35. Głupi byt

529 38 4
                                    

W sobotę zima prawdziwie zaskoczyła kierowców - na drogach panowały fatalne warunki. Choć Google Maps obiecywało, że trasa Warszawa - Ełk powinna zająć maksymalnie trzy godziny, nikt nie przewidział śnieżycy, która znacznie wydłużyła podróż.

- Ja pierdolę, no... - mamrotał Filip pod nosem, mrużąc oczy. Choć wycieraczki samochodowe pracowały jak szalone, i tak ciężko było mu uzyskać przejrzysty obraz na drodze. A im bliżej celu, tym gorzej.

- Daleko jeszcze? - mruknęła siedząca obok Maja, która zajęta była czytaniem artykułu na jakimś portalu informacyjnym. Filip wywrócił oczami.

- Widzisz, co się dzieje - westchnął, mocniej zaciskając ręce na kierownicy. - Nie, czekaj. Właściwie to nie widzisz, bo mamy tu chyba zimę stulecia.

Maja zablokowała telefon i oparła głowę o zagłówek. Pogoda była naprawdę fatalna - w ostatnim tygodniu często świeciło słońce, a śnieg jedynie lekko prószył, więc spodziewała się, że weekend będzie równie pogodny. Niestety, gorzko się rozczarowała. Niezależnie od pory roku, na Mazurach zazwyczaj było chłodniej niż w centralnej części Polski - ten fakt nie napawał optymizmem.

- Nudzi mi się - wbiła wzrok w okno. - Mogę włączyć radio? Ta cisza mnie dobija.

- Zostaw - rzucił, kiedy wyciągnęła rękę w stronę stacji.

- Dlaczego? - obruszyła się, krzyżując ręce na piersiach.

- Muszę się skupić na drodze - powiedział, marszcząc brwi. - Radio mi w tym nie pomoże.

- Jestem głodna - jęknęła. - Zajedziemy na stację na hot-dogi?

- Przecież jedziemy na obiad - rzekł zniecierpliwiony Filip.

- To na kawę chociaż, albo ciastko...

- Do cholery jasnej, Maja! - wrzasnął Filip. Wystraszona nagłym wybuchem dziewczyna skuliła się na siedzeniu. - Jeśli chcesz, żebyśmy dojechali do Ełku żywi, pozwól mi prowadzić w spokoju.

Patrzyła na niego, robiąc wielkie oczy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio podniósł na nią głos. Nie spuszczając z niego wzroku, czekała aż zreflektuje się i ją przeprosi, jednak on milczał jak grób. Ciszę w aucie przerywał tylko denerwujący pisk wycieraczek. Początkowy niepokój Mai przerodził się w poirytowanie - nie miała zamiaru przepraszać go za próby zwrócenia na siebie uwagi. Nie zrobiła nic złego, a on rozpętał aferę, jakby złapała za kierownicę w celu wykonania slalomu na drodze.

Nie odzywał się dalej, ani też nawet na chwilę nie spuścił wzroku z drogi, toteż Maja wyciągnęła z torby słuchawki, które podłączyła do telefonu - skoro nie wolno jej było włączyć radia, postanowiła uratować się przed głuchą ciszą w ten sposób. Włączyła piosenkę Lego House Eda Sheerana, oparła głowę o szybę i zamknęła oczy, wsłuchując się w tekst. Nawet nie doczekała refrenu, kiedy Filip wyciągnął jej słuchawkę z ucha.

- Co? - warknęła.

- Ścisz to. Proszę.

- Kurwa, Filip, serio? - Maja również straciła cierpliwość. - Za chwilę będzie ci przeszkadzało, że oddycham.

Nie odezwał się, więc dziewczyna włożyła słuchawkę z powrotem, jednak dla świętego spokoju ściszyła muzykę. Ostatnie, czego dziś pragnęła, to kłótni z Filipem. Podejrzewała, że denerwuje się spotkaniem z jej rodzicami, chociaż kiedy wyjeżdżali, miał dobry humor. Nie chciało się jej też wierzyć, że jego nastrój wynikał z paskudnej pogody.

- Co robisz? - spytała zdziwiona, kiedy skręcił w kierunku stacji benzynowej.

- Nie mam już fajek - odpowiedział, wyłączając po chwili silnik. Maja miała ochotę rozprostować kości, ale wciąż lekko obrażona, powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu:

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now