Obiecujesz, że mnie nie zostawcie?

213 10 12
                                    

' Martyna '

Nasz czas wolny dobiegł końca dzisiaj idziemy do pracy. Właśnie się szykujemy do wyjścia. Nie ma kto zostać z dziećmi więc Gosia i Grześ idą z nami do bazy a Krzysiu idzie do przedszkola. Tak znaleźliśmy przedszkole dla niego i to przyjęli. Mam tylko nadzieję że mu się spodoba.

- Martynka, długo jeszcze!?

- Piotruś jeszcze chwila! Dzieci muszę spakować!

Podnosimy głos spowodu że on jest na dole A ja na górze domu.

- Pomóc ci!?

- Nie! Ubierz już rzuci i jedzcie zawieść Krzysia! Jak przyjedziecie to pojedziemy do bazy!

- Oki!

Zeszłam na dół. Dzieci były ubrane A Krzyś płakał. Tylko dlaczego?

- Krzysiu co się dzieje?

- Bo ja nie chcę. Chce być z wami.

- Poznasz tam nowych kolegów i koleżanki A popołudniu po Ciebie przyjedziemy. Ok?

- Obiecujesz, że mnie nie zostawcie?

- Nigdy Cię nie zostawimy. Zobacz za rok nawet nie cały rok Gosia i Grzesiu też będą chodzić do przedszkola.

- Oki.

- To jedziesz teraz z tatą, Gosią i Grzesiem do przedszkola. A popołudniu ja przyjadę po Ciebie z nimi. Oki?

- Ok.

- No to lećcie do auta i jedźcie. Tylko Piotruś to nie karetka. Ostrożnie.

- Jak zawsze Martynka.

Dałam dzieciom po buziaki w czoła i pocalowalam się z Piotrkiem pi czym oni pojechali A ja dalej planowałam dzieci. Gdy skończyłam usiadłam na fotelu i zaczęłam czytać książkę. Po chwili przyjechali i pojechaliśmy do bazy. Jak dobrze że to Wiktor jest szefem i pozwolił nam zabrać dzieci. Pojechaliśmy pod bazę, zaparkowaliśmy i poszliśmy do bazy.

- Dobry. Cześć.

- Siema.

- Dzień dobry.

- Część!!!!

- To są te wasze maluchy?-Magda

- Dwójka z nich. Trzecie w przedszkolu.-Piotrek mnie wyprzedził z odpowiedzią.

- Chodźcie ściągniemy karteczki.

Poszłam z dziećmi do szatni i ściągłam im kurtki czapki oraz szaliki i rękawiczki.

- Dobra lećcie do taty ja się przebiorę.

- Oki.

Dzieci pobiegły A ja się przebrałam. Pi przebraniu się poszłam do nich dzieci siedziały u Piotrka na kolanach i się tuliły do niego. Słodki widok.

- Piotruś możesz iść się przebierać.

- Okej. Maluchy lećcie do mamy.

- Przepraszam bardzo ale może niech nie ryzykują bo ja nie widzę u nich skrzydeł. A jeśli nasz dla nich skrzydła to ja też chcę. Albo się obrażę.

Zaczęliśmy się śmiać. Dzieci przyszły do mnie a Piotrek że śmiechem poszedł się przebrać.

- Maluchy co jest?

- Nudzi nam się.

- Nie wzieliście żadnych zabawek?

- Nie.

- Ale A wzięłam. Tylko od taty trzeba kluczyki wywalczyć.

- Czemu wywalczyć A nie poprosić?

- Oo ty to słyszałeś.

- Oo tak słyszałem to.

- Oo chyba wpadłam.

- Oo chyba tak.

Zaczęliśmy się śmiać. Przytuliłam się do Piotrka i ściągłam mu z kieszeni kluczyki od auta i karetki tak żeby się nie skapł. Wszyscy nie wytrzymują ze śmiechu. Schowałam kluczyki do swoich kieszeni. Skończyliśmy się przytulać.

- Dasz kluczyki od auta pójdę po zabawki dla dzieci?

- Dam dam.

- Oki.

Szuka i nie może znaleźć kluczyków.

- Gdzie są moje kluczyki i od karetki i od auta?

- Piotruś z kąd my możemy to wiedzieć?

- Nie widzieliście ich?

- Nie!!!

Wszyscy razem odpowiedzieli i wszyscy się śmieją.

- A wy co gupawka złapała?

- Żebyś wiedział.- Tomek

- Dobra nie róbmy głupka z Piotrka. Martynka.- szef

- Ych ni dobra.-Dałam kluczyki od karetki Piotrowi.- A to zostaje ze mną.- wskazałam na kluczyki od auta.



Hejka. Chciałam napisać taki rozdział na wszystkich św wczoraj ale stwierdziłam że i tak wstawiłam 2 rozdziały więc trochę za dużo by było. Ale jeżeli chcecie to piszcie w kom to ja zrobię i jeszcze dzisiaj wstawię tak samo z halloween. W każdym razie mam nadzieję że rozdział się podoba. Gwiazdki i komentarze jak zawsze mile widziane. Pozdrawiam❤

MIŁOŚĆ TO LEKARSTWO/MAPI [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz