Nie ma nic piękniejszego, niż spacer wieczorem po parku z ukochaną osobą. Bo taką była dla Pawła kobieta w kręconych blond włosach. Przechadzając się z nią już dłuższy czas po parku zdał sobie sprawę, że nigdy nie czuł się tak jak w tej chwili. Mimo, że wieczór nie należał do łatwych i przyjemnych nagle stał się wymarzonym momentem, chwilą na którą warto było czekać przez długi czas. Z rozmyślań wyrwała go Sylwia:
- Paweł, przez to wszystko zapomniałam Cię przeprosić..
Zdziwiony Radecki odpowiedział:
- Ale za co?
- Za to że zepsułam Ci przyjęcie niespodziankę. Marcin wszystko przygotował, wszyscy mieli nadzieję, że się uda, że będziesz zadowolony, a przeze mnie znowu wszystko się zawaliło. Przepraszam.
- Sylwia. Chyba żartujesz. Przez Ciebie, jak to powiedziałaś, jestem od dziś najszczęśliwszym człowiekiem, jaki stąpa po tej ziemi. Nawet nie wiesz, ile czasu czekałem, aż dojdzie do tej sytuacji. Teraz wiem, że błądziłem. Błądziłem, bo nie miałem Cię przy sobie, ale to się zmieni. Wiem, że dla Ciebie to ciężki dzień, ale mam nadzieję, że już poczułaś tę małą iskierkę szczęścia. Tę, która rozbłysła, kiedy mogliśmy sobie wprost powiedzieć co czujemy - pierwszy raz otwarcie i bez ogródek. Nie martw się tym co pomyślą inni - liczy się tu i teraz. Chciałbym, żeby zawsze tak było.
Sylwia spojrzała na Pawła i poczuła ulgę. Uśmiech zagościł na jej twarzy i przytuliła się do swojego ukochanego. Tego teraz potrzebowała - miłości, spokoju i ciepła, a to właśnie czuła będąc w jego ramionach.
- I co teraz? - zapytała - Wracamy? Wszyscy się pewnie martwią.
- A Ty tego chcesz?
- Szczerze mówiąc nie jestem w nastroju do świętowania, przepraszam.. Tak w zasadzie nie wiem co robić.
- Sylwia posłuchaj, możemy wrócić na Żelazną i opowiedzieć wszystkim co się stało, wytłumaczyć się i przeprosić, możemy pojechać dokąd chcesz, możemy zrobić wszystko co chcesz - bylebyś poczuła się lepiej. Mogę Cię zabrać w dowolne miejsce, zrobię to bo Cię kocham i nic innego teraz się nie liczy.
- Prawdę mówiąc jestem strasznie zmęczona.. Chciałabym pojechać w miejsce, gdzie nikogo nie będzie... - na te słowa Paweł nieco się zmieszał - ... nikogo oprócz Ciebie. Zostaniesz przy mnie?
Uczucie ulgi zagościło w oczach Radeckiego, nie spodziewał się tego.
- Zawsze będę przy Tobie. Wiesz co.. mam pomysł, znam jedno fajne miejsce, w którym nikt nie przeszkadza. To co, jedziemy?
- Ale dokąd?
- Tym razem to ja zrobię Ci niespodziankę. Chodź.
*****************************************************
Tymczasem na Żelaznej impreza już dawno się skończyła, po wyjściu Pawła Marcin nie mógł dłużej ukrywać, że coś jest nie tak. Powiedział wszystkim o nagłym zniknięciu Sylwii, następnie Pawła. To sprawiło, że doszło do wielkiego zamieszania. Krzysiek i Marta natychmiast zadecydowali, że pojadą poszukać Sylwii i Pawła, Marcin nerwowo dzwonił do obojga na przemian z Igą, ale Marek stanowczo zarządził, żeby dać im chwilę czasu. Wierzył, że się odezwią. Tak więc cała ekipa zgromadzona w mieszkaniu Marcina i Igi zasiadła na kanapie i nerwowo czekała na telefon. Który po jakimś czasie wreszcie zadzwonił. Marcin odebrał telefon od Pawła, ale Krzysiek cały w nerwach wyrwał mu słuchawkę.
- Mecenasie to ja! Co się dzieje?! Gdzie Sylwia?! Jest z Panem?
- Tak jest Panie Małecki, wszystko w porządku, miała mały wypadek, ale naprawdę wszystko jest w porządku, nic jej nie jest.
- Kamień z serca. Jak ona się czuje?
- Jest nieco zszokowana, dlatego Panie Małecki nie wrócimy już na Żelazną, proszę przeprosić wszystkich od nas i podziękować.
- Jasne, powiem. Jeszcze jedno Panie mecenasie - niech Pan dba o moją siostrę.
- Może Pan być spokojny.
Krzysiek oddał telefon Marcinowi i powiedział wszystkim o wypadku. Przerażenie wstąpiło w oczy każdej osoby w pokoju. Przekazał jednak to co powiedział mu Paweł i kończąc powiedział:
- No i mecenas z nią teraz jest na szczęście.
- Dzięki Bogu, nareszcie! - krzyknął Marek
Wszyscy zszokowani obrócili się w jego stronę, jakby chcieli go zabić - wszyscy oprócz Małeckiego.
- Dokładnie. Ja zawsze wiedziałem, że Pan starszy Kaszubson to ma jednak łeb na karku. - po tych słowach Marek i Krzysiek wymienili się spojrzeniami i zaśmiali głośno.
- Zaraz do cholery! O czym wy mówicie?! - krzyknęła zirytowana sytuacją Iga
- Iga nie drzyj się - powiedział Krzysztof - Panu mecenasowi po prostu wreszcie ulżyło tak jak i mnie.
- Ale jak ulżyło? W czym? - spytała Iga
- Jezus Maria, Iga Ty jesteś taka niedomyślna, ja nie wiem czemu się z Tobą kiedyś ożeniłem, to znaczy wiem, ale to chyba nie jest najlepszy moment na takie pikantne opowieści - powiedział Krzysiek. - Przecież to jasne!
- Krzysiaczku, ale co jest jasne? - zapytała Marta
- A to Trytytko, że najwyraźniej moja siostra i mecenas Radecki wreszcie zdobyli się na szczerość.
- Dokładnie Pani Marto - zaczął Marek, ale jak to możliwe, że akurat Pani nic nie zauważyła? Przecież zdobywanie informacji o pracownikach to Pani specjalność, czyż nie? - zirytowana Marta spojrzała wrogo na mecenasa Kaszubę - Gołym okiem było widać, że Radecki i Sylwia mają się ku sobie, w zasadzie kwestią czasu było to, kiedy uczucie wybuchnie.
Po tych słowach Marcin się uśmiechnął. Zdał sobie sprawę, że jego przyjaciele wreszcie zaznają odrobiny szczęścia. W zasadzie czekał na to od dawna widząc obie strony. Ale dzisiejsze wydarzenia sprawiły, że na prawdę się ucieszył. Jak widać nie tylko on.
Cześć, wracam z dalszy ciągiem opowieści o Sylwii i Pawle. Tym razem chciałam zwrócić uwagę na to jak inni widzą ich relację, nie wiem czy mi się udało. Oceńcie sami. A już niedługo kolejna część - bo przecież wszyscy chcemy wiedzieć dokąd tak właściwie Paweł zabrał Sylwię, prawda? Do zobaczenia :)
CZYTASZ
Rozprawa o szczęście
Storie d'amoreSylwia i Paweł, dwoje prawników, którzy mimo tego że pragną jednego - miłości, uciekają od niej i nie potrafią zdobyć się na odwagę. Czy wreszcie ich życie się zmieni? Co lub kto może być powodem ludzkiego szczęścia? Oraz czy chichot losu sprawi, że...