10. vicky porter

66 14 0
                                    

Pogoda w Little Town, na zachód od Filadelfii, zazwyczaj bywała bardzo kapryśna. Ciągłe słońce przeplatane na zmianę z deszczem dawało jeszcze ludziom nadzieję na ciepłą jesień. Kilka poprzednich dni było naprawdę pogodnych, choć zbliżała się już połowa września, a temperatura zaczynała spadać poniżej dwudziestu pięciu stopni Celsjusza.

Vicky wcale to nie przeszkadzało. Lubiła jesień. Lubiła jej kolory, zapach, a przede wszystkim - lubiła brązowy płaszczyk, który doskonale się na taką pogodę nadawał. W tym właśnie płaszczyku przemierzała po raz pierwszy korytarze Little Town High School. Vicky czuła się dobrze w tłumie. Czuła się też dobrze, kiedy ludzie kierowali na nią spojrzenia. Nie miała problemu z byciem w centrum uwagi. Wręcz przeciwnie. Bardzo to lubiła. Jednak kiedy szła korytarzami nie towarzyszyły jej spojrzenia pełne podziwu, do jakich przywykła, ale takie, które zawsze się pojawiały. Zwłaszcza w liceum, zwłaszcza w miejscu takim, jak to. Poza spojrzeniami dostała jeszcze w gratisie łatkę NOWEJ DZIEWCZYNY. A to właśnie irytowało ją najbardziej. Bo nigdy nie było nic fajnego w byciu nową. Zwłaszcza w połowie września, kiedy wszyscy, którzy się jeszcze nie znali już zaczęli nawiązywać nowe znajomości. Tyle że w Little Town znali się wszyscy. I nie przyjeżdżał nikt nowy. Mimo całego uroku miasteczka ludzie woleli mimo wszystko z niego wyjeżdżać do większych miast, które dawały im złudne poczucie nadziei. Nadziei na to, że mogą jeszcze coś zmienić, zapanować nad swoim życiem, znaleźć pracę i zakochać się. Gówno prawda. Nie mogą nic.

W tym właśnie nastroju Vicky Porter kroczyła korytarzami liceum Little Town High School z dziwnym poczuciem, że tak bardzo tu nie pasuje. Nie chodziło raczej o nic konkretnego, a o całokształt. Po prostu. Wolała, by jej tam nie było.

~*~

Dziwnie się czuła siedząc w klasie na angielskim. Była zaskoczona, kiedy w gabinecie wicedyrektora powiedziano jej, że została przydzielona do klasy z zaawansowanym angielskim. Jej oceny z poprzedniej szkoły wcale nie wskazywałby na to, że tak właśnie powinna była zostać dopasowana, ale postanowiła, że nie będzie się kłócić. Najwyżej poprosi o przeniesienie w trakcie roku. Jednak siedząc w ławce i czekając na dzwonek zaczęła się nieco stresować i żałować, że nie poprosiła o zmianę od razu. Ludzie powoli wchodzili do klasy, zapełniając ją, a ona wciąż się do nikogo nie odezwała. To było do niej niepodobne. Kątem oka zauważyła, jak jakaś ciemnowłosa dziewczyna siada w ławce na ukos od niej i wyciąga książki z obszernej torby. Vicky wychyliła się nieco w przód, chcąc dostrzec tytuł przerabianej obecnie lektury, ale przechodzący dookoła ludzie dostatecznie jej to udaremniali, więc opadła z powrotem na swoje miejsce. I tak nie miała już szans nic zrobić. W głębi duszy modliła się jedynie o to, żeby nie ośmieszyła się za bardzo przed klasą.

           

Zadzwonił dzwonek i niemal równo z nim do klasy weszła kobieta w średnim wieku. Z miejsca zaczęła prowadzić lekcję, a Vicky miała wrażenie, że nawet jej nie zauważyła. Kobieta mówiła dość cicho, ale z wyraźnym brytyjskim akcentem. Kiedy tylko zaczęła mówić, wszyscy w klasie momentalnie ucichli, więc nie musiała podnosić głosu. Vicky poczuła ulgę rozchodzącą się po całym ciele, bo kobieta zaczęła swój wywód na temat, w której dziewczyna rozpoznała Moby Dicka. W jej poprzedniej szkole zadali go na wakacje i mieli przerabiać na początku września. Vicky pozwoliła sobie samej się rozluźnić i dopiero kiedy uspokoiła oddech zaczęła notować.





- Ty jesteś Vicky Porter, prawda?

Zatrzymała się już niemal będąc w drzwiach i odwróciła się. Na twarz dziewczyny wpłynął jej firmowy uśmiech. Podeszła bliżej biurka i stanęła przed nauczycielką. Pani profesor Amy Hall spojrzała na nią znad okularów i wróciła do porządkowania rzeczy, które leżały w bezładzie na drewnianym blacie.

to the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz