14. Milczenie jest złotem

950 67 3
                                    

Minął tydzień. Od sobotniego wieczoru, kiedy to Filip prawie pocałował Maję, niewiele ze sobą rozmawiali. Nie dlatego, że unikali siebie nawzajem - bliższy kontakt uniemożliwiły im poniekąd obowiązki na studiach. W dodatku zbliżał się ślub Michała i Gosi, znajomych Filipa i raper miał w związku z tym wiele spraw do załatwienia. Miał jednak nadzieję, że na weselu uda mu się zrobić jakiś krok do przodu, jeśli chodziło o jego relacje z przyjaciółką. Tym razem będzie dużo większy niż ostatnio.

Maja również żałowała, że sobotni wieczór skończył się tak, jak się skończył. Głównie było to jej winą i miała do siebie ogromne pretensje, że tak szybko uciekła z mieszkania Filipa - mogła przecież zostać i, kto wie, może dzisiaj chodziłaby z Filipem po korytarzach uczelni za rękę? Niestety, na chwilę obecną musiała znosić towarzystwo Adama, gdyż zaraz miały rozpocząć się zajęcia z historii średniowiecza i mieli przedstawić całej grupie wspólnie napisany referat. Przed tym chciała jeszcze z nim wszystko powtórzyć, by upewnić się, ze nie popełnili żadnego błędu. Zależało jej na piątce, bo ostatnio złapała z tego przedmiotu kilka słabszych ocen i w dodatku oblała jedno kolokwium. Jeśli na koniec nie będzie miała przynajmniej cztery plus, mogła pożegnać się ze stypendium rektora.

Ustaliła z Adamem, że zgłoszą się do referatu jako pierwsi, aby mieć to już z głowy. Tak też zrobili - Adam wprawdzie wyuczył się bardziej swojej części na pamięć i często zaglądał do kartki, ale poszło im to całkiem sprawnie. Takie przynajmniej Maja odniosła wrażenie.

- Jakieś pytania? - zapytała na koniec, wodząc wzrokiem po sali.

- Tak, ja mam pytanie - Filip uniósł dłoń. Spojrzała na niego niepewnie. - Adam, powiedziałeś na początku, że Wilhelm wysunął do przodu łuczników aby nękali przeciwnika, ale nie powiedziałeś, czy im się to udało.

Adam uniósł brew i zerknął do swoich notatek.

- Tak, jak najbardziej - wydukał, zbity z tropu.

- A to ciekawe - Filip odchylił się na krześle. - Bo z tego, co mi wiadomo, łucznicy strzelali w górę i nie wyrządzili zbyt wielkiej szkody Anglosasom.

- Dobre pytanie, panie Szcześniak - doktor Rogucka pokiwała głową i przeniosła wzrok na Maję.

- Pominęliśmy to, bo nie ma na ten temat jednoznacznych informacji - odparła dziewczyna.

- Nie wspomnieliście też o tym, że armia księcia zorganizowana była w trzech grupach, a to dość ważne - ciągnął Filip. Adam wywrócił oczami i powiedział:

- Bretończycy byli na lewym skrzydle, Francuzi w centrum i Normanowie na prawej stronie. Zadowolony?

- Powiedział pan, że Francuzi w centrum, a Normanowie po prawej? - Rogucka uniosła brwi. - Przecież było zupełnie na odwrót.

- No właśnie - burknęła Maja w jego stronę. Ten tylko wywrócił oczami.

- Zauważyłem, że wiele waszych spostrzeżeń oparliście na podstawie Tkaniny z Bayeux, która już dawno temu została poddana wątpliwościom przez historyków - ciągnął Filip. Maja nie rozumiała, dlaczego aż tak się czepiał. Przecież nie były to jakieś istotne informacje, tylko mało znaczące fakty. Zdawała sobie sprawę z tego, że historycy powinni być dociekliwi, ale nawet to powinno mieć jakiś limit.

- Wzięliśmy pod uwagę wszelkie możliwe źródła - odpowiedziała. - I, co najważniejsze, dostępne.

- Wasz referat zawiera wszystkie informacje, jakie są potrzebne do zrozumienia przyczyn i skutków bitwy pod Hastings - odezwała się doktor Rogucka. - Był poprawny, ale przypominam, że to są studia historyczne. To, co przedstawiliście, jest waszej grupie już znane, nie było w tym niczego nowego - na moment zastygła z długopisem w bezruchu. - Stawiam wam po trójce z plusem.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now