Rozdział XII

83 9 0
                                    

WYBACZCIE ZA TAK DŁUGĄ PRZERWĘ 


Logan

Nie mogłam powstrzymać myśli, że Erik García brzmi o niebo lepiej niż Bailey Lindberg. Erik García brzmi jak facet, który swoim zabójczym wyglądem i stylem rozwiązywałby wszystkie problemy, wyglądając przy tym jak gwiazda filmów akcji. Bailey Lindberg z drugiej strony brzmiał jak nieporadna klucha podejmująca najgorsze możliwe decyzje życiowe.

Erik i Bailey byli jednym facetem, który lądował gdzieś w środku obu tych charakterów, tworząc chaotycznie dobrego gościa, którym był mój partner.

Obracałam w dłoni zdjęcie z naszą dwójką i Willem. W Akademii mieli na tyle dobre kamery, że dało się z nich rozpoznać twarze. Na naszą niekorzyść. Z całej naszej trójki w najlepszej sytuacji był Will, którego twarz częściowo zakrywał opatrunek zrobiony z koszuli Bailiego, przez co był kompletnie nierozpoznawalny (a może w najgorszej – nie będzie w stanie dowieść, że to jemu stała się wtedy krzywda). Podtrzymywaliśmy go jak dzieciaka, który za bardzo upił się na imprezie i nie potrafił sam się doczołgać do domu. Bailey patrzył gdzieś w bok, ukazując jedynie swój profil. Rozpoznanie go wcale nie było tak proste, ale jego wzrost, ostro zarysowana szczęka i te wiecznie potargane ciemnobrązowe włosy znacznie to ułatwiały. A widząc kawałek dalej niską brunetkę z wyrazem twarzy przywodzącym na myśl ponurą Wednesday Addams, pewność, że to właśnie my wzrastała do 97%.

Wpatrywałam się w to zdjęcie przez dobre pięć minut, skupiając się cały czas na naszych twarzach, zanim przyjrzałam się innym szczegółom i zauważyłam malutkie proste litery, zlewające się z czarno-białą fotografią. Charakter pisma wyglądał dokładnie tak samo jak ten, którym zapisano nasze nazwiska.

– Bailey, patrz. – Podłożyłam mu zdjęcie pod nos. – Lewy dolny róg.

– "Kamery wam nie pomogą"? Co? Czekaj. – Wygrzebał spod łóżka laptopa i usiadł razem z nim przy biurku. Sięgnął jeszcze do kieszeni swoich spodni. Wyjął z niej pendrive'a, którego od razu podpiął pod laptopa. Zaraz po tym na ekranie pojawił się widok z kamer. – I tak musimy sprawdzić. Cholera, nie wiem nawet, od czego zacząć.

Cała radość po duecie z Pris wyparowała w mgnieniu oka, zastąpiona przez niepewność wywołaną znalezioną kopertą. Dołączyłam do przygarbionego Bailiego, który cofał nagranie do czasu, kiedy wyszliśmy ze swoich pokoi na spotkanie chóru. Ktoś w tym czasie zdążył włamać się do pokoju Bailiego i przykleić kopertę do drzwi. Na jednej z kamer dokładnie było widać drzwi do pokoju Bailiego, przez co sprawca nie miał szans uniknąć zostania złapanym na filmie.

– No dobra, to się stało między szesnastą a siedemnastą – mruknął do siebie Bailey i dodał głośniej: – Wyszliśmy szybciej niż reszta. Ich od razu możemy skreślić.

Uważnie przyglądaliśmy się drzwiom, a czas na dole nagrania mijał. Obok pokoju Bailiego przeszło dość sporo osób, ale żadna z nich nawet się nie zatrzymała, a co dopiero próbowała się włamać. Dotarliśmy do momentu, w którym weszliśmy do pokoju. Nikt przed nami tego nie zrobił.

Kazałam mu jeszcze raz przewinąć do szesnastej.

– Ktoś przy nich grzebał?

Wzruszył ramionami. Wyglądał na równie zagubionego, co ja.

– Nie wiem. Może. Wszystko wygląda w porządku. Tylko... Nic tu nie ma.

– Czy ten ktoś mógł wejść tu inaczej? Nie zostawiłeś otwartego okna? – zapytałam, spoglądając na okno, które było jednak zamknięte. – Nie zostawiłeś.

(keep it) UndercoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz