~Magnus~
Leżałem rankiem w łóżku i z przekrzywioną głową patrzyłem w bok, na okno, za którym padał deszcz. Pojedyncze kropelki wody osiadły na powierzchni szyby. Jednocześnie głaskałem miękkie futro Prezesa Miau, który od momentu, gdy się obudziłem, leżał na moim brzuchu i wydawało by się, że ma zamiar tam zostać.Zacząłem rozmyślać o na pozór bezuczuciowym, zamkniętym w sobie i przepełnionym nienawiścią, przystojnym Nocnym Łowcy. Nie chciałem wierzyć w nienawiść chłopaka do Podziemnych. Gdyż akurat tym szczegółem przypominał Valentine'a...
Do dziś, gdy tylko sobie o nim przypomnę, czuję gorący smak krwi w ustach i zimne ostrze, które z jego rąk zostało wbite w moje plecy znienacka, gdy pomagałem Podziemnemu. Cóż, lepiej o tym nie myśleć, Valentine nie żyje i tylko to się liczy. Tia...
Poza tym, nie widziałem u siebie Nocnych Łowców od kilku dni. Nie widywałem ich na mieście, bądź w innych okolicznościach. Zająłem się więc pracą, klientami, odwiedzinami ulubionych klubów nocnych albo przyjaciół. Jednak Alexander Lightwood wciąż był częstym gościem w mojej głowie...
Nagle przypomniałem sobie o numerze telefonu Isabelle, którego mi zostawiła. Czy właśnie w razie takich sytuacji miał mi się on przydawać?
Z tą myślą i rosnącym w środku zdeterminowaniem, wręcz gotowością na jakąś nieistniejącą wojnę, zerwałem się z łóżka. Zapomniałem niestety o Prezesie, który przerażony i najeżony wylądował w kącie mojej sypialni.
- Przepraszam, kochanie - podszedłem z rozbawieniem do kota, wziąłem go na ręce i odstawiłem na łóżko.
Zaraz po tym z powrotem się zerwałem i popędziłem do kuchni, po drodze chwytając telefon do ręki. Gdy już dopadłem szarych drzwi, na których znajdował się numer do Isabelle i Aleca, zacząłem wystukiwać ciąg liter w płaski ekran telefonu, a po chwili już dzwoniłem.
- Hallo? - dziewczęcy głos odezwał się po zaledwie dwóch sygnałach. - Meliorn?
- Em... - zmarszczyłem brwi w skupieniu, jednak za moment zaśmiałem się cicho. - Cóż za Meliorn?
- Oh, Magnus! Wybacz, Meliorn to mój były - westchnęła ciężko Isabelle. - No nieważne. Po co dzwonisz?
- A masz czas? - spytałem i zacząłem powolnym krokiem kierować się do salonu.
Jednak ciągle nie opuszczało mnie poczucie niepokoju i wątpliwości co do tego, czego o Alexandrze miałem dowiedzieć się od jego siostry.
- No pewnie, że mam. A co, nudzisz się? Jak się nudzisz, to zadzwoń lepiej do Aleca.
- Ja właśnie w jego sprawie - przyznałem w pośpiechu. - Po prostu nie było was u mnie kilka dni. Wszystko w porządku?
- Emm... - niepewny głos dziewczyny przyprawił mnie o ciarki, na myśl o tym, że Alexandrowi mogło się coś stać. - I tak i nie.
- Mogłabyś jaśniej? - zestresowany opadłem na kanapę.
- Tiaa... Po prostu rodzice dowiedzieli się, gdzie Alec spędził wcześniejsze dwie noce. Wiesz, mówił im, że pomagał Przyziemnym, i w pierwszym przypadku to pomogło, ale w drugim już nie - westchnęła. - No i dowiedzieli się, że spał u ciebie. I Alec od tamtej pory na przesrane.
- Em... O czym ty mówisz?
- O tym, że nie przychodzimy do ciebie, bo po prostu nie chcemy go przemęczać. Na wszystkie misje musi z nami chodzić, załatwia też więcej spraw jeśli chodzi o nieporozumienia Podziemnych, a przez noce wypełnia papiery. I do tego więcej musi trenować z Clary. Gdybyś zobaczył jego wory pod oczami...
CZYTASZ
𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Alexander Gideon Lightwood to młody Nocny Łowca. Zamknięty w sobie szatyn z całych sił stara się żyć bez uczuć i emocji. A jeśli Alec się uśmiechnie, graniczyć będzie to z cudem. Magnus Bane to Wysoki Czarownik Brooklynu. S...