Rozdział 28

4.1K 351 112
                                    

~Magnus~
- MAGNUS! - krzyknął przerażony głos Alexandra, a ja, zaniepokojony zagrożonym bezpieczeństwem mojego Nocnego Łowcy, natychmiast zerwałem się z miejsca i popędziłem do łazienki.

Potrząsnąłem klamką, lecz drzwi były zakluczone. Kurwa...!

Otworzyłem je więc szybkim pstryknięciem palców i wbiłem do łazienki na ratunek Alecowi, który...

Mokry Alexander Lightwood, z jedynie zawiniętym ręcznikiem wokół bioder, którego kurczowo trzymał pięścią, przyklejony był plecami do ściany. Wolną ręką wskazywał na wpół otwartą kabinę prysznicową.

Rozbawiło mnie przerażenie na jego twarzy, ale umięśniony, pokryty runami tors skutecznie odwracał moją uwagę... I do tego połyskujący od wody! Gdzie mój aparat...

Korzystając z okazji, że Łowca nie patrzy w moją stronę, zrobiłem mu szybciutko kilka zdjęć i z powrotem schowałem urządzenie.

Oderwałem zahipnotyzowany wzrok od jego ciała, co było bardzo trudne, i spojrzałem na kabinę prysznicową.

- Co to, kurwa, jest?! - krzyknął Alec, nadal wskazując do środka kabiny. - Co ty trzymasz w tej łazience?!

- Nie wiem - zaśmiałem się cicho pod nosem i podszedłem do kabiny, by otworzyć szerzej jej drzwi. I jakże wielkie było moje zdziwienie i zadowolenie w jednym, gdy z otworu kabiny wystawała ciemna, mokra macka. - A, tu jesteś!

~Alec~
Z szybko bijącym sercem patrzyłem na Magnusa, który chyba ucieszył się z powodu tego czegoś, czego od widoku ja prawie dostałem zawału.

Zwyczajnie się kąpałem, aż tu nagle jakaś oślizła macka dotyka mojej nogi...!

Bane chwilę majstrował w kabinie prysznicowej, a kiedy z niej wyszedł, odsunąłem się na najdalszy kąt łazienki, byleby być jak najdalej od niego i tego stwora, którego trzymał w rękach... Ośmiornica...?!

- Co do... - stęknąłem osłupiały, lecz chyba nie miałem słów na to, co się dzieje...

- Taki mały demon - oznajmił dziwnie zadowolony Magnus.

Macki tego czegoś owijały się wokół jego dłoni... Fuj... Mógłbym rzec, że nawet poczułem kompletnie niezrozumiałą mi zazdrość.

- Kilka tygodni temu wywołałam go dla jakiegoś klienta. Potem ta menda mi uciekła. I przez cały czas siedziałeś w mojej kanalizacji? - z pytaniem skierował się do ośmiornicowatego demona. - A już myślałem, że wyskoczyłeś przez okno!

Co jest nie tak z tym czarownikiem...? I ja mam tu zostać na kilka dni?!

- Weź... - mruknąłem, postanawiając się w końcu odezwać. Nie mogłem dłużej patrzeć na te paskudne coś... - Weź to zabierz stąd.

- Dlaczego tak krzyczałeś? - rozbawiony Bane spojrzał na mnie. - Bałem się, że ktoś cię morduje albo molestuje w mojej własnej łazience.

- Bo molestował! To coś dotknęło mojej nogi! - oburzyłem się.

- Oh, dzięki Bogu, że tylko tyle - z powrotem spojrzał na demona w swoich rękach i uśmiechnął się do niego... I pogłaskał...

- Tylko tyle?!

- Jakbyś to wkurzył, stracił byś gałki oczne, o ile nie uszy - czarownik posłał mi wymowne, ale wciąż zadowolone, spojrzenie.

- Na Anioła...- jęknąłem bezsilnie, nie widząc sensu w tej rozmowie. - Pozostawię to bez komentarza... Po prostu się tego pozbądź.

- Tiaa...

- Magnus? - spytałem, a czarownik nie zareagował. - Bane?

Zrozumiałem, że mężczyzna zapatrzył się na... Mój brzuch. No tak, mam tylko ręcznik od pasa w dół. Jaki ja jestem głupi.

Ale chwila... Aż tak mu się podobam...? To... Nawet pocieszające.

- Magnus! - krzyknąłem po dłuższej chwili, a czarownik powędrował swoim wręcz lubieżnym wzrokiem w górę mojego ciała, zatrzymując się w końcu na moich oczach. - Mógłbyś wyjść? Chcę się ubrać.

- Oczywiście, Alec - uśmiechnął się, spojrzał na ośmiornicę w swoich rękach i skierował się do wyjścia z łazienki, a ja odsuwałem się na tyle, na ile pozwoliły mi ściany i meble w pomieszczeniu.

Wziąłem głębszy oddech i przetarłem mokre włosy. Skoro przy zwykłym prysznicu spotykam jakąś ośmiornicę, to naprawdę zaczynam się bać przyszłych kilku dni w domu Magnusa...

Postanowiłem szybko się ogarnąć. Zacząłem wycierać się ręcznikiem, czasami zerkając do lustra i sprawdzając, czy moje włosy wyglądają choć trochę normalnie, a potem zacząłem się ubierać.

Krótkie i zielone spodenki były znośne, mimo swojego jaskrawego koloru. A koszulka była czarna, z jakimś błyszczącym napisem na środku. Lecz zauważyłem tylko słowo "mrugnij" więc pomyślałem, że to nic takiego. A przynajmniej miałem taką nadzieję.

Po przebraniu się wyszedłem z łazienki. Poczułem kuszące zapachy wydobywające się z kuchni, więc tam właśnie się udałem, czując, że jestem dość głodny. A gotowanie Magnusa zasługiwało na złoty medal.

Wszedłem do kuchni i zauważyłem Magnusa, który do wazoniku stojącego po środku wystawionego stołu wsadził czerwoną różę...

Normalnie powiedziałbym, że przesadza, i to po całości, ale te wszystkie, drobne znaki były po prostu miłe. I urocze. I sprawiały, że sam Magnus Bane wydawał się jeszcze bardziej uroczy.

Czarownik po chwili zdał sobie sprawę z mojej obecności w pomieszczeniu i odwrócił się, posyłając mi wesoły uśmiech. Zerknął na koszulkę, którą miałem na sobie. Coś z nią jest chyba nie tak...

Nim na nią spojrzałem, zawiesiłem pytające spojrzenie na Magnusie, który puścił mi oczko. Kompletnie nie zrozumiałem tej aluzji. Więc po prostu spytałem:

- Dlaczego do mnie mrugasz?

- Ojj, Alec. Spójrz na swoją śliczną koszulkę.

I jak powiedział, tak zrobiłem. Rękoma wyciągnąłem ją trochę do przodu, by lepiej przyjrzeć się napisowi, który, jak zobaczyłem po chwili, głosił - ,,mrugnij, jeśli mnie chcesz".

Okey... Pozostaje tylko pytanie... Dlaczego to mi się podoba?! Nie powinno! A jednak...

~Magnus~
Z rozczuleniem patrzyłem na Aleca, którego policzki lekko pociemniały. Uroczo.

Chłopak puścił koszulkę i założył ręce na pięści, częściowo ukrywając napis. Wyciągnąłem aparat.

- Przestaniesz mi robić te zdjęcia? - spytał bezsilnym tonem.

Lecz już nie próbował się ukrywać, odwracać ani uciekać, jakby pogodził się z tym, że i tak go nie posłucham. I bardzo dobrze.

- Nie, bo nikomu nie dzieje się krzywda... - przybliżyłem obiektyw do jego obrażonej, różowej twarzy. - I nikt tych zdjęć nie zobaczy prócz ciebie i mnie... I jesteś zbyt zjawiskowy, by tych zdjęć ci nie robić - kliknąłem przycisk aparatu, gdy policzki Lightwood'a ponownie pociemniały czerwonym kolorem.

Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć jego całej, uroczej i zakłopotaniem sylwetki i schowałem aparat, nie chcąc zbyt męczyć Nocnego Łowcy.

- Skończyłeś? - mruknął pod nosem.

- Narazie tak - uśmiechnąłem się błogo. - Zapraszam na obiad.

- Już myślałem, że się nie doczekam - powiedział, po czym w jednej sekundzie zasiadł przy stole. Ja usadowiłem się na miejscu przed nim.

Spędzanie tak każdego dnia byłoby prawdziwym błogosławieństwem... Jednak brakuje czułości.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz