13. Ja tu tylko tańczę

1K 70 6
                                    

- Dlaczego wybraliśmy bitwę pod Hastings? - skrzywił się Adam. Sobotnie popołudnie nie było zbyt dobrą porą na pisanie referatu z historii średniowiecza. - O Cedynii pisałoby się nam znacznie lepiej, jest dużo ważniejsza od Hastings.

- W przeciwieństwie do Cedynii miała daleko idące skutki - mruknęła Maja, wygodniej rozsiadając się na skórzanej kanapie w Bibliotece Uniwersyteckiej. Za wszelką cenę chciała spotkać się z Adamem jeszcze dzień wcześniej, by jak najszybciej mieć z głowy wspólne pisanie referatu. On jednak miał już wczoraj plany i koniecznie chciał spotkać się z nią w sobotę - najpierw proponował spotkanie u niego lub w kawiarni, a gdy nie zgodziła się na to, zdecydował się przystać na jej propozycję spotkania w bibliotece.

Na białym blacie, oddzielającym ją od chłopaka, zawibrował jej telefon. Odłożyła zabazgrany notatkami zeszyt i odczytała SMSa od Filipa:

Jak tam referat? Nie zbaraniałaś jeszcze?

Uśmiechnęła się i wysłała mu roześmianą emotkę, rozbawiona aluzją do nazwiska Adama. Zanim zaciekawiony kolega zdążył zapytać ją o tę wiadomość, powiedziała:

- Skoro twierdzisz, że bitwa pod Hastings to jakaś tam bijatyka, musiałeś spać na historii już w liceum. Przecież ona rozpoczęła historię Królestwa Anglii.

- To Filip? - zignorował jej komentarz i kiwnął głową w stronę telefonu koleżanki. Maja schowała go do brązowej torby, leżącej obok niej na kanapie, w ogóle nie myśląc o tym, że ten gest dał Adamowi jednoznaczną odpowiedź.

- A tobie co do tego? - prychnęła, biorąc z powrotem do rąk zeszyt oraz długopis. To nie była pierwsza taka uwaga z jego ust odnośnie jej relacji z Filipem i zaczynało ją to denerwować. Siedzieli w bibliotece już od trzech godzin i udało im się napisać ledwie pierwszy akapit referatu.

- Nie wiem, co ty w nim widzisz - mruknął Adam, skubiąc brzeg obszernej książki z historii Anglii, która leżała na stole. - Napisał parę rymów, zarobił parę kafli i od razu jest dla ciebie bogiem?

- Możemy skupić się na pracy? - poprosiła, wytrącona z równowagi niemalże do granic możliwości. Co on chciał niby osiągnąć takimi tekstami? Chyba po prostu zależało mu na tym, by maksymalnie ją zdenerwować. - Siedzimy tu już trzy godziny, ja naprawdę chciałabym to napisać i mieć z głowy.

- Naprawę nie widzisz tego, jak on zadziera nosa? - Adam zdawał się ignorować prośby koleżanki. - Nie sądziłem, że tak ogarnięta laska jak ty da się tak omamić. Wielki pan raper, myśli, że nasz uniwerek zyska renomę, bo przyszedł tu na studia...

- Wiesz co? - Maja straciła cierpliwość. Zaczęła pakować swoje rzeczy do torby. - Ja napiszę w domu przebieg bitwy, a ty opisz skutki. Prześlij mi mailem, ja to skleję i oszczędzimy sobie swojego towarzystwa.

Nastawienie Adama zmieniło się w ciągu kilku sekund. Wstał razem z nią i powiedział:

- Nie no, co ty, Majka, zostań! Obiecuję: koniec tematu Filipa. Siadaj, zajmiemy się robotą...

- Ja już niczego z tobą robić nie będę - prychnęła, zakładając czarną kurtkę. - Do wtorku czekam na twoją część referatu. Żegnam.

Szybkim krokiem wymaszerowała z biblioteki, po drodze szukając w kurtce papierosów. Wiedziała, że ze wspólnego pisania referatu z Adamem nie wyjdzie nic dobrego, jednak nie spodziewała się, że sprawy przyjmą taki obrót. Gdyby nie to, że byli w bibliotece, chyba wydrapałaby mu oczy. Była zszokowana, jak bardzo uparł się na bezpodstawne krytykowanie Filipa, choć wielokrotnie prosiła go, by tego nie robił.

Gdy szła w stronę przystanku, w torbie zawibrował jej telefon. Wiedziała, że był to Filip - byli w trakcie wymieniania wiadomości. Nie spodziewała się jednak tego, co właśnie zobaczyła na ekranie:

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now