W świetle księżyca (Jean x Mikasa)

2.6K 53 9
                                    

Dla ResaWarfield
Przepraszam za opóźnienia (aplikacja na studia + usunięcie rozdziału przez Wattpad) i miłej lektury!

Deszcz dzwonił o szybę, lecz ona nie słyszała. Leżała zamyślona, jej wzrok błąkał się po zarysach zatopionych w mroku mebli. Minuty nieznośnie dłużyły się, powstawały krótkotrwałe nieskończoności.
Mijała kolejna bezsenna dla Mikasy noc. Odkąd Eren, nikomu nic nie mówiąc, odszedł, zostawiając jedynie krótki list, w którym pisał o swoich planach, dziewczyna nie mogła spać. Wciąż wyczekiwała, równie jak odejścia, niespodziewanego powrotu chłopaka. Sposób w jaki odszedł, zupełnie bez słowa, złamał jej serce i przez pierwsze tygodnie cały czas płakała. Teraz było trochę lepiej, gdyż z czasem po prostu pogodziła się z tym, przynajmniej częściowo i nie całkiem dobrowolnie. Zaraz po przeczytaniu feralnego listu, Mikasa chciała natychmiast wyruszyć w pogoń za Erenem, łudząc się, że uda jej się nakłonić go do powrotu. Hanji jednak w porę wybiła jej ten pomysł z głowy. Obiecała, że odnajdą go i pomogą mu, lecz zrobią to w bardziej przemyślany sposób.
Tak więc dziewczyna czekała. Nad ,,bardziej przemyślanym" sposobem sztab głowił się już od ponad miesiąca. Starała się posłusznie czekać, wiedziała jednak, że jej cierpliwość jest już na wykończeniu. Coraz bardziej kuszącym stawał się plan ,,tajnej", samotnej wyprawy w poszukiwaniach chłopaka. Wiedziała, że takie postępowanie z jej strony uznane może zostać za dezercję i wiedziała jakie są jej konsekwencje. Z czasem jednak coraz mniej się nimi przejmowała. Co miała do stracenia? Ciągle wydawało jej się, że w każdej chwili Eren może znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a jej nie będzie by go ochronić.

Zwiadowcy kończyli właśnie śniadanie. Mikasa znów prawie całą swoją porcję oddała Sashy, bo poza kłopotami ze snem, nie miała również apetytu.
Jean z troską patrzył codziennie na coraz bledszą twarz ciemnowłosej. Jej niegdyś wspaniałe, kruczoczarne kosmyki, ostatnimi czasy straciły zupełnie blask. Z policzków zszedł już zupełnie zdrowy rumieniec i powoli zaczęły się zapadać. Cienie pod oczami stawały się coraz wyraźniejsze, a same oczy coraz większe i głębsze.
- Jean - usłyszał, akompaniowany szturchnięciem, szept Connie'iego, - Znów się na nią gapisz jak stalker.
Słysząc to Jean mocno się zarumienił i szybko odwrócił wzrok.Poczuł na sobie przez chwilę wzrok Mikasy. Dziewczyna jednak nie wypowiedziała słowa i reszta posiłku przebiegła w względnym spokoju.
Nadeszła pora treningu. Niewiele co prawda było już do nauki, jednak każdy roztropny zwiadowca wiedział, że utrzymanie dobrej formy jest niezbędne w walce. Inni uważali, że przetrwanie w wielu przypadkach jest głównie kwestią szczęścia i namawiani przez znajomych na trening, odmawiali wspominając nazwiska dawnych ,,asów'', którzy mimo świetnego przygotowania i zdolności, polegli.
Mikasa pozornie trenowała jak zwykle, jedynie wprawne oko mogło dostrzec, że w rzeczywistości dziewczyna wykonuje niezbędne minimum. W końcu prawie dla wszystkich pozostawała niedoścignionym wzorem, dlatego nawet niezbyt się starając budziła podziw.
Jej ograniczone zaangażowania nie było jednak nieuzasadnione. Po treningu nie mogła być wykończona. Energia potrzebna jej była na wieczór.
Gdy po koniec treningu, pod pozorem toalety udała się do magazynu, w którym trzymano sprzęt do manewru przestrzennego, serce waliło jej jak młotem, dłonie zaciśnięte w pięści drżały. Stanęła przed drzwiami i już miała nacisnąć klamkę, gdy zza pleców do jej uszu dobiegł znajomy głos.
- Czy wszystko dobrze? - Jean wydawał się zmartwiony - Nie wyglądasz ostatnio najlepiej, a na treningu... No wiesz, martwię się czy wszystko z tobą w porządku.
- Naprawdę? Dziękuję, ale nie ma powodu do obaw. Wszystko gra. - Ton Mikasy był zbyt przymilny, a widniejący na jej twarzy słodki uśmiech niespotykany.
Jean wiedział, że nie mówi prawdy. Mikasa nie umiała udawać, nigdy wcześniej nie musiała. To nie leżało w jej naturze.
- Cóż w takim razie pozwól, że pomogę ci. Chodzi o gaz, prawda? Trzeba donieść więcej? - Mikasa była jednym z najsilniejszych zwiadowców i Jean świadom był, że zapewne była w stanie unieść więcej niż on, postanowił jednak obserwować ją. Coś martwiło go w jej zachowaniu.
Mikasa w myślach przeklinała propozycję chłopaka oraz szukała stosownej wymówki, jednak nic wiarygodnego nie przychodziło jej do głowy. Z trudnego położenia ,,wybawił'' ją przechodzący akurat korytarzem Kapral Levi, który bez słuchania jakichkolwiek tłumaczeń zganił oboje za obijanie się i kazał natychmiast wrócić na trening.
Mikasa całkowicie pochłonięta obmyślaniem nowego sposobu na przemycenie potrzebnego gazu, szła wpatrzona w ziemię, nieświadoma spoczywającego na niej czujnego spojrzenia chłopaka.

Attack on Titan oneshoty (i nie tylko)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz