Rozdział 32

4.5K 374 81
                                    

~Magnus~
Siedziałem przed Alexandrem i patrzyłem jak chłopak je. Czułem już, że wszystko jest w porządku i tak, jak należy. Jakby wszystko było na swoim miejscu. Spokojnie. Z Alekiem w jednym pomieszczeniu, mogąc go całować i przytulać kiedy chcę, nie musząc się od tego powstrzymywać. To było takie uczucie, jakbym w końcu znalazł dobrą ścieżkę w całym moim życiu. I zamierzałem nią podążać. Ciekawe, czy Lightwood czuję się podobnie...

- Po kolacji nauczysz mnie trochę czarować? - spytał chłopak, unosząc na mnie spojrzenie swoich przepełnionych nadzieją, błękitnych oczu.

- Zapewne nie przeczytałeś jeszcze żadnego zdania z jakiejkolwiek książki o magii - oznajmiłem z rozbawieniem i jak największą prawdą. - Nie znasz nawet teorii.

- A to moja wina? - oburzył się nagle, jednak zauważyłem wesołe drgnięcie w kącikach jego ust. - Kto zaczął się do mnie dobierać?

- Chciałeś tego - zamruczałem z pewnością w głosie.

- Kto tak powiedział?

- Duch tego demona ośmiornicy który, jak się zapierałeś, strasznie cię zmolestował. Czyli dotknął nogi.

- To było straszne molestowanie... - chłopak wymierzył we mnie srebrnym widelcem w akcie oskarżenia. - I teraz będę się bał chodzić do twojej łazienki...

- Jaki problem? Pójdziemy razem - sugestywnie poruszyłem brwiami. - Będzie milej.

- Wystarczy mi mój łuk - oznajmił lekko rozbawiony Łowca, a ja wbiłem wzrok w jego maleńki uśmiech. Nigdy nie znudzi mi się ten widok.

- Psujesz atmosferę.

- Łuk przynajmniej nie będzie mi przeszkadzał. Poczekaj tylko, aż dowiem się czego ty się boisz. Wsadzę ci to coś pod kołdrę gdy będziesz spał.

- W takim razie boję się ciebie nago... - wróciłem wzrokiem do oczu Aleca. Ten nimi przewrócił, lekko uśmiechając się z satysfakcjonującym mnie zadowoleniem, i wziął ostatni kęs swojej kolacji czym był makaron z serem. Zorientowałem się, że ten Łowca milczy, o ile powiem coś prawdziwego. Napewno to wykorzystam.

- To idziemy czarować? - spytał Lightwood, jednak gdy spojrzał na mój pełny talerz spowrotem usiadł na krześle z którego powoli wstawał. - Dlaczego nic nie zjadłeś?

- Zwyczajnie w świecie nie jestem głodny - oznajmiłem z lekkim uśmiechem, jednak Łowca nie wyglądał na przekonanego. - I patrzyłem się na ciebie.

- Obiadu też mało zjadłeś.

- Patrzysz mi do talerza?

- Mogę zacząć częściej to robić - posłał mi delikatny uśmiech, który był nad wyraz przepełniony zatroskaniem. - Zjedz coś, albo nie wstaniesz od tego stołu.

- Mój uroczy Nefilim... - westchnąłem z dużym zadowoleniem. - Zjem, jeśli mi pomożesz.

- Ja już się najadłem.

- W inny sposób - zaśmiałem się cicho i odrobinę odsunąłem od stołu. Poklepałem swoje uda, patrząc na Aleca z szerszym uśmiechem. - Chodź tutaj.

- Ostatnio siedziałem na czyichś kolanach jak miałem... Dwa lata? Wybacz, ale nie zrobię tego teraz - pokręcił przecząco głową, jednak z wahaniem.

- Pora to zmienić. Teraz masz na czyich kolanach siedzieć, więc serdecznie zapraszam.

- Dlaczego jesteś taki upierdliwy? - spojrzał na mnie badawczym spojrzeniem.

- Bo chcę posiedzieć z ukochanym na kolankach? - spytałem z barwą rozbawienia i nadziei w głosie. Lightwood podrapał się po głowie jakby się zastanawiał. Jednak po tym wbił wzrok w swój pusty talerz, zaczął o czymś myśleć, a wtedy delikatne rumieńce wpływały na jego policzki. Dlaczego nie potrafię czytać w myślach...?

~Alec~
- O czym myślisz? - spytał nagle Magnus gdy nie odezwałem się przez dłuższy czas. Postanowiłem być z nim szczery, bo co może mi zaszkodzić...?

- O nas - wzruszyłem ramionami i niepewnie uniosłem wzrok na czarownika. Cieszyłem się, że nie nie ukrywa przede mną swoich kocich oczu.

- Am... Dokładniej? - spytał z lekkim strachem w głosie. Uśmiechnąłem się na to pokrzepiająco. Bane jest uroczy. - Coś jest nie tak?

- Nie w tym rzecz. Po prostu... Nie chcę, żeby narazie ktoś się o tym dowiedział - powiedziałem powoli, i szczerze obawiając się reakcji Magnusa. Jednak czarownik tylko cicho odetchnął z ulgą.

- A już się bałem że źle całuję... - uśmiechnął się po chwili. - Spokojnie Nocny Łowco, nikt nie dowie się o twoim kwitnącym romansie z czarownikiem.

- W porządku - lekko kiwnąłem głową, i nie chcąc siedzieć przy stole przez resztę życia, postanowiłem "pomóc" Magnusowi w jedzeniu. Chociaż miałem ku temu obawy. Mimo wszystko wstałem ze swojego miejsca i okrążyłem jasny stół by ustać przy czarowniku.

- Czyżbyś był taki dobry i jednak chciał mi pomóc? - spytał ze zwycięskim uśmiechem, który zbyłem bez zbędnych komentarzy. Oberwie za to jakoś, tylko potem.

- A był byś tak dobry i w ciszy skorzystał z mojej usługi?

- Darmowe usługi... Podoba mi się to. Cóż, jak chcesz w ciszy, to będzie w ciszy - posłał mi zadowolony uśmiech i poklepał swoje nogi. No, raz kozie śmierć...

Wziąłem oddech i szybkim ruchem usadowiłem się bokiem na kolanach Bane'a. Zamknąłem oczy i natychmiast schowałem głowę w zagłębieniu jego szyi, nie chcąc widzieć tych jego dwuznacznych uśmieszków czy spojrzeń, od których zasłaniam swoją twarz gdy czuję, że zaczynam się rumienić... Niedopuszczalne, a jednak.

Tak się sie tego bałem, a śmiało mogłem ocenić tą pozycję w wysokiej skali przyjemności. Albo Magnus ma po prostu wygodne kolana. Poczułem tylko jak jego ręka oplata mnie w talii, wywołując moje nieprzyzwyczajone do takiego dotyku drgnięcie ciała, i usłyszałem w końcu dźwięk sztućca obijanego o ceramikę talerza.

***
~Magnus~
- Patrz i powtarzaj moje ruchy - powiedziałem powoli, ruszając swoimi rękoma i naśladując nimi falę wzburzonego oceanu. Niebieskie i jasne płomyki pojawiły się od razu. - Jak narazie wyłącz swój umysł i uspokuj się... Jakbyś był na lekcji jogi - posłałem Alexandrowi leniwy uśmiech.

- Nigdy nie byłem na lekcji jogi - oznajmił i próbował naśladować moje ruchy. Szły mu trochę chaotycznie i niepewnie, ale spod bladych dłoni buchnęły najpierw złote iskry. Przy śmielszych ruchach podejrzewam już płomienie. Dodatkowo Nocny Łowca zdawał się być zamyślony, przez co zapewne nie mógł się lepiej skupić.

- Skup się - powiedziałem więc. - A skoro nie byłeś na lekcji jogi, to się szykuj bo cię tam kiedyś zabiorę.

Chłopak już mnie nie słuchał. Wzrokiem śledził swoje ręce sunące się w powietrzu. Czasami marszczył brwi i wstrzymywał oddech, a ja zauważyłem że jeszcze dużo przed nami. Musi nauczyć się kontrolować swoje moce. Szczególnie teraz, bo akurat moja lampka stojąca na regale przy nas, została skazana na niesłuszną, zbyt szybką śmierć, wymierzoną przez rozpędzone i magiczne płomienie.

- Kurwa... - sapnął z niezadowoleniem Lightwood, opuszczając ręce wzdłuż swojego ciała jakby bojąc się kolejnych szkód. Spojrzał z dezaprobatą na zepsutą i połamaną lampkę leżącą pod regałem. Dla mnie nie stanowiła ona jakiegoś większego powodu do płaczu ze względu na jej koniec. - Przepraszam.

- Luz, seksiaku. Nie będę rozpaczał za lampką którą kupiłem tylko dlatego, że była w promocji - parsknąłem cichym śmiechem i jednym pstryknięciem palców pozbyłem się szkód z podłogi. Wróciłem wzrokiem na Aleca, który patrzył na mnie z lekkim niezrozumieniem na twarzy. Zastanowiłem się nad swoimi słowami.

- Seksiaku?

- Alexander... Do jasnej cholery no! - podniosłem głos, mając ochotę roześmiać się przez orientację Nocnego Łowcy. Chłopak posłała mi kolejne pytające spojrzenie, a z mojego gardła wydarł się niepowstrzymany, zduszony rechot. - Jesteś pieprzoną bombą seksu, i dziwisz się, że nazywam cię seksiakiem? I uwierz, moja koszulka na tobie tylko bardziej mnie podnieca. Do tego te krótkie spodenki osłaniające twoje zgrabne nóżki, które, gdy sobie tylko pomyślę, jak kiedyś będą się przede mną rozkładać to m...

- Starczy! - krzyknął panicznym piskiem, a ja szczerze się roześmiałem, jeszcze przed tym widząc czerwoną twarz Łowcy. Mogę się tak bawić cały czas.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz