11. vinn abott

61 14 2
                                    

Fizyka była straszna. I nie chodzi nawet o nauczyciela, bo akurat ten trafił się Vinnowi świetny. Chodzi o sam przedmiot, wszystkie te prawa, obliczenia i zależności. Mózg Vinna Abotta po prostu nie był skonstruowany, żeby to wszystko ogarnąć. A bardzo chciał. I naprawdę się starał. Czasami jest po prostu tak, że niewiadomo co byśmy nie zrobili, i tak zawsze wyjdzie źle. Vinn zazdrościł tym, którym fizyka wchodziła do głowy sama. Którzy nie musieli się nawet wysilać, żeby rozwiązać takie czy inne zadanie. Natomiast jego mózg zdawał się zasypiać na każdej poszczególnej lekcji fizyki i Vinn miał wrażenie, że wychodzi z klasy z jeszcze mniejszą wiedzą, niż gdy do niej wchodził. Żeby nie powiedzieć dobitniej: wychodził jeszcze głupszy niż wchodził.

A Vinn naprawdę się starał. Notował w grubym zeszycie każde poszczególne słowo nauczyciela, każdą wskazówkę jaką im dał, najprostsze wzory, każde najmniejsze obliczenie. A jednak litery nie chciały skleić się w słowa, które potem mogłyby tworzyć zdanie. Jasne, klarowne zdanie. Zamiast tego tworzyły nieskładną mieszaninę liter, które pozostawały wciąż tak samo niejasne, jak w momencie kiedy Vinn je zapisywał. Przestał już nawet zgłaszać swoje uwagi i mówić, że czegoś nie rozumiał. Nie widział już dłużej w tym jakiegokolwiek sensu, bo nie rozumiał absolutnie nic. Jego mózg zatrzymał się na lekcji pierwszej pod tytułem Dlaczego uczymy się fizyki?
Pomijając fakt, że Vinn przerabiał cały materiał przedostatniej klasy liceum po raz drugi. I to właśnie z powodu tego nieszczęsnego przedmiotu. Oczywiście, potrafił nauczyć się tego czy innego prawa na pamięć. To nie był żaden problem. To co mu pozostawało, to zrozumieć, a właśnie z tym miał największe problemy.

Wzrok Vinna wędrował bezwiednie od tablicy, na której nauczyciel zapisywał kolejne wzory, do zegara widzącego nad nią, żeby zobaczyć ile czasu mu jeszcze zostało. Ręka Vinna pracowała sama, machinalnie przepisując wszystko z perfekcyjną dokładnością. Co z tego, jeśli i tak nic nie zrozumie. Popatrzył po reszcie uczniów, z którymi dzielił salę. Większość miała głęboko gdzieś to co mówił pan Turner. Jedynie dwie inne osoby zapisywały to co mówił nauczyciel, ale robili to bardziej z musu, niż z chęci. Vinna nieco irytował brak skupienia panujący w klasie, bo pan Turner wkładał całe swoje serce do pracy i podchodził do tego z takim samym zaangażowaniem jak jego żona ro biologii. I z pewnością mówił bardzo ciekawe rzeczy (a przynajmniej tak się Vinnowi wydawało). Jedyną osobą naprawdę zainteresowaną lekcją był jasnowłosy Froy Griffin, siedzący po przeciwnej stronie sali niż Vinn, zaraz pod oknem. Nie miał na ławce nic, nawet zeszytu czy książki, ale każdy doskonale wiedział, że ich nie potrzebuje. Froy był właśnie jedną z tych osób, którym fizyka wchodziła sama. Może to przez geny, a może przez geniusz, ale Vinn naprawdę mu zazdrościł. Gdyby miał chociaż jedną czwartą wiedzy Froy'a, napewno by w zeszłym roku zdał. Po wizycie chłopka w księgarni z ciekawości sprawdził tytuł, którego szukał. Cóż, mógł tylko powiedzieć, że był pod wrażeniem.

Zadzwonił dzwonek, a po całej klasie rozległo się pospieszne szuranie krzesłami. Wszyscy podnosili się jak najszybciej, jakby od tego zależało ich życie. A może zależało? Vinn wsadził książkę i zeszyt do plecaka, który zarzucił sobie na ramie. Ruszył zrezygnowany w kierunku drzwi w nadziei, że nikt nie zauważy jeśli wymknie się teraz ze szkoły. Nie miał już na nic siły, musiał się przewietrzyć.

- Vinn, poczekaj chwilę.

Chłopak westchnął w duchu, ale zatrzymał się, zgodnie z poleceniem nauczyciela. Obdarzył go chłodnym uśmiechem. To nie tak, że był niegrzeczny specjalnie. Zawsze starał się okazywać ludziom należny im szacunek. Dzisiaj jednak czuł się tak wyprany z emocji i zmęczony samym faktem istnienia, że nie miał siły nawet na nieco szczerszy uśmiech.

- Tak, panie profesorze?

Mężczyzna spojrzał na niego, a na jego twarzy malowało się coś dziwnego. Vinn nie potrafił stwierdzić co to, ale mógł się założyć, że smutek.

- Nie będę owijał w bawełnę - stwierdził mężczyzna. - Nie chciałbym, żeby powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku. Naprawdę zależy mi na tym, żebyś tym razem zdał.

- Tak. Mnie też na tym zależy - przyznał mu rację.

Vinn czuł za swoimi plecami obecność Froy'a Griffina. Jeszcze tego brakowało, żeby rozmawiali o jego ocenach przy tym geniuszu.

- Dlatego właśnie wpadłem na pomysł, aby pan Griffin pomógł ci z zaległym materiałem. Przy okazji sam go powtórzy do olimpiady, prawda Froy?

Drugi chłopak stanął niedaleko Vinna, zachowując jednak pewną odległość. Abott zamarł. Tego już naprawdę było za wiele. Takiego upokorzenia już nie zniesie. Nie wątpił w dobre intencje pana Turnera, ale tym razem naprawdę tego nie przemyślał. Zerknął na Froy'a ukradkiem. Na szczęście chłopak wyglądał na tak samo zbitego z tropu jak on sam. I uszy płonęły mu czerwienią, co dziwnie kontrastowało z jego jasnymi włosami.

- Ja, panie profesorze? - Głos Griffina był lekko ochrypły i drżał.

Turner wywrócił teatralnie oczami, a potem spojrzał na nich z szerokim uśmiechem.

- Tak ty, Froy. I tak przygotowujesz się do olimpiady, więc pomoc Vinnowi to nie powinno być nic wielkiego, a możesz bardzo mu pomóc. Poza tym, obydwoje byście na tym skorzystali. Vinn dobrze zdałby do następnej klasy, a ja mógłbym wpisać ci coś na świadectwo. To jak będzie?

Froy zmieszał się mocno, gdy pan Turner na niego spojrzał. Przygryzał nerwowo dolną wargę. Vinn nigdy nie widział kogoś, kto aż tak zdenerwowałby się zwykłą rozmową z nauczycielem. Jednak Vinn pod jakimś względem go rozumiał, bo on również nie czuł się najlepiej w całej tej sytuacji. Spojrzał na młodszego chłopaka, który jednak nie zabierał się do tego, żeby udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.

- Dogadamy z Froy'em termin. Dziękujemy panu bardzo - powiedział Vinn, siląc się na uśmiech.

Potem pożegnał się grzecznie i wyszedł z sali. Czuł za sobą obecność Gryffina, który szedł irytująco głośno szurając butami o podłogę.

- Możesz przestać? - warknął Vinn przez ramie.

Froy bąknął coś w odpowiedzi, ale zrobił to za cicho, żeby Vinn cokolwiek mógł usłyszeć. Abott sam nie wiedział, dlaczego jest zły. Powinien był się ciszyć, że w tym roku będzie miał szansę zdać do następnej, i na szczęście ostatniej już, klasy. A jednak był wściekły i na Froy'a i na pana Turnera, mimo że powinien był być wściekły na siebie samego. Nie tylko Vinn, a również Froy był ofiarą całego tego procederu. Siedzieli w tym razem, czy tego chcieli czy nie. Więc dlaczego Vinn czuł się zdradzony? I do tego niesamowicie upokorzony.

- Jutro o siedemnastej w Terry's - powiedział Vinn, idąc w kierunku drzwi, mimo że do końca dnia zostały mu jeszcze trzy lekcje.

Froy pozostawał nieco z tyłu, ale przyspieszył kroku, żeby dokładniej usłyszeć jego słowa.

- Co? - spytał nieprzytomnie, jakby Vinn nagle wytracił go z rozmyślań. Chłopak mógł się założyć, że tak właśnie było.

Vinn zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się. Froy, który właśnie go dogonił, o mało nie wpadł na niego. Zatrzymał się w pół kroku, kilka zaledwie centymetrów od jego klatki piersiowej. Spojrzał mu prosto w oczy z lekką irytacją. Vinn westchnął.

- Fizyka. Jutro o siedemnastej w Terry's. Będziesz miał z głowy, inteligencie.

Potem ruszył niemal biegiem w kierunku wyjścia ze szkoły. Froy został, stojąc na środku pustego korytarza. Gdy biegł, Vinn czuł na swoich plecach jego palący wzrok. Nie odwrócił się jednak, a przyspieszył. Musiał pomyśleć. Musiał pomyśleć zanim w końcu eksploduje.

to the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz