Wyzwolenie (Eren x Reader)

2.4K 87 8
                                    

Dla Mika883 na prośbę Ignis0608.
Miłej lektury :')

     Piątkowy wieczór, mężczyźni jak co tydzień zaczynają tłumnie schodzić się do karczmy. Z każdą minutą powietrze staje się cięższe, wysyca się wilgocią, smrodem spoconych ciał i alkoholu. Nad niektórymi stołami wiszą chmury dymu papierosowego.      Ktoś kaszle, ktoś się śmieje, jeszcze inny zaczyna krzyczeć. Nie da się jednak wydobyć tych pojedynczych głosów spośród ogłuszającego zgiełku tłumu. Słowa rozpływają się, mieszają ze sobą, łączą, tworząc nowe, pozbawione pierwotnego sensu, zdania. Ludzie wpatrują się w mówiącego lub zgrabne ciało kelnerki. Na pierwszego patrzą, by z ruchu warg spróbować odczytać słowa, na drugą by żywić niewypowiadane rządze. Dużą salę oświetla jedynie wiszący u sufitu mosiężny żyrandol, przez co w najdalszych kątach panuje półmrok. Warunki do spiskowania są więc idealne. Szept jest jak milczenie, cisza nie istnieje.
     Dziewczyna o (kolor) włosach, z ciężką tacą w ręku sunie między stołami. Jej (kolor) oczy szukają w tłumie zaczerwienionych twarzy, klientów, którym niesie zamówione trunki. Czuje na sobie lubieżne spojrzenia, znosi je jednak z godnością, lekceważąc sprośne żarciki na swój temat. Stara się nie patrzeć nikomu w oczy. Są szkliste jak u lalek i tak samo puste. (Imię) z rzadka patrzy tylko na wiszący nad barem stary zegar, czeka aż ten przeklęty wieczór się skończy.
   - Panowie zamówili dwie herbaty? - Dziewczyna zwraca pytające spojrzenie na jednego z mężczyzn siedzących przy stole.
   - Tak - odpowiada lakonicznie starszy, młodszy, brunet milczy nie podnosząc wzroku znad rozłożonych na blacie kart.
      Kelnerka kładzie na stole dwie filiżanki, jedna jest trochę uszczerbiona, i wraca do baru po kolejne zamówienie. Po drodze ktoś wyciąga rękę by klepnąć ją w pośladek. Widząc to dziewczyna robi zręczny unik i w milczeniu idzie dalej. Zegar wskazuje kwadrans po ósmej. (Imię) cicho wzdycha, do końca jeszcze daleko.
     Widząc jak kobieta oddala się, Eren powoli podnosi głowę znad kart i kontynuuje szeptem przerwaną rozmowę. Musi uważać, by jak najmniej osób znało jego twarz. Miejsce, które wybrał jego towarzysz rzeczywiście jest idealne. Nikt nie zwraca na nich uwagi, nikt, poza nimi, nie jest w stanie usłyszeć o czym mówią.
     Mija kolejny kwadrans. Mężczyźni kończą rozmowę, wszystko już wiedzą, szykują się do wyjścia. Brunet rozgląda się za kelnerką, by zapłacić. Nigdzie jej nie widzi. Czeka jeszcze chwilę, a nóż dziewczyna wychyli się nagle z papierosowego dymu. W końcu, gdy kobiety wciąż nigdzie nie ma, podchodzi do baru.
     Stojący za ladą barman jest chudym, niskim mężczyzną o przestraszonej twarzy. W kościstych rękach trzyma nieskazitelnie czystą szklankę do piwa i szmatkę, którą mechanicznie ciągle przeciera szklankę. Wydaje się czymś bardzo martwić, nie słyszy Erena, gdy ten pyta się ile ma zapłacić. Gdy młodzieniec poirytowany ponawia pytanie, barman wreszcie zauważa go i przerywa wcześniejsze zajęcie. Odkłada szklankę i szmatkę, zabiera się do podliczania należnej kwoty.
     Nagle do uszu Erena dochodzi ledwo słyszalny kobiecy krzyk. Skąd zna ten głos, tak jakby słyszał go przed chwilą. Czy to nie tamta kelnerka? Krzyk ponawia się, prawie przechodzi w pisk. Barman zdaje się nie słyszeć. Nie, on słyszy, Eren widzi kropelkę potu na jego pomarszczonym czole. On słyszy, tylko udaje, że nie.
   - A gdzież to podziewa się kelnerka, gdy chcę zapłacić za zamówienie? Żebym ja sam musiał do was iść, do baru żeby zapłacić. Mogłem przecież wyjść bez płacenia! - mówi szukając w portfelu monet do zapłacenia, ukradkiem spoglądając na barmana.
   - Ona poszła na zaplecze, przynieść trochę piwa, sam pan widzi, taki tu dziś ruch - tłumaczy się coraz bledszy barman.
   - Na zaplecze, co? - Krzyki nie ustają. - Pójdę zobaczyć co wy tam trzymacie, że tak piszczy.
     Przerażony barman próbuje protestować, nieporadnie zagradza drogę, bez skutku. Eren popycha go i otwiera drzwi prowadzące na zaplecze. Jego przeciwnik widzi, że dalszy opór nie ma sensu, nie zatrzymuje go dłużej, ze smutkiem wraca za ladę, do swojej szklanki i szmatki. Drzwi za brunetem znów są zamknięte. Nikt nic nie zauważył, chyba.
     Korytarz jest dość długi i słabo oświetlony. Brunet idzie w kierunku, z którego dobiega krzyk. Zaczyna słyszeć też wypowiadane niskim, męskim głosem przekleństwa. Zatrzymuje się przed przymkniętymi drzwiami. Czy słyszeli jego kroki? Starał się poruszać bezszelestnie, lecz mimo to z obawą stoi i nasłuchuje jakiejkolwiek reakcji zza drzwi. Nie słyszy nic nowego, jedynie powtarzający się krzyk. Mocno popycha drzwi.
     W środku panuje półmrok i zapach stęchlizny. Pomieszczenie jest maleńkie, dwie duże szafy zajmują prawie całą przestrzeń. Słabe światło z korytarza pada na dwie stojące między nimi sylwetki.
     Dziewczyna ma poszarpaną bluzkę, spódnica ledwo trzyma jej się na biodrach. Próbuje wyrwać się z objęć obcego mężczyzny, lecz daremnie się szarpie i miota, nie ma z nim szans. Jest za słaba. Gdy nagle otwierają się drzwi, serce zamiera jej w piersi. Czy to jego kompani przyszli się też zabawić?
     Atakujący mężczyzna odwraca się, wciąż w stalowym uścisku trzymając nadgarstki dziewczyny i ze złością wpatruje się w intruza. Mundur ma rozchełstany, ale Eren widzi, że jest to Marley’owski oficer.
   - Co ty tu robisz? Wynoś się! - krzyczy.
     Młodzieniec nie odpowiada, pewnym krokiem zmierza w jego stronę. Widząc to, mężczyzna puszcza kelnerkę i przygotowuje się, by wyprowadzić cios. Uderza, pijany chybi, pięść przecina powietrze obok ramienia Erena. Brunet zaś wykorzystuje sytuację, uderza napastnika w skroń, na tyle skutecznie, że ten upada na ziemię jak kłoda. Lecąc uderza głową w kant szafy i wreszcie z głuchym tąpnięciem zderza się z podłogą.
     Następuje cisza. Patrzą to na siebie, to na nieprzytomne ciało, słowa grzęzną im w gardłach.
   - Zabiłeś go. - Z ust dziewczyny pada stwierdzenie.
Eren przyklęka, przystawia wierzch dłoni do rozchylonych warg oficera. Nie oddycha, nie żyje.
   - Jest tu jakieś tylne wyjście? - pyta się, wstając.
     Kobieta nie odpowiada, jej oczy wciąż wpatrzone są w martwe ciało. Przypomina dziecko, które z lękiem wpatruje się w rozbity przezeń ulubiony wazon matki.
     Zza drzwi prowadzących do głównej sali słychać hałas, ktoś kłóci się z barmanem. Nie ma czasu dłużej tak stać. Eren chwyta dziewczynę za rękę i ciągnie za sobą. Biegną do końca korytarza, tam powinno być wyjście. Dobiegają, lecz żadnych drzwi nie ma.
   - Tam - (Imię) mówi zmienionym głosem, palcem wskazując jedne z miniętych w biegu drzwi.
      Brunet, wciąż ciągnąc ją za sobą, napiera na drzwi i wypadają w wąska uliczkę.
Powietrze jest rześkie, wilgotny po deszczu bruk lśni złoto w świetle latarni. Ciszę sporadycznie przerywają dochodzące z karczmy krzyki.
     Są tam zupełnie sami. Eren widząc, że dziewczyna dygoce z zimna, jej bluzka jest przecież w strzępach, narzuca jej na ramiona swój płaszcz. Nie żegna się, odwraca się na pięcie, chce odejść. Coś jednak nagle łapie go za nadgarstek, nie pozwalając wykonać kroku.
   - To wszystko?
   - Możesz mi jeszcze podziękować - rzuca do niej przez ramię i uwolniwszy nadgarstek z uścisku, rusza naprzód.
      Słyszy za sobą stukot obcasów, dziewczyna idzie za nim. Eren zatrzymuje się, (Imię) robi tak samo.
   - Czego jeszcze chcesz - pyta zirytowany wciąż stojąc do niej plecami.
   - Mogę iść z tobą? - prosi, jej głos drży, przepełniony nadzieją.
Brunet wreszcie odwraca się do niej. Bije od niego chłód.
   - Wykluczone - mówi zachowując kamienną twarz i rusza dalej.
Rozmowa jest dla niego skończona.
   - Po co w takim razie go zabijałeś?! - dziewczyna krzyczy za nim, mocno zaciska pięści, z jej oczu zaraz polecą łzy.
   - Do cholery, ciszej! - Eren rozgląda się gorączkowo w obawie, że ktoś usłyszał jej   słowa - Masz do mnie pretensje, że cię uratowałem?! - szepce.
   - Uratowałeś? - (Imię) prycha i posyła mu ironiczny uśmiech - Ty rozpłyniesz się gdzieś w mroku, a ja, co ja zrobię? Jeśli wrócę jutro do pracy zostanę z pewnością aresztowana za morderstwo. Do domu też nie mam po co wracać, będzie tak samo. Co mam teraz zrobić?! - On nie zna odpowiedzi, dziewczyna kontynuuje - Widziałam jak między sobą szeptaliście, bawicie się w rebeliantów, co?
   - Podsłuchiwałaś nas? - Eren nie wytrzymuje, łapie ją mocno za ramiona.
   - A co to ma za znaczenie? Zanim wyzwolicie Eldię, nie będzie już nikogo żywego z Ludu Ymir.
   - Co słyszałaś? - Jego uścisk jest coraz mocniejszy.
   - Chcesz uratować miliony ludzi, a nie potrafisz pomóc jednej dziewczynie? - (Imię) wciąż nie odpowiada na jego pytanie.
   - A idźże do diabła! -puszcza ją, dziewczyna upada na ziemię - Po co ci w ogóle pomogłem? Zgwałciłby cię, byłabyś zadowolona, co?
   - Ha, wiedziałam, że to powiesz! Nic nie słyszałam, ale nawet jeśli, to nie miałoby znaczenia. Skończycie tak samo jak ci szaleńcy sprzed dwudziestu lat, zesłani, martwi.
     Eren odchodzi, idzie coraz szybciej, wciąż jednak słyszy jak dziewczyna woła za nim:
   - Uświadomcie sobie wreszcie do cholery, że my nie chcemy waszego wyzwolenia! Nie ma już nadziei! Wasze wyskoki uderzają najbardziej w niewinnych uczciwie pracujących Eldian!
     Po przejściu pięciuset metrów jej głos wreszcie milknie. Milknie, jak Eren dowie się z jutrzejszej gazety, na zawsze. Lecz to co zostało nim wypowiedziane pozostanie. Jak kamyk w bucie będzie od tej pory gnieść jego sumienie. I na pewno padnie jeszcze z czyiś ust.

Koniec

Wiem, że romans jest najwyższych lotów XD i przepraszam, że shot pojawia się dopiero teraz, wynika to jednak poniekąd z powyższego. Na razie po prostu nie potrafię dostrzec w Erenie żadnego romantycznego potencjału, a chciałam oddać go jak najbardziej wiernie. Tak więc nie krzyżujcie, naprawdę starałam się coś znaleźć (dlatego też mi to tyle zajęło), no ale nie ma. Jeśli wy coś macie, wskażcie mi, spróbuję jeszcze raz, a nuż się uda, na razie jednak to tyle.
Trzymajcie się ciepło,
xoxo

Attack on Titan oneshoty (i nie tylko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz