Wyścig [Rechel]

930 33 9
                                    

Na zamówienie lovechoclet [Reyna x Rachel] nie wiem, jak dokładnie nazywa się ten ship, więc poprawcie mnie w kom

Reyna wyprostowała się. Nie miała dłużej ochoty na tę bezsennsowną rozgrzewkę. I tak wiedziała, że jest najlepsza i nic nie może jej przeszkodzić w wygraniu tego wyścigu. Sam trener Hedge stwierdził, że nigdy nie wiedził kogoś kto tak szybko biega. Możliwe nawet, że cytując "wygram ten wyścig zanim się zacznie". Taki właśnie miałam plan.

Rozejrzała się po innych zawodnikach. Jakaś niska z tamtego roku miała chyba trzecie miejsce, jakaś chuda sprzed dwóch lat, która miała trzecie miejsce, jakaś... ruda? Już chyba trzeci raz bierze udział w zawodach tego rodzaju, ale pierwszy raz widziała taką osobę. Zdziwiło ją to do tego stopnia, że nie usłyszała krzyku trenera:

— Macie minutę! Równe sześćdziesiąt sekund, teraz już pięćdziesiąt osiem! — wrzasnął na całą szatnie. Dziewczyny zaczęły pospiesznie wychodzić, a Hedge potrzedł do Reyny — Wiesz, że jesteś najlepsza?

Mówiąc to złapał ją za ramię i tylko dzięki temu otrząsnęła się. W szatni nikogo już nie było, więc brunetka odpowiedziała pośpiesznie.

— Tak... dzięki... ja lecę! — wydukała i wybiegła z szatni. Kiedy znalazła się w wyznaczonym miejscu wszystkie zawodniczki już tam były, a prowadzący krzyknął:

— Na miejsca!

Wszystkie dziewczyny ustawimy się do biegu. Córka Bellony zrobiła to samo, ale jej myśli krążyły w zupełnie innym kierunku. Nie wiedziała dlaczego, ale chciała przerwać ten wyścig. Miała bardzo złe przeczucia. Czuła... że stanie się coś złego. Przez wiele lat bycia ptetorem obozu Jupitera dobrze, a nawet za dobrze znała ten zapach.

— Gotowi!

Nie bardzo wiedząc co ma czynić przygotowała się do biegu. Inne dziewczyny popatrzyły na nią z nienawiścią. Postanowiła nie przejmować się swoim przeczuciem i skupić się na biegu. W końcu nie codziennie mogła opuścić obóz by ścigać się ze śmiertelniczkami.

— Start!

Ruszyła pełną parą i od razu znalazła się na prowadzeniu. Nie zdziwiło jej to specjalnie. Rozluźniła się całkowicie, a jej myśli już krążyły wokół złotego medalu.

Przebiegła pierwsze okrążenie w ogóle nie czując zmęczenia. Jej rywalki miały dopiero pół okrążenia za sobą. Nie chcąc zepsuć sobie fryzury zaczęła truchtać.

Tam minęła kolejne kółko. Zostało ostatnie. Już widziała metę, kiedy stało się coś czego najmniej się spodziewała. Rudowłosa wyprzedziła ją i to znacznie. Przez chwilę ze zdziwienia nie odpowiedziała na ten atak. Jakąś nowa dziewczyna przychodzi pierwszy raz na zawody i zaczyna z nią wygrywać. Nie mogła na to pozwolić. Ruszyła pełną parą.

Dopiero, kiedy zrównały się Reyna zrozumiała, jak bardzo jest zmęczona. Ledwo biegła. Natomiast rudowłosa z promiennym uśmiechem nawet nie myślała, żeby zwolnić.

— A tak w ogóle jestem Rachel, a ty? — spytała nie zwalniając tempa. Brunetka nawet nie miała siły by odpowiedzieć, więc pozwoliła tej całej Rachel mówić dalej — Słyszałam, że jesteś mistrzynią od kilku lat. Naprawdę jesteś niezła, ale ja wolę atakować na koniec...

Dalej córka Bellony nie była nawet wstanie słuchać. Myślała tylko ,,jeszcze pół kółka, dasz radę!".

— O szlak Minotaur! — dopiero te słowa rudowłosej do niej dotarły. Spojrzała na wskazany przez nią kierunek. Niestety, ale jej rywalka miała rację. Złapała kamień, który leżał obok i rzuciła w potwora. To jednak sprawiło, że jeszcze bardziej się wkurzył. Zrozpaczona spojrzała na śmiertelniczke. Ta była znacznie lepiej przygotowana. Nie wiadomo skąd wyciągnęła sztylet. Zaraz, jakim cudem śmiertelniczka miała przy sobie takie rzeczy i w jaki sposób w ogóle widzi potwora.

— Ale jak? — wydukała.

— Jestem wyrocznią z obozu herosów. Przewidziałam co się stanie. Mieli wysłać jakiegoś herosa, ponieważ linia obóz herosów i obóz Jupitera ma słabe połączenie. Ale wszyscy byli czymś zajęci, więc wysłali mnie — w tym momencie zamachneła się na pół byka. — Ale ty biegnij i wygraj ten wyścig!

Reyna poczuła się, jakby lepiej. Pierwszy raz miała wrażenie, że ktoś się o nią naprawdę troszczy i martwi. Poczuła się, jakby jakaś bariera w jej życiu została przełamana. Ktoś myślał o niej na pierwszym miejscu. Nie dlatego, że czegoś potrzebował, albo coś rozwalił. Po chwili zrozumiała, że pierwszy raz w życiu ma prawdziwego przyjaciela. Choć wiedziała o rudowłosej tak niewiele teraz wydała jej się najbliższą osobą na świecie.

W tym czasie jej rywalki zdarzyły ją wyprzedzić. Widownia była szczerze zdziwiona zachowaniem pretorki obozu Jupitera. W końcu dla nich stała przed pustką, a Rachel machała jakimś patykiem.

— Biegnij!

Z rozmyślania wyrwał ją głos rudowłosej, która - musiała to przyznać - bardzo dobrze radziła sobie z Minotaurem. Jej rywalki były już daleko, ale ona poczuła nagły przypływ energii. Jakby musiała wygrać by odwdzięczyć się swojej nowej przyjaciółce. Ruszyła pełną parą.

Szybko wyprzedziła wysoką blondynke i inne dwie dziewczyny na które średnio zwróciła uwagę. Już widziała metę. Potem zrównała się z brunetką, która w tamtym roku przegrała z nią i to znacząco. Choć udało jej się zająć drugie miejsce ich różnica w czasach była ogromna. A teraz? Już praktycznie wygrała.

Zostało może z... 20 metrów. Coraz trudniej jej się oddychało, a jej rywalka z ogniem w oczach biegła dalej. Zostało 10 metrów, a Reyna zaczęła mieć mroczki przed oczami. Bolał ją dosłownie każdy mięsień, a dalszy bieg wydał się jej niemożliwą czynnością. Ostatnie 5 metrów. Przypominała sobie, że musi. Musi wygrać dla swojej przyjaciółki.

Udało jej się. Nie wiedziała czy wygrała, czy nie. Chyba przebiegły przez metę jednocześnie. Padła wykończona na ziemie i nie zamierzała wstawać. Kolejne zawodniczki przebiegały przez metę. Była na wpół przytomna, kiedy przypominała sobie o Rachel. Podniosła się i rozejrzała nieprzytomnie. Rudowłosa właśnie minęła metę. Lekko dyszała, ale po za tym wyglądała normalnie. Oczywiście poza złotym pyłem, który ozdobił jej czarne spodenki. Podeszła do niej.

— Gratuluje zwycięstwa — mówiąc to kucneła.

— Skąd wiesz, że wygrałam? — spytała, ale nawet głos jej się łamał.

— No jakby nie patrzeć jestem wyrocznią — stwierdziła. Reyna już nawet nie zamierzała odpowiadać. Po prostu wtuliła się w swoją przyjaciółkę. Zdecydowanie czuła się zwycięscą.

***

936 słów
Nie wiem, jak nazywa się ten ship, ale go napisałam, więc brawo dla mnie. Chyba wyszedł całkiem fajnie. W tym shocie Rachel i Reyna nie spotkały się wcześniej. Nie przedłużając, do następnego!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz