13. ethan winchester

80 12 4
                                        

Marzły mu ręce, ale nie zwracał na to uwagi. Przynajmniej próbował, bo w pewnym momencie tak mu już skostniały, że miał małe trudności z przeglądaniem Instagrama. Schował zrezygnowany telefon do kieszeni, po czym uniósł do warg dłoń z papierosem wypalonym do połowy. Zaciągnął się mocno, aż dym zapiekł go w gardle i płucach. Dłoń trzęsła mu się nieco. Ostatnio cały czas trzęsły mu się ręce.

Stał na przystanku autobusowym w rozpiętej jeansowej kurtce. Spóźnił się na autobus jadący do Filadelfii, więc pozostało mu czekać pół godziny na następny. Tim poprosił go wczoraj wieczorem, żeby pojechał do miasta do sklepu muzycznego kupić kilka rzeczy. Potrzebowali nowych przetworników gitarowych, a Benny marudził, że zgubił jedną z pałeczek. Tym razem kolej zakupów wypadła na Ethana, dlatego właśnie chłopak musiał marznąć w lekkiej kurtce w dziesięciu stopniach. Postanowił, że jak wróci, najprawdopodobniej zatłucze Tima za to, że nie chciał pożyczyć mu samochodu. Skończył papierosa, po czym zdeptał niedopałek butem. Wcisnął ręce do kieszeni, próbując chociaż nieco je ogrzać. Czuł się... pusty. Nie wiedział dlaczego. I chyba nie chciał wiedzieć. Czasem im mniej się wie o samym sobie, tym lepiej. Przynajmniej Ethan trzymał się tej zasady i jak do tej pory było mu z tym dobrze. Nie narzekał.

Poczuł jak telefon wibruje mu w kieszeni. Wyciągnął go i spojrzał na popękany ekran. Przyszło powiadomienie z Facebooka.

Vicky Porter wysłała ci zaproszenie do znajomych

Uśmiechnął się pod nosem. Nie wahał się ani chwili. Zatwierdził. Nie musiał czekać długo, żeby telefon znów zawibrował. Tym razem było to powiadomienie z messengera.

Vicky Porter: przemyślałam sprawę. jeśli jesteś dzisiaj wolny z chęcią zobaczyłabym miasto.

Ethan uniósł wzrok i spojrzał na pustą drogę. Walić Tima, Benny'ego i ich głupie zachcianki. Tim miał własny samochód, mógł sam się pofatygować do Filadelfii.

Ethan Winchester: właściwie nie mam dzisiaj nic do roboty. gdzie mam przyjść?

Zablokował telefon, wsadził go kieszeni kurtki i ruszył chodnikiem z powrotem w stronę miasta, z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

~*~

Ethan stał przed apartamentowcem, pięć minut od centrum i pisał wiadomość do Tima. Podejrzewał, że chłopak go zabije, ale szczerze mówiąc starał się nie zawracać sobie nim głowy. Chciał spędzić miły dzień, nie martwiąc się o humory przyjaciela. Pogniewa się góra dwa dni, potem mu przejdzie. Wcisnął ręce do kieszeni kurtki, żeby nie zmarzły mu jeszcze bardziej. Na jej dnie leżał ostatni, pogięty i połamany papieros, ale Ethan chciał zostawić go na później.

Vicky wysłała mu wcześniej adres, pod który miał przyjść. Ethan, mimo że w Little Town mieszkał całe swoje życie, nigdy nie był na tym akurat osiedlu. Mieszkania tu były jak dla niego za drogie, nawet żeby się na nie patrzeć. Starą kamienicę przebudowano i zrobiono z niej nowoczesne lofty. Ethan szczerze mówiąc zazdrościł nieco Vicky, bo w porównaniu do domu po jego babci, w którym mieszkał razem z rodzicami... czemu właściwie porównywał te dwa miejsca?

- Cześć.

Uniósł głowę, a na jego twarzy samoczynnie pojawił się półuśmiech. Vicky Porter stała przed nim ubrana w ciemne jeansy, niebieską kurtkę i ciemną koszulkę. Rude włosy związała w luźny kok, z którego już wymykały się jasne loki. Była bez makijażu, ale Ethan pomyślał, że wcale go nie potrzebowała. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.

- Gotowa na tą niesamowitą przygodę? Tego dnia długo nie zapomnisz.

Vicky pokręciła głową ze śmiechem. Uniosła brew, skinęła głową w stronę centrum.

to the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz