29. Szczerze

715 38 8
                                    

 Choć Maja wciąż miała nieodparte wrażenie, że sobotniej nocy siedziała w otwartym oknie tylko kilka minut, badający ją w poniedziałek rano lekarz oszacował ten czas na przynajmniej pół godziny. Po nocy, kiedy to przez zażyte leki nieco spadła jej gorączka, czuła się ciut lepiej. Wciąż łamało ją w kościach, ale jakoś udało się jej zwlec z łóżka, umyć się i zjeść śniadanie. Filip przyjechał po nią o dziewiątej i zawiózł ją do lekarza, który bez dwóch zdań postawił diagnozę - grypa. Dostała antybiotyk, zwolnienie z pracy i zalecenie, żeby przez najbliższy tydzień dużo odpoczywać i w miarę możliwości nie wychodzić z domu na dłuższe spacery. I - co dla Mai było na tę chwilę najgorsze - otrzymała kategoryczny zakaz palenia papierosów.

- Może wezmę wolne i przyjadę do ciebie? - zaproponowała we wtorek przez telefon Gabriela Nowakowska, mama Mai, na wieść o tym, że jej córka jest chora i musi przełożyć przyjazd do domu. - Tata ma ferie, a ja i tak dawno nie miałam urlopu.

- Nie, nie, poradzę sobie - odparła Maja, ciaśniej opatulając się kołdrą. - Poza tym, przyjadę w sobotę albo niedzielę.

- A powiedz mi, dziecko, co ty właściwie teraz jesz? - pytała matka Mai. - Pewnie nie masz siły sobie niczego ugotować i zamawiasz jakieś kebaby albo jesz zupki w proszku.

- Nie, ma... - urwała, gdyż właśnie dostała ataku kaszlu. - Nie, mamuś. Zostało mi trochę gulaszu, zrobiłam w sobotę po pracy i wyszła mi dość spora porcja.

- Mam nadzieję, że ten twój Filip o ciebie dba - powiedziała pani Nowakowska z powagą. Maja zerknęła w stronę biurka, gdzie w wysokiej szklance, pełniącej rolę wazonu, znajdował się bukiet magnolii. Uśmiechnęła się lekko.

- No... tak - odpowiedziała, podciągając się na łóżku. Zmarszczyła brwi - przez tak gwałtowny ruch niemalże poczuła wszystkie kości. - Ma dziś poprawkę, a później wpadnie do mnie i zrobi mi coś do jedzenia.

Usłyszała westchnięcie matki, jednak wyczuła, że kobieta się uśmiecha, choć nie widziały się teraz na żywo.

- Może przyjechalibyście razem? - zaproponowała. Maja uniosła brwi.

- Chyba jeszcze na to za wcześnie - stwierdziła.

- Dlaczego? Spotykacie się już... ile, miesiąc?

- Dwa miesiące.

- No to chyba czas najwyższy! Kiedyś i tak będę go musiała poznać, nie?

Maja westchnęła. Wiedziała, że matka nie odpuści, ale w głębi duszy sama chciała, aby jej rodzice wreszcie poznali Filipa. Był tylko jeden problem - nadal nie wiedzieli, jak duża różnica wieku jest między nimi. Nie miała absolutnie żadnego pojęcia, jak mogliby na to zareagować - raczej byli dość liberalni, jeśli chodzi o związki swoich córek, ale chyba w tej kwestii leżała jakaś granica.

- Wiesz, mamo... - zaczęła Maja. - Bo ja wam o czymś nie powiedziałam.

- Boże - matka była przerażona. - Jesteś w ciąży?

- Co? Nie...

- Wyrzucili cię ze studiów?

- Nie, mamo, słuchaj. Filip... jest ode mnie trochę starszy.

Po drugiej stronie zapadła krótka cisza.

- Pewnie wieczny student? - zapytała matka ciekawskim tonem, lecz po chwili jej nastrój uległ zmianie i dodała z obawą: - No ale chyba nie ma czterdziestu lat?

- Nie, hm... dwadzieścia dziewięć.

Tę liczbę Maja wymówiła tak szybko, że zastanawiała się, czy matka w ogóle ją zrozumiała.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now