-Powinniśmy dawno to zakończyć.- Odpowiadał roztrzęsiony blondyn.
- Co ty mówisz? - Zapytałam nie podnosząc głowy.
- Wszyscy musimy zginąć! To już nie ma sensu! - Wstałam powoli spoglądając na niego.
Był cały pokłóty. Gdzie nie gdzie w jego dłoniach były jeszcze nie wyjęte igły.
- Co oni ci zrobili? - Miałam ochotę się rozpłakać na jego widok.
- Coś czego nie chcecie zaznać! - Rozpłakał się.
- Charlie.. możemy uciec. - Próbowałam zbliżyć się do niego.
- Gdzie?! Dopadną nas gdyby...gdyby ten pieprzony dupek nie próbował by mi ciebie zabrać. - Wkurzony szedł w kierunku Leondre.
Null złapał go aby nie zbliżył się do niego jeszcze bliżej.- Ona cię nie kocha, zrozum. Uciekłeś zostawiając ją ranną. To jest miłość?- Krzyknął brunet
- A czy miłością jest zranienie jej? ! To ty wbiłeś jej kolec!
- To nie ma znaczenia! - Krzyknął Null. - Musimy z tąd uciec raz na zawsze.
- Nie tym razem. - Z daleka widziałam żołnierzy. Szli w naszym kierunku.
- Co ty zrobiłeś? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Obiecali mi nie zrobić więcej krzywdy wydając was.
- Jak mogłeś! - Rzucił się na blondyna brunet.
- Wy dzikusy jesteście dziwni a zarazem fascynujący. Boicie się śmierci jak prawie każdy. - Oznajmił nieznany mężczyzna. - Niestety nie mamy zamiaru zabijać was zbyt szybko.
Wskazał na żołnierzy którzy szli w naszym kierunku.
Złapali nas, trzymając mocno przy sobie.
- Co ty chcesz zrobić?- Zapytał przestraszony Charlie, kiedy jeden z żołnierzy złapał go. - Obiecałeś, że zostawisz mnie w spokoju!
- Myślisz, że mógłbym być szczery? Łapie wasz gatunek aby ludzie nie czuli się zagrożeni. W jakiś sposób zostaliście stworzeni i mam zamiar dowiedzieć się jak. Może wasze moce pozwolą nam stworzyć broń do obrony przed przeciwnikami.
Leondre zaczął się szarpać.
- Nie ujdzie wam tak to łatwo. - Ugryzł jednego z mężczyzn trzymającego go za plecami.
- Związać go! - Wskazał na Leo.
Spojrzałam z żalem na chłopaka.
- Nie rób nikomu krzywdy bo będzie jeszcze gorzej. - Oznajmiłam w jego stronę.
Spuścił wzrok.
- Słyszysz? Twoja dziewczyna ma rację. Lepiej się uspokój bo możesz jej nie zobaczyć. Idziemy. Pilnować tego agresora!
Ruszyliśmy w stronę wielkiego wozu. Wrzucili nas do wielkiej przyczepy jak jakieś zwierzęta.
Siedziałam skuta, z opuszczoną głową. Zastanawiałam się jak to wszystko się skończy.
Poczułam jak ktoś ociera się o moje ramię, siadając przy mnie.
Spojrzałam na czekoladowo okiego.
Widziałam tylko jego oczy spoglądające na mnie. Twarz miał zakrytą kagańcem. Jak...jak zwierzę. Łzy napłynęły mi do oczu.
Pocałowałam w go policzek.
Oparł głowę o moje ramię.
Wiedziałam jak Charlie na nas spogląda.- Nie miałem tyle szczęścia co wy. - Rzekł kiedy drzwi wozu gwałtownie się otworzyły.
CZYTASZ
Jestem Skaza (Oszukać Przeznaczenie)||L.D I Ch.L +18
RandomA jeśli powiem ci że to co dotychczas wiedziałaś o mnie jest nieprawdą? Uciekniesz czy zostaniesz? Wolę zaufać osobie, która zostanie do samego końca. Trudno jest wybrać to co właściwe. Nigdy nie podejmujemy dobrych decyzji,ale czy zawsze złe decyz...