Rozdział IV

955 78 51
                                    

*Error p.o.v.*

Postanowiłem zaprosić Ink'a na spacer po ogrodzie w GardenTale. Piękna przyroda, ptaki śpiewają i rośliny kwitną. Chyba najlepszy czas aby oddać dla Ink'a zgubę.
Podsunąłem pędzel dla Ink'a , wyglądał na zdziwionego.
-Dopiero teraz mi się przypomniało że mi go zabrałeś.-przyznał zażenowany.
-A tak z innej kości. Podobał się prezent?
-...Tak i to bardzo.-uroczo się zarunienił.
-Miło mi.-naszą pogawędkę przerwało coś niespodziewanego.
-Error coś się stało?
-Ink, ciszej. Ktoś tu jest.-Inky wystraszył się tym faktem-słyszę Bluberrego, Outer'a i Lux...o nie...
-Co, się stało?-spytał zaniepokojony.
-Nie dość że idą w naszą stronę, to z drugiej idą również w naszym kierunku Dust, Killer, Horror oraz Fell. Mamy przerąbane.
-Szybko tam jest zaułek!-powiedział Inky.
Schowaliśmy się za zaułek. Na całe szczęście nikt nas nie zauważył. Za rogiem pojawiła się trójka z Strażników Słońca oraz czwórka z Mafii Księżyca. Była niemała sprzeczka. Ale co najgorsze mała Lux była w to w mieszana. Wszyscy wyciągnęli bronie.
-Ink schowaj się za mną.-już nie pytał tylko się schował. Gdy Lux była niedaleko mnie. Zatkałem jej usta (?) i pociągnąłem do siebie. Widocznie się mnie bała. Nie dziwię się. Gestem dłoni nakazałem jej milczenie i wtedy ją puściłem.
-Słuchaj jesteś za młoda i może ci się coś stać. Schowaj się, a ja ci dam znać jak będzie po wszystkim. Nikomu nie mów że mnie spotkałać dobrze?-powiedziałem, na co ona tylko pokiwała główką. Po chwili dodając
-Dlaczego pan mi pomaga? Przecież jest pan naszym wrogiem.
-Nie jestem bez serca. Dziecka do walki nie puszczę.
-A dlaczego pan swoim towarzyszom nie pomoże?
-Chcę zobaczyć czy sobie poradzą.-wytłumaczyłem.
Po jakiś 15 minutach bójka się skończyła. Wygrali strażnicy. Dałem znać młodej, że już koniec. Upomniałem ją, żeby powiedziała, że postanowiła się schować.
-Niewidzała cię. Całe szczęście.
-Bo mnie przygniotłeś do ściany ;_;
-Przepraszam! Nie chciałem!-tłumaczyłem się-ale przynajmniej takiego kurdupla za peleryną się nie zobaczy co nie?-uśmiechnąłem się głupio i kucnąłem aby być na wysokości Ink'a.
-...nie mam do ciebie siły...
-Ja do siebie też :>
-    -_-    -nawet tego nie skomentował-ale dziękuję że uchroniłeś małą Lux od niebezpieczeństwa.-powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w policzek. Zarumienił się na tęczowo, a ja na złoto. Uśmiechnąłem się do niego. On jest taki uroczy. I do tego się zakochałem w nim
#Frindzone...chyba.


*Time Skip*

Szliśmy przez ogród. Nagle Ink się o coś potkną i upadł. Upadł na ostry kamień i złamał nogę. Zaczęła płynąć krew. Przyznam mało to jej niebyło. Ink zaczą płakać.
-No chej nie płacz. Bardzo boli?
-Tak, i to bardzo.-odpowiedział.
Złożyłem to złamanie na co on krzykną. Zdjąłem swoją złotą wstęgę i związałem złamaną nogę Ink'a.
-Może wrócisz do domu?
-Nie...chcę jeszcze pochodzić z tobą.-powiedział. Wziąłem go na barana i tak chodziliśmy po ogrodzie. Wieczorem świetliki zaczęły latać i Ink próbował je złapać. Jeden świetlik usiadł mi na głowę i Ink trzepną ręką w moją czaszkę. To akurat bolało.
-A to za co?-spytałem.
-Za nico. Świetliki
łapię.-powiedział. Kiedy usiadłem na ławce zdjąłem Ink'a ze swoich barków i posadziłem na ławce. Sprawdziłem jak jego noga. Była okej, przestała krwawić, ale chodzić nie będzie mógł przez miesiąc.
-Może pójdziemy do domu Dream'a. Twój przyjaciel powinien zdysmfekować ci ranę.
-Nu! Nie chce!
-No ale...-i w tym momencie świetlik wleciał do mojego oczodołu i usiadł mi w środki czaszki.
-Ha! Pokarało!
-Pomógł byś ;_; to uczucie jest okropne.
-Okej. Tylko zgaś źrenice abym cię przypadkiem nie oślepił.
Zgasiłem jak powiedział i pędzlem namalował sobie pęsete i zaczął łapać tego natrętnego owada. Po 5 minutach nagle kaszlnąłem i on wypadł. Ink wyrzucił pęsete i złapał owada w ręce.
- MAM! NARESZCIE!
-Brawo. A teraz do domu.
-Nie chcę!...mam ci go tam spowrotem wrzucić?-
-Nie ;_; ale mam pomysł.
Wziąłem pędzel Ink'a i mizernie, ale jakoś stworzyłem słoik i podałem dla Ink'a. Włożył tam świetlka.
-A teraz pójdzesz?
-Nu....no dobrze.

*Ink p.o.v.*

Error wziął mnie na ręce, stworzył portal pod dom Dream'a i posadził mnie na ławeczce przed jego domem.
Pożegnał i odszedł. Zaraz po tym jak zamkną portal zapukałem do drzwi. Otworzył mi Dream i pomógł mi wejść. Zmienił mi opatrunek i wcisnąłem mu jakąś tandetną historyjkę co mi się stało. Zaprowadził mnie do domu. Zaraz po tym odszedł, a ja położyłem się spać. Lecz zamiast spać cały czas myślałem o Erro'rze.

*******************************

Pieczęć nas dzielącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz