Rozdział 40

3.9K 324 65
                                    

~Alec~
Magnus skończył swoje czary na mojej osobie jakieś pół godziny temu. Rana niedługo powinna zagoić się do końca. Na całe szczęście, bo przecież do czego przyda się niepełnosprawny Nocny Łowca? Wystarczającą dla mnie męczarnią jest to, że nawet przy delikatnym i zwykłym ruchu, brzuch daje o sobie znać w niebyt przyjemny sposób. Przynajmniej mam Magnusa. Ten Łaskawca, niedawno łaskawie postanowił się nade mną zlitować i dać ubranie. Okazało się one miękkie i bardzo przytulne, czego się nie spodziewałem. W końcu kto by pomyślał, że Magnus Bane, ten co nosi na sobie obcisłe, lśniące brokatem rurki i równie obcisłe koszule, w swojej szafie będzie miał zwykły, szary dres? Dobra, nie zwykły, bo markowy, ale dres. Dres! Nigdy nie widziałem go w dresie.

Poza tym, czarownik chyba bardziej wciągnął się w bajkę niż ja. Możliwe, iż Jace nie był tak bardzo pochłonięty Teletubisiami, jak jest teraz Magnus. Mężczyzna siedząc na ziemi, opiera się plecami o kanapę na której wciąż leżę ja, i jak zauważyłem od pół godziny, chyba nie będzie przeszkadzało mu to, jeśli w końcu w takiej pozycji zaśnie. Dość zabawne.

Ale muszę na siebie zwrócić uwagę. W końcu nie wiem, ile będę mógł tu być, a skoro już jestem - mam zamiar to wykorzystać. Muszę nacieszyć się obecnością... Mojego chłopaka.

~Magnus~
Nie miałem pojęcia, że ta kolorowa bajka będzie w stanie tak bardzo pochłonąć moją duszę. Cóż, mogę zrzucić winę na zwykłe zmęczenie przez uprawianie magii uzdrawiającej.

Poczułem nagle, jak czyjaś dłoń - długo nie musiałem się wcale zastanawiać do kogo ona należała - czułym gestem zatapia się w moich włosach. Przymrużyłem oczy i mruknąłem przeciągle, wyrażając swoje podziękowanie i zadowolenie. Uroczy Lightwood.

Chłodne palce zatopiły się całe na czubku mojej czupryny, sprawiając wrażenie, jakbym zawitał u profesjonalnego masażysty... Cudne uczucie. Odchyliłem głowę do tyłu by ułatwić zadanie chłopakowi, nie przejmując się tym, że moja fryzura ułożona na żel ulegnie zniszczeniu. Mówi się trudno. Kątem oka nadal oglądałem bajkę, mrucząc przez uzyskane spełnienie z przyjemnego głaskania po głowie, ale chyba Alec robił to po coś. Czyżby chciał zwrócić na siebie moją uwagę? Napewno tak. I jak najbardziej się mi to podobało.

- Jesteś zazdrosny o Teletubisie... - wymruczałem tkliwym głosikiem zadowolonej osoby, przechylając głowę w bok, by móc dojrzeć twarz Aleca. Jak podejrzewałem, Łowca wpatrzony był we mnie. W kobaltowych tęczówkach tańczyły rozleniwione iskierki.

- Możliwe... - mruknął i ponownie wykonał okrągły ruch palcami zwiedzającymi moją głowę pomiędzy włosami. Przymknąłem oczy i ufnie oddałem się nęcącej pieszczocie.

- Możesz mnie tak usypiać, wiesz...? - spytałem cicho, powoli odrywając się od rzeczywistości. Na diabła, dłonie Alexandra działaby cuda!

- Właśnie widzę - zachichotał z nieśmiałą satysfakcją w głosie. - Powiedz... Ile tu będę? U ciebie w domu?

- Jak najdłużej - oznajmiłem bez jakiegokolwiek zastanawianie i otworzyłem szerzej oczy. - Mogę nawet poprosić. Zostaniesz?

- Chciałbym... - Alec odwrócił wzrok. - Ale chyba powinienem wrócić do Instytutu. Może znowu byłem śledzony... - westchnął z niezadowoleniem, a ja z podobnym niezadowoleniem i zgadzając się z nim, zmarszczyłem brwi. I też z tego powodu, iż chłopak zabrał z moich włosów swoją dłoń. - I nie chcę znowu słuchać narzekań rodziców.

- Wciąż jesteś ranny. Powinieneś zostać.

- A co Isabelle powie rodzicom? - utkwił we mnie swoje niepewne spojrzenie. - I to znowu?

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz