24 grudnia 1897 roku, pałac Hofburg w Wiedniu
Na wiedeńskich ulicach spacerowały pojedyncze osoby. Ciężki śnieg spadał z dachów kamienic. Ludzie wracali do swoich mieszkań, przynosząc ze sobą zakupione na jarmarkach bożonarodzeniowych prezenty i różnego rodzaju słodycze.
Elżbieta również przygotowywała się do kolacji wigilijnej. Na ten wieczór ubrała zakupioną niedawno błękitną suknię i założyła biżuterię, którą dostała jako prezent od Franciszka kilka miesięcy temu. Poleciła spleść swoje włosy tak, jak podczas koronacji w Budapeszcie.
Tego dnia cesarzowa Austro-Węgier kończyła sześćdziesiąt lat. Nie chciała przyznać się do tego, że jej ciało się starzeje – wciąż stosowała rozmaite metody odmładzające, które w jakimś stopniu dawały rezultaty.
Maria Festetics postanowiła spędzić święta razem z rodziną, więc Sissi nie zatrzymywała damy dworu w Hofburgu. Cesarzowa chciała spędzić te święta z dala od najwierniejszych jej osób – miała więcej czasu na pisanie wierszy. Elżbieta miała wrażenie, że po raz ostatni spędza święta Bożego Narodzenia z rodziną w Wiedniu. W poprzednich latach podczas świąt zawsze miała dobry humor, jednak teraz dobre samopoczucie zostało zastąpione smutkiem.
Nadszedł czas kolacji wigilijnej. Żona Franciszka Józefa wyszła ze swojej komnaty i skierowała się do głównej sali. Na schodach spotkała swojego męża, który podał jej dłoń i uśmiechnął się do niej.
— Wszystkiego najlepszego z okazji twoich urodzin, Elżbieto — rzekł cesarz.
— Dziękuję — odpowiedziała królowa Węgier, nie odpowiadając na jego słowa z radością czy choćby najmniejszym uśmiechem.
— Czy dobrze się czujesz? — zapytał Franciszek, marszcząc krzaczaste brwi.
— To nic poważnego — zapewniła cesarzowa. — Z wiekiem czuję coraz większe zmęczenie. Ty zresztą również doskonale o tym wiesz. — Na te słowa władca Austro-Węgier skinął głową i do czasu zejścia do głównej sali nie odezwał się do swojej żony.
Wchodząc do pomieszczenia Elżbieta napotkała na sobie wzrok członków rodziny cesarskiej. Nastąpiło składanie sobie życzeń – jubilatka rzecz jasna otrzymała ich najwięcej. Jako ostatnia życzenia własnej matce składała Maria Waleria. Sissi czule objęła ukochaną córkę.
— Życzę ci, matko, wszystkiego najlepszego. Niech każdy dzień spędzony w gronie najbliższych przynosi ci radość. A także nadzieję — wyszeptała Maria. — Słyszałam od ojca, że jesteś ostatnio smutna. Czy wszystko z tobą w porządku?
— Dziękuję za życzenia — odparła Sissi, po czym spojrzała głęboko w oczy córki. — Po śmierci Rudolfa na zawsze wykreśliłam słowa: mieć nadzieję i cieszyć się*. Już nic tego nie zmieni. Wydaje mi się, że przeżyłam już wszystko, co było mi pisane. Dziękuję za to Bogu.
— Nie mów tak, matko — powiedziała najmłodsza córka Elżbiety. — Niedługo znowu przyjdzie wiosna, wszystko się poukłada... Wybierzesz się w kolejną podróż i...
— To dobrze, że myślisz pozytywnie — odparła cesarzowa, gdyż zauważyła, że najmłodsza córka Marii, Jadwiga, zaczęła wiercić się w ramionach Franciszka Toskańskiego**. — Usiądźmy do kolacji.
Po modlitwie rodzina Habsburgów zasiadła do wigilijnej wieczerzy. Stół uginał się pod ciężarem wykwintnych potraw, tradycyjnych austriackich słodyczy świątecznych i wielu innych specjałów przygotowanych przez pałacowych kucharzy.
Sissi po rozmowie z najmłodszą córką straciła ochotę na jedzenie. „Ona niczego nie rozumie”, stwierdziła w myślach, po czym zatopiła swoje spojrzenie w okno, przysłuchując się wzruszającej melodii „Cichej nocy”.
*
*prawdziwe słowa, które Elżbieta wypowiedziała do Marii Walerii
**Franciszek Toskański – mąż Marii Walerii
Na zdjęciu w mediach zdjęcie mojego autorstwa przedstawiające widok ze wzgórza Kahlenberg.
W przyszłym tygodniu, jeśli mi się uda, opublikuję ostatni rozdział tej opowieści. Wskazujecie błędy, które mogły się pojawić.
Do zobaczenia
~ Korcia23 ❤
CZYTASZ
Sissi. Jedna z ikon XIX wieku ✔
Historical Fiction„Ja, Dziecko Szczęścia, Słonecznego Łona, Na złotym tronie słońca posadzona, Z złotych promieni misternie spleciona, Lśni na mych włosach słoneczna korona" wiersz cesarzowej Elżbiety Bawarskiej * Elżbieta Ama...