Rozdział 17 Co jesteś w stanie zrobić

840 54 17
                                    

Leżałam w łóżku od kilku dni praktycznie się z niego nie ruszając, jedynym odstępstwem były wizyty w toalecie. Sebastian przynosił mi jedzenie, ale ja nie miałam apetytu. Na nic nie miałam ochoty, wszystko robiłam od niechcenia. Czułam się jakbym zachorowała na jakąś nieuleczalną chorobę, która odbiera mi wszystkie siły. Ze słuchawek przez cały czas leciała jedna i ta sama piosenka. Poczułam jak kolejne łzy spływają po mojej twarzy i kończą swoją drogę na poduszce. Dotyk na ramieniu wyrwał mnie ze wspomnień. Delikatnie odwróciłam się w bok wyjmując słuchawkę z ucha.

- Powinnaś coś w końcu zjeść - powiedział odkładają srebrną tace z jedzeniem na stolik. Zignorowałam go i wróciłam do wcześniejszej pozycji zakładając z powrotem słuchawkę. Zamknęłam oczy wsłuchując się w piosenkę, miałam gdzieś jego krzyki. Chciałam być sama czy to tak wiele? Nagle kołdra, którą byłam przykryta została zabrana razem ze słuchawkami a zaraz potem Sebastiana wziął mnie ma ręce.

- Hej, puść mnie! - krzyknęłam próbując odepchnąć go od siebie. Zaczęłam uderzać go w klatkę piersiowa powtarzając wcześniejsze słowa.

- Zamknij się! - wzdrygnęłam się, zlękniona tonem jego głosu. Nigdy jeszcze nie słyszałam w jego głosie takiej furii. Zacisnęłam pięść na swojej koszulce patrząc na jego twarz. Brunet wszedł do łazienki i wrzucił mnie do brodzika. Jęknęłam z bólu, kiedy uderzyłam o coś plecami, nagle poczułam jak po moim ciele spływa zimna jak lód woda.

- C-co ty robisz?

- Może zimny prysznic pomoże Ci się ogarnąć - zadrżałam z zimna spuszczając głowę. Sebastian wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Przysunęłam nogi bliżej klatki piersiowej i oplotłam je rękami.

- Przepraszam

[*]

Sebastian miał rację, zimny prysznic naprawdę mi pomógł. Nadal byłam smutna, ale miałam więcej chęci do życia a to już coś. Schodziłam po schodach z zamiarem pójścia na taras, gdzie pewnie był demon. Chciałam przeprosić za moje zachowanie, które musiało go przez te parę dni strasznie irytować. Otworzyłam drzwi i weszłam na taras, Sebastian siedział na ławce i patrzył przed siebie na skapaną w ciemności jabłoń. Powoli podeszłam do ławki po czym usiadłam koło niego, wbiłam wzrok w to samo drzewo co on. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało, ale kiedy zebrałam dość sił w końcu przemówiłam.

- Moje zachowanie musiało cię strasznie irytować, dlatego... przepraszam za wszystko. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe... Wiem, że byłam nie do zniesienia, ale jest mi teraz ciężko. Nie będę ci więcej robić kłopotu i... jeszcze raz przepraszam - wstałam z ławeczki i już miałam iść, gdy demon ni z tego, ni z owego złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę, brunet powoli wstał i najdelikatniej jak potrafił oplótł mnie ramionami. Nie wiedziałam czy miałam to interpretować jako „wybaczam ci" czy jako „przepraszam".

- Wiem, że cierpisz. Masz do tego całkowite prawo, ale nie możesz się głodzić.

- Przepraszam

- Teraz jest mi strasznie głupio, żałuję, że tak cię potraktowałem. Niczemu nie jesteś winna, wybacz mi.

- Dajmy już spokój - szepnęłam. Przez chwilę staliśmy tak na mrozie w kompletnej ciszy. Poczułam, jak Sebastian głaszczę mnie po głowie.

- Masz mokre włosy - usłyszałam.

- Z tego wszystkiego zapomniałam ich wysuszyć - odsunęłam się od niego by spojrzeć mu w oczy.

- Rozchorujesz się - brunet położył mi dłonie na policzkach i lekko się schylił, nasze usta były tak blisko siebie, że ktoś kto by na nas patrzył mógłby pomyśleć, że się całujemy. Miałam wrażenie, że to było strasznie niewłaściwe, mam chłopaka a byłam o krok od pocałowania kogoś innego. Uratował mnie Boguś, który miauknął żądając jedzenia. Odwróciłam głowę w jego stronę.

Oszukać Przeznaczenie [Sebastian X OC] [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz