o nim. Czasami w głośnej siódemce, którą oczywiście kochał, nie dawało się niestety zebrać myśli. Zwłaszcza myśli dotyczących tak skomplikowanej osoby, jak jego chłopak. Chłopaka. Will ciągle nie wierzył w te słowa. Jego chłopakiem jest Nico di Angelo. Niesamowite.

Oficjalnie nikt o tym nie wiedział oprócz Annabeth, która przypadkiem przechodziła obok. Obiecała dotrzymać tajemnicy, więc Will jej zaufał. Z natury był ufny. Nie to co Nico. Choć znał córkę Ateny tyle lat i przeżył z nią tyle, że nikt nie zliczy, ciągle śledził jej poczynania.

Syn Apolla zastanawiał się, jak to możliwe, że jego kompletna przeciwność zakochała się w nim ze wzajemnością. Różnili się niemal pod każdym względem. Byli, jak noc i dzień. Słońce i księżyc.

- Śpisz?! - spytał dobrze mu znany zimny głos szeptem. Dopiero teraz zrozumiał, że zamknął oczy. Otworzył je. Blask słońca tak bardzo go oslepił, że najpierw nie zauważył białej twarzy Nica di Angelo. Wyglądał tak, jak zawsze. Czarne buty, czarne spodnie, czarna kurtka, wszytsko czarne, no prawie wszystko. W lewej ręce trzymała dla happy meal, które wyglądały dość dziwnie w stosunku do jego stroju. Na twarzy miał okulary przeciwsłoneczne (oczywiście czarne), które teraz podniósł by spojrzeć na Willa. Szybko jednak zmienił zdanie, bo słońce nie pozwalało mu na swobodne patrzenie - Nie wiem, dlaczego ty wybierasz taką część dnia na rozmyślania.

- Bo wtedy wszyscy śpią, jak normalnie ty - zaśmiał się blondyn i wskazał palcem na syna Hadesa. Choć nie widział jego oczu doskonale wiedział, że przekręcił nimi teraz. Po tej, jakże ważnej czynności usadowił się na parapecie obok Willa.

- Przyniosłem coś dla ciebie - stwierdził i postawił przed chłopakiem czerwone pudełko. On tylko pokręcił głową i westchnął.

- Musisz zacząć się inaczej odżywiać - dodał z niezadowoleniem patrząc na szatyna. On, jakby nigdy nic puścił uwagę syna Apolla płazem i zaczął zajadać swoje nuggetsy. Will zabrał się za swojego. Ku jego uciesze znalazł tam pomidorki koktajlowe, jabłko, wodę i jakiegoś naleśnika. Zaczął się zastanawiać nad jedną rzeczą. - Nie jestem fanem McDonald i nie chodzę tam za często, więc popraw mnie jeśli się mylę. Czy przypadkiem o tej godzinie nie obowiązuje oferta śniadaniowa?

- Przypadkiem mam swoje znajomości - odrzekł i lekko się uśmiechnął. Dla Willa to znaczyło bardzo wiele. Trudno było o uśmieszek na tej bladej twarzy, ale kiedy już był to szczery.

- Uśmiechaj się częściej - poprosił i odłożył swój zestaw na bok.

- Zadawaj częściej pytania o Maca - odparł ze swoim stałym wyrazem twarzy, ale syn Apolla wiedział, że chcę się uśmiechnąć.

- A myślisz, że sprzedali by mi twój uśmieszek? - spytał przybliżając się do niego.

- Na miejscu, czy na wynos? - spytał, jakby to była jego formułka i rzucił na trawę pustę pudełko.

- Może być na miejscu - odrzekł Will i ich usta się złączyły. Chwilę trwali tak w ciszy, a dla nich obojga ta chwila mogłaby stawać wiecznie. Oboje usłyszeli jednak kroki, więc szybko się od siebie odsuneli.

Przed nimi stało 3/4 obozowiczów i co chwila przybywali nowi. Na środku coś dostrzegli Annabeth, która cichutku się śmiała.

- Mówiłem, że wygada - stwierdził z lekkim smutkiem głosie syn Hadesa. - To dziewczyna one takie są.

- Chyba następnym razem umówimy się w środku nocy - podsumował Will i zaczął się opychać pomidorkami koktajlowymi niczym popcornem.

***

702 słowa
Wiem, że trochę krótkie, ale mega mi się podoba ten shot. Chciałam wam też wynagrodzić tak długą przerwę. Więc macie dzień po dniu. No bo, jak tu nie wykorzystać dnia wolnego. Składajcie zamówienia! Do następnego!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz