15. Marsz, marsz

1K 69 6
                                    

Grudzień, o dziwo, okazał się dla mieszkańców Warszawy nieco bardziej łaskawy niż poprzedni miesiąc. Śnieg wprawdzie spadł już pod koniec listopada, ale świeciło słońce i nie było takiego mrozu, jakiego można było się spodziewać. W dodatku coraz bardziej dało się odczuć świąteczną atmosferę i większość studentów historii na Uniwersytecie Warszawskim chodziła w dobrym humorze.

Można było powiedzieć, że relacje Mai i Filipa wróciły do normy, chociaż dziewczyna zachowywała lekki dystans pomiędzy nimi. Owszem, dalej spędzali razem przerwy, siadali razem na wykładach i wymieniali się książkami, jednak po zajęciach odmawiała wspólnej kawy czy obiadu, tłumacząc, że ma coś do załatwienia. Filipowi nie chciało się wierzyć, że tak długo gniewała się o ten referat - tym bardziej, że w ostatnim czasie dostała dwie piątki z historii średniowiecza. Musiało wydarzyć się coś innego. Może kogoś poznała? Nawet nie chciał dopuszczać do siebie takiego scenariusza.

Miał nadzieję, że dzisiejsze wesele Michała i Gosi znów ich do siebie zbliży. Wiążąc przed lustrem granatowy krawat w prążki zastanawiał się, jak będzie wyglądał dzisiejszy wieczór. Co na siebie założy Maja? Czy będzie się dobrze bawić? Jak zareagują jego znajomi na jej towarzystwo?

Około czwartej Igor wysłał mu SMSa, że za pięć minut po niego przyjedzie wraz z Katą. Filip był pełen podziwu dla przyjaciela, który zdecydował się tej nocy nie pić, aby móc prowadzić - przecież wszyscy mogli pojechać taksówką. Ale Igor uparł się i koniec. Filip spryskał się perfumami Calvina Kleina, założył kurtkę i zakręcił szary szalik wokół szyi. Zabrał butelkę wina w torebce prezentowej, najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedł z mieszkania.

- Boże, ileś ty tego na siebie wylał? - Kata zaczęła machać dłonią przed umalowaną twarzą, gdy tylko wsiadł do samochodu.

- Specjalnie tak dużo, by cię wkurzyć - prychnął Filip, zapinając pasy. Po tym zwrócił się do Igora: - Jedź na Suchodolską.

- Spoko, wiem, gdzie mieszka nasza Queen Bee - odparł kolega i odpalił silnik. Kata całą drogę paplała o tym, jak bardzo nie może uwierzyć w to, że Michał się żeni i przytoczyła kilka żenujących sytuacji z ich dzieciństwa. Tymczasem Filip wysłał Mai wiadomość, że są już w drodze.

- Leć, ogierze! - zachichotała Kata, kiedy Igor zatrzymał samochód pod blokiem, w którym mieszkała Maja.

- Że gdzie? - Filip uniósł brwi.

- Po Majkę? - Igor odwrócił się. - Chyba nie każesz jej samej schodzić na dół?

- No tak... - mruknął raper i wysiadł z samochodu. Z jakiegoś powodu denerwował się tym spotkaniem - nie pamiętał już, kiedy ostatnim razem widział się z Mają w innym miejscu, niż na uczelni.

Domofon odebrała Ada i natychmiast wpuściła go na klatkę. Powitała go także w drzwiach mieszkania.

- Hej - powiedziała z uśmiechem i odsunęła się, by mógł przejść. - Wejdź do pokoju Majki, zaraz powinna wyjść z łazienki.

- Jasne, dzięki - odparł i ściągnął kurtkę. Ada zniknęła za drzwiami kuchni, zaś Filip ruszył w kierunku pokoju przyjaciółki. Odkąd był tu ostatnio, niewiele się zmieniło - teraz panował tylko trochę większy bałagan, na wersalce leżało kilka zmiętych ubrań, a na szafce przy drzwiach porozkładane kosmetyki do makijażu. Filip stanął naprzeciw półki z książkami i od razu rzuciło mu się w oczy kilka nowych pozycji, których nie zauważył wcześniej.

Jakieś sto tysięcy książek na półce... Przypomniała mu się piosenka, którą niedawno napisał. Ciekawe, ile książek w rzeczywistości stało na regale.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now