Kilka ostatnich dni Sylwia spędziła praktycznie przez cały czas z Pawłem. Przeniosła się do niego po kłótni z matką. Była szczęśliwa, że są razem, ale nie mogła pogodzić się z tym jak przebiegła jej ostatnia rozmowa z Grażyną. Wieczorem stanęła przy oknie z kieliszkiem wina w ręku i patrzyła otępiałym wzrokiem w dal. Męczyło ją, że jej własna matka nie akceptuje jej wyborów, ale nie mogła pozwolić na to by dyrygowała jej życiem. Trwając w zamyśleniu nawet nie usłyszała, że podszedł do niej Paweł:
- Sylwia, może już czas.
- Ale na co?
- Na rozmowę z Twoją mamą. Nie możesz się tak zadręczać, widzę ile Cię to kosztuje.
- Nie chcę z nią rozmawiać.
- A ja nie chcę żebyście kłóciły się przeze mnie.
- Przecież wiesz, że to nie tak. Mamie po prostu chodzi o to, że nie robię tego co ona uważa za słuszne. A ja z tym się nie mogę pogodzić. Wiem na czym mi zależy i czego pragnę.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- O tej porze?- Paweł spojrzał na zegarek i zobaczył, że wybiła godzina 23. - Otworzę.
Podszedł do drzwi, otworzył je i powiedział:
- O! Dobry wieczór Pani. - w drzwiach stała Grażyna Małecka
- Dobry wieczór, czy zastałam moją córkę?
- Tak, proszę niech Pani wejdzie.
Paweł odsunął się by zrobić miejsce Grażynie, która wyminęła go i weszła wprost do salonu, w którym była Sylwia.
- Mamo co Ty tu robisz? - zapytała zdziwiona Sylwia
- Córko moja przychodzę z gołębiem pokoju.
- To ja Panie może zostawię same....- powiedział Paweł, ale zatrzymała go sama Grażyna.
- Panie Mecenasie stop! Ja mówię teraz do Was.. Jako matka i przyszła potencjalna teściowa Twoja - powiedziała do Pawła
Zaskoczeni Sylwia i Paweł stanęli obok siebie słuchając tego co Grażyna ma do powiedzenia.
- Ja wiem, że może pochopnie oceniłam Twój wybór córello, chciałam innego zięcia nie ukrywam, ale jak to mówią lepszy wróbel i tak dalej... A więc po głębszym namyśle i solidnym opierniczu od mojego pasierba Krzysztofa mam do powiedzenia jedno: przepraszam. Córuniu kochana ja tak bardzo bym chciała, żebyś sobie ułożyła w końcu to Twoje życie, bo tak Ci to wszystko pod górkę idzie, że już patrzeć na to nie mogłam. No i stąd to moje zaskoczenie wielkie zresztą, bo jakoś się nie spodziewałam, że Pan Mecenas to jest Tobą zainteresowany skoro od dwóch lat do Ciebie nie smolił cholewek... No chyba, że smolił a ja jak zwykle nic nie wiedziałam, hmm?
Paweł uśmiechnął się tylko i nie skomentował.
- A więc powtarzam to po raz kolejny: przepraszam, córello nie gniewaj się na matkę.. Ja prosty człowiek jestem, zanim pomyślę to już chlapnę za dużo i takie przykre efekty z tego wychodzą.. To jak? Wybaczysz starej matce? - powiedziała Grażyna robiąc przy tym minę zbitego psa.
- To nie wystarczy.. - powiedziała Sylwia
- Jak to nie wystarczy.. to co ja mam zrobić?
- Oficjalnie tu i teraz Mamo chciałam Ci przedstawić najlepszego dla mnie kandydata na męża - jedynego, którego JA akceptuję. A ty musisz to zaakceptować. Inaczej się nie dogadamy - po tych słowach złapała Pawła za rękę, a ten uśmiechnął się mimo wielkiego zdezorientowania całą tą sytuacją.
- No córciu, myślałam, że klęczeć mi każesz a mnie coś kolano pobolewa ostatnio... No oczywiście, że akceptuję! Wszystko akceptuję.. Tak w zasadzie to Ci powiem, że ten Twój Pan Mecenasik to taki niczego sobie.. Całe szczęście przekazałam Ci kilka dobrych genów, całe szczęście!
Sylwia uśmiechnęła się i kiwnęła tylko głową. Podeszła do matki i ją przytuliła. Cieszyła się, że Grażyna wreszcie zaakceptowała jej decyzję. Paweł przyglądał się Sylwii i jej mamie i pomyślał, że wpakował się w poplątaną relację. Ale w ogóle nie był tym faktem zirytowany. Wręcz przeciwnie, cieszył się jak mało kiedy.
- No to ja mam teraz pytanie - rzekła Grażyna - jak długo to trwa?
Sylwia i Paweł uśmiechnęli się tylko do siebie, bo wiedzieli, że czeka ich długa noc. Ale to było nieważne, byli szczęśliwi, wyjaśnili sobie wszystkie nieporozumienia i tylko to się liczyło.
******************
- Paweł, ja jestem wykończona.. Czułam się jak na przesłuchaniu.
- Mnie to mówisz? Pytanie "kiedy dokładnie - dzień miesiąc rok i godzina - zakochałeś się w Sylwii" nieco mnie zaskoczyło.
- No właśnie, że też tak szybko udało Ci się wymyślić te dane, jestem pod wrażeniem.
- Nie musiałem ich wymyślać, doskonale je znam. Pamiętam to jakby było wczoraj.
- Dobra dobra, już nie zmyślaj, mama poszła.
- A słyszałaś to: "Panie Mecenasie, a właściwie Synu już prawie, schowaj tylko gdzieś głęboko ten Twój niewątpliwy urok osobisty i skup się na mojej córce, co by Ci inne we łbie nie zawracały, bo inaczej będę zmuszona postąpić na przekór tym Waszym paragrafom, zrozumiane?"
- Słyszałam, nawet mi nie mów...przepraszam Cię za nią..
- Czy ty właśnie ujmujesz mojemu urokowi osobistemu? - zapytał zalotnie Paweł
- Nie.. Uważam, że moja mama trafiła w sedno. W końcu mnie też on zaintrygował.. - uśmiechnęła się Sylwia..
- Jak bardzo?
- Hmm.. Niech pomyślę.. - powiedziała Sylwia i po tych słowach podeszła bardzo blisko Pawła i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, co on odwzajemnił. Dalszy ciąg udowadniania para dokończyła w sypialni.
Ciepła noc okryła swoim płaszczem całą Warszawę, światło księżyca wbijało się bezceremonialnie w okna sypialni, w której leżała w tej chwili najszczęśliwsza para. Tuląc się do siebie i obdarowując pocałunkami składali sobie wiele wyznań.. Choć nie wprost. Liczyła się tylko ta chwila. Nie wiedzieli jednak, że to "nie wprost" może niedługo wiele zmienić...
CZYTASZ
Rozprawa o szczęście
RomanceSylwia i Paweł, dwoje prawników, którzy mimo tego że pragną jednego - miłości, uciekają od niej i nie potrafią zdobyć się na odwagę. Czy wreszcie ich życie się zmieni? Co lub kto może być powodem ludzkiego szczęścia? Oraz czy chichot losu sprawi, że...