Rozdział XI

89 8 1
                                    

Bailey

Gdy wróciliśmy, Will wciąż leżał nieprzytomny pod ścianą na końcu tunelu. Będę szczery, podobał mi się ten widok. To był pierwszy raz, kiedy Will rzeczywiście wyglądał niewinnie. Wyglądałby nieco lepiej, gdyby nie owinięta wokół jego głowy koszula i ta zaschnięta krew na twarzy. Fuj.

Okej. Może i była to trochę moja wina. Ale gdyby Will nie włóczyłby się po nocach nie wiadomo gdzie, to nic by mu się nie stało. Powinien był pomyśleć o tym wcześniej, jeśli nie chciał, żeby coś mu się stało. Mógł chodzić po dachu albo jakimiś podziemnymi tunelami prosto ze swojego pokoju na zewnątrz. Nie zdziwiłbym się ani trochę, gdyby okazało się, że takie istnieją.

Razem z Logan przenieśliśmy go do jego pokoju. Im później w nocy, tym ochrona stawała się spokojniejsza. Tym razem nie trafiliśmy na nikogo. Poszło szybko, gładko i sprawnie, co było miłą odmianą. Miał przy sobie klucz z numerem pokoju, co znacznie ułatwiło sprawę. Sprawdzanie każdego pokoju po kolei stuprocentowo skończyłoby się trafieniem na ochroniarzy.

Zabrałem swoją koszulę i razem z Logan udaliśmy się do mojego pokoju.

– Może w końcu dowiemy się czegoś porządnego – burknęła, gdy zakluczyłem za nami drzwi.

Przytaknąłem i sięgnąłem do kieszeni spodni po pendrive'a od szefa.

– Pod łóżkiem jest laptop. Możesz go wyjąć? – poprosiłem Logan. W międzyczasie schowałem brudną koszulę do torby z rzeczami, o których istnieniu nie chcę, żeby ktokolwiek poza mną i Logan wiedział.

Sięgnęła po niego, po czym usadowiła się wygodnie na łóżku z laptopem na kolanach. Rzuciłem jej pendrive'a, a ona od razu go podpięła.

Usiadłem obok i zerknąłem na ekran. Przez kilka długich sekund nic się nie działo. Zaczynałem obawiać się, że szef dał nam uszkodzony gadżet i nic nie zobaczymy, ale wreszcie coś się pojawiło. Nie otwarł się żaden folder, laptop nawet nie powiadomił nas, że wykrył pendrive'a. Wyskoczyło okienko, a na nim aktualny widok z kamery przed głównym wejściem do szkoły. Obok niego były miniaturki z całą resztą kamer. Mogliśmy przewijać i sprawdzać konkretne daty i godziny. Dostaliśmy dokładnie to, czego chcieliśmy. Chociaż raz.

– Sprawdź dziewiąty października – poleciłem Logan. – Zobaczymy, gdzie była Pris.

Wybrała odpowiednią datę, przewinęła do późnych godzin i zaczęliśmy wypatrywać na kamerach Pris. Długo nic się nie działo. Dopiero niedługo przed pierwszą w nocy ze swojego pokoju wyszła Pris. Najpierw tylko wychyliła głowę i nerwowo rozejrzała się dookoła, wyglądając ochroniarzy. Spojrzałem na inną kamerę, akurat wtedy zajmowali się kupowaniem batonów z automatu korytarz niżej. Jak tylko skończymy z tą akcją, to mam nadzieję, że zastąpią tych ochroniarzy lepszymi, bo to, co się dzieje podczas ich zmian, to niezły żart.

Pris wyszła na korytarz i udała się do męskiego skrzydła. Każdy krok robiła z pewnością, dokładnie wiedziała, że idzie, ale wciąż nerwowo się rozglądała na wypadek, gdyby ktoś był w pobliżu. I, jak wcześniej przyznała się Logan, rzeczywiście poszła do pokoju Lance'a. Wyciągnęła z kieszeni klucz, przekręciła go w zamku, po czym weszła do środka. Wyszła dopiero po kilku minutach, ocierając z twarzy łzy. Nie wiem, coś we mnie wtedy pękło. Do tej pory traktowałem Lance'a i resztę jak jakieś dzieciaki, które nie były zbyt ważne. Dopiero po tym dotarło do mnie, że oni mieli przyjaciół, bliskie osoby, którym na nich zależało. Lance miał Pris, dziewczynę, która tęskniła za nim i płakała, ponieważ prawie umarł.

– Mówiła prawdę – szepnąłem nieco drżącym głosem, starając się nie dać smutkowi przesiąknąć mojego głosu.

Logan milcząco skinęła głową.

(keep it) UndercoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz