18. Wzięła mnie za rękę

1K 67 16
                                    

- Proszę, proszę - Magda zmrużyła oczy, popijając kawę z papierowego kubka. Siedziała wraz z Adamem i Anką na ławce, obserwując roześmianą Maję i Filipa, którzy siedzieli na kolorowych pufach na drugim końcu korytarza i przepytywali się nawzajem z łaciny. - A jednak do tego doszło!

- Fajnie razem wyglądają - stwierdziła Ania, rzucając im ukradkowe spojrzenie. Wyczuła w tonie Magdy nutę zazdrości. Adamowi ukrywanie się z tym uczuciem szło znacznie gorzej. Anka zwróciła się do niego: - A ty co, nadal nie przebolałeś?

- Daj mi spokój - Adam wbił wzrok w ekran telefonu.

- Powinniśmy znaleźć ci dziewczynę - powiedziała Ania.

- Sam sobie znajdę, dzięki - odburknął chłopak i znów spojrzał w kierunku Mai i Filipa. Gdy pojawili się w poniedziałek na zajęciach trzymając się za ręce, nikogo specjalnie to nie zdziwiło. Większość studentów historii przeczuwała, że taka sytuacja w końcu będzie miała miejsce. Nie można było jednak powiedzieć, że nie zwracali na siebie uwagi, bo co kilka sekund czuli na sobie spojrzenia innych ludzi.

- Puellae, puellam... puellis? - Filip spojrzał niepewnie na Maję, która wodziła wzrokiem po podręczniku od łacinie.

- Puella - poprawiła blondynka. - Jezu, Filip, powtarzamy to już chyba setny raz.

- Przepraszam, jakoś nie mogę się skupić - raper złapał ją delikatnie za rękę. - To wszystko przez ciebie.

- No pewnie, najlepiej wszystko zwalić na mnie - zmrużyła lekko oczy, nieco rozbawiona, a jednocześnie zadowolona z komplementu. Filip pocałował jej dłoń i powiedział:

- Wiesz, na co mam ochotę? Na mega gorącą czekoladę i szarlotkę z bitą śmietaną. Po zajęciach zabieram cię do Lukullusa na Mokotowskiej.

- Ale...

- Nie słucham żadnych wymówek, poza dzisiejszą wejściówką nic w tym tygodniu nie mamy - przekonywał zgodnie z prawdą. To był ostatni tydzień przed Bożym Narodzeniem i wykładowcy trochę odpuścili studentom.

- A widziałeś, co się dzieje na zewnątrz? - zapytała, wskazując na szereg okien z prawej strony, gdzie nie było widać w ogóle krajobrazu, gdyż przysłonięty był padającym non stop śniegiem.

- No przecież mam samochód, Maja - zaśmiał się Filip, zabierając jej podręcznik do łaciny. - Wystarczy już tej nauki, wszystko umiemy śpiewająco.

Maja otworzyła usta, by zaprotestować, ale widząc jego ostrzegawcze spojrzenie, w końcu nie powiedziała nic. Filip objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w jego klatkę piersiową. Czuła się przy nim cudownie - nikt inny na chwilę obecną nie był dla niej tak bliski jak właśnie on. Filip również od tych kilku dni, odkąd pocałował Maję na weselu, chodził z głową w chmurach. Miał wrażenie, że cofnął się dziesięć lat wstecz i znów był licealistą, przeżywającym swoją pierwszą miłość. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie mu dane ponownie poczuć coś podobnego.

- Kiedy wracasz do domu? - spytał w pewnym momencie Filip.

- Do domu? - powtórzyła Maja i po chwili dotarło do niej, że raper mówi o jej powrocie do rodzinnego Ełku na święta. Westchnęła, odwracając wzrok. Tygodniami czekała na święta, nie mogła się doczekać, aż zobaczy rodziców, siostrę z mężem i ich córką, ciocię z wujkiem... a teraz na myśl o tym, że czeka ją rozłąka z Filipem, robiło się jej smutno.

- Maja? - delikatnie potrząsnął jej ramieniem, gdyż nie odzywała się przez dłuższą chwilę.

- Co? A, do domu... pewnie w sobotę rano - odpowiedziała.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now