Rozdział XIII

62 9 0
                                    

Logan

Nie miałam okazji porozmawiać z Beau od czasu wypadku Praveena. Ciągle był zbyt zajęty, żeby stanąć na chwilę w jednym miejscu i porozmawiać. Jego popularność w Akademii wydawała się logiczna – to Beau, prawie wszyscy zdawali się go lubić – a jednocześnie wciąż zaskakiwało mnie, jak prawie każda mijana osoba się z nim witała, zagadywała go, pytała, czy wszystko z nim w porządku po ostatnich wydarzeniach. Dobra, przyznaję, miło byłoby spędzić z nim chwilę czasu, ale jego ostatni brak czasu dał mi okazję do skupienia się na innych osobach, co do tego czasu nieco zaniedbywałam.

Nadeszła połowa października, od dłuższego czasu ciągle tylko padało i było pochmurno, więc jak tylko Pris dowiedziała się, że cały dzień ma być ładna pogoda, postanowiła zorganizować piknik w ogrodach. Zaprosiła wszystkie dziewczyny ze swojej grupki, a także mnie. Czy to znaczyło, że postrzegała mnie jako członkinię jej kultu ubóstwiania drogich kosmetyków i designerskich ubrań? Powinnam przestać tak o niej myśleć, jak na razie była dla mnie tylko i wyłącznie miła.

Ella mogła nie podzielać mojego zdania. Dziewczyna siedziała w najdalszym kącie różowo-złotego koca wielkości całej łazienki w moim mieszkaniu. Pris łypała na nią nieufnie, jakby szykując się do ataku. Skoro chłopak Pris prawie umarł od czegoś, co sprzedała mu jej "przyjaciółka", nie mogę się jej dziwić. Gdyby ktoś zrobił coś takiego moim rodzicom, to osobiście dopilnowałabym, żeby ta osoba jak najdłużej gniła w więzieniu (i ja, legalnie, mogę to zrobić – Pris niekoniecznie). Ciekawe, dlaczego Pris w ogóle zaprosiła Ellę.

– Pris, Dre naprawdę zapisał się do Stowarzyszenia? – zapytała Simone, przerywając niezręczną ciszę.

Dre w Stowarzyszeniu? To nowość.

Spojrzenie Pris w ciągu sekundy złagodniało. Wystarczyło, że oderwała wzrok od Elli. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę koczować pod pokojem Elli, żeby Pris jej nie zabiła w trakcie snu. Ewentualnie obserwować chociaż od czasu do czasu drzwi jej pokoju na nagraniach.

– O czym mówicie? – przyłączyłam się, starając się brzmieć najniewinniej, jak tylko mogłam. – Co to za "Stowarzyszenie"?

Wszystkie nagle obróciły głowy w moim kierunku, jakby wyrosła mi druga głowa.

Simone odezwała się jako pierwsza:

– Stowarzyszenie Przyjaciół Natury.

– Albo przyjaciół grupowego palenia trawki – mruknęła pod nosem Ava. – Wszyscy wiedzą, że nie robią tam nic z roślinami oprócz spalania ich.

Bailey miał iść w zeszłą niedzielę na ich spotkanie. Trent, druga ofiara, należał do Stowarzyszenia, a Bailey miał pójść i się czegoś dowiedzieć. Świetnie mu poszło. Zanotowałam sobie w pamięci, żeby go o to później zapytać.

– Co nauczyciele tu robią poza lekcjami? Zdają się całkiem nie istnieć.

– Uważają, że ja i Dre świetnie sobie radzimy – odparła ze śmiechem. To nie było ani troszeczkę zaskakujące odkrycie, ale jej śmiech był równie miły dla ucha co śpiew skowronka. – Co do Dre, to nie wiem, czy dołączył. Nic mi o tym nie mówił. Może Henke coś wie. – Wzruszyła ramionami.

Dziewczyny zaczęły wymieniać się między sobą historiami o Stowarzyszeniu, jakie zasłyszały przez ostatnie lata. Według jednej z nich, Trent należał do Stowarzyszenia tylko dlatego, że rozwalił jeden z żywopłotów (w kształcie jednorożca, którego wykonanie kosztowało pewnie więcej niż kosztowałoby stworzenie prawdziwego) i dyrektor szkoły uznał te zajęcia za odpowiednią karę. Miał nauczyć się dbać o rośliny, a skończył jarając.

(keep it) UndercoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz