Rozdział 54

2.9K 264 49
                                    

Czarownik i Nocny Łowca jak powiedzieli - tak zrobili. Przemierzyli w kilka dni prawie całą stolicę Japonii. W wyśmienitych humorach pływali łódką po rzece w Ueno Parku...

- Oo... - pisnął podniecony Magnus, widząc, jak na czarnych włosach Aleca ulokował się różowy kwiat wiśni, rosnących na brzegach, przy których pływała ich łódka.

- Co? - zafascynowany krajobrazami Alec nie widział kompletnie, o co chodzi swojemu chłopakowi. Spojrzał więc na niego pytającym spojrzeniem, widząc na twarzy Bane'a szeroki uśmiech. Czarownik na kolanach zbliżył się do Łowcy, a łódka się zatrzęsła. - Ej... Uważaj.

- Oj tam, najwyżej się wykąpiemy - wymruczał uwodzicielsko Magnus, szybko łącząc w namiętnym pocałunku ich usta. Łódka zatrzęsła się bardziej.

...lub zwyczajnie stali w miejscu i z błyskiem w oczach podziwiali kolorową świątynię Senso-Ji. A zwłaszcza wieczorem, gdy świątynia ta była pięknie oświetlana...

- Uu... - mruknął z fascynacją Alexander.

- Dokładnie. Uuu.

- Uuuu... - zawył dyskretnie i zachichotał.

- Będziemy bawić się w wilki? - Magnus uśmiechnął się głupkowato i spojrzał na swojego rozweselonego chłopaka.

- Nie. Ja po prostu... Podziwiam świątynie - oznajmił niewinnie i przysunął się do Magnusa, obejmując rękoma jego pas. Dłoń czarownika błądziła po kraciastej koszuli na plecach Lightwood'a. Oboje wpatrzeni byli w czerwony i ciekawy budynek prezentujący się przed nimi.

- Fajne są te kolory - przyznał po dłuższej chwili obserwacji Alexander. - No, znaczy, widzę tylko kilka, ale fajne.

- Czerwony, bo jak pierwszy kolor na fladze gejów... - dłoń Magnusa powoli i zmysłowo pełzła w stronę pośladka Łowcy. - Czarny, bo przypomina twoje włoski... - dotknął paska od spodni. - I oślepiająca biel, od twojej bladej, wampirzej cery - dokończył, w tym samym momencie ściskając pośladek Aleca.

- Ręka... - warknął cały czerwony Lightwood, dźgając Magnusa w żebro. Czarownik jedynie się uśmiechnął.

- Co "ręka"? Moja jest na właściwym miejscu - oznajmił z dumą w głosie Bane. I standardowo nie mógł powstrzymać się od zerkania w stronę Aleca, specjalnie aby ujrzeć tą obrażoną minę i czerwone wypieki na kościstych policzkach.

- Przyczepię sobie na tyłek pułapkę na myszy. Zobaczymy, czy wtedy twoja ręka będzie na miejscu.

...nie wspominając już o targu, w którym dwójka zakochanych totalnie utonęła. W tych wszystkich pamiątkach, wisiorkach, materiałach, figurkach, i Bóg wie co jeszcze znajdującego się w targowisku na ulicy handlowej Nakamise...

- Alec! - pisnął ogromnie podekscytowany Magnus. - Spójrz! - wymachiwał przed twarzą Aleca wisiorkiem w kształcie Yin Yang. Takiego podzielonego na dwie części, czarną i białą, przedstawiającą dwie kompletnie różniące się od siebie połówki, jednak silne i piękne, gdy połączone razem. Czarownik popełniłby największy grzech w swoim całym długim życiu, gdyby nie kupił owego bryloczka.

- Znaki Yin Yang zawsze są zajebiste - oznajmił z uciechą Lightwood.

- Proszę cię bardzo... - wymruczał zadowolony Magnus, wyciągając przed siebie ręce i nakładając na szyję Aleca wisiorek z częścią białą. Na jego piersi już dumnie prezentowała się ta czarna. Obie dumnie lśniły w promieniach słońca.

Twarz Aleca ozdobił rozczulony uśmiech. Łowca dotknął wisiorka na swojej szyi.

- A ja mam coś dla ciebie - powiedział radośnie Alec i wyciągnął coś różowego z torby, którą trzymał. Na głowie Magnusa zwinnie wylądował brokatowy, różowy berecik z dwoma dużymi piórami, prężącymi się w stronę nieba.

Przez resztę drogi - Magnus udawał lorda we wspaniałym berecie na głowie.

...innego dnia przechadzali się przez Roppongi, żywą dzielnicę obcokrajowców, gwiazd, pubów i restauracji. Nie mogli do jednej z nich nie zawitać, słysząc najcichsze burczenie w swoich brzuchach....

- Na Anioła... - mruknął zdesperowany Alec, przeglądając menu. Te wszystkie kreseczki łączące się w słowa przerażały Łowcę. Były śliczne i ciekawe, ale... Czy praktyczne? Nie mogli mieć tu angielskiego?

- A ci co? - spytał rozbawiony Magnus, patrzący na swojego zdegustowanego ukochanego. - Nic nie lubisz?

- Nic nie lubię? - Łowca uniósł wymowny wzrok na czarownika. - Raczej nic nie rozumiem. Te pismo jest jak... Węże.

- Węże? - parsknął śmiechem Bane.

- Węże, robaki... Cokolwiek. Włosy Clarissy...

...bądź innym razem musieli przejść się ruchliwymi chodnikami głośnej, krzykliwej dzielnicy o nazwie Shibuya, na którą uparł się zawzięty Bane...

Szli jednym z chodników, trzymając się za ręce. Dłonie splecione były w silnym i mocnym uścisku, który wyrażał cichą obietnicę. Zakochani od czasu do czasu, od chwili do chwili, bawili się wisiorkiem Yin Yang przedzielonym na dwie części. Gdy czarownik i Nocny Łowca zbliżali się do siebie - łączyli ze sobą dwa części naszyjnika, tworząc jedną całość.

Kiedy ich nogi poprowadziły ich na koniec chodniku, którym akurat szli - zatrzymali się. Wymienili się beztroskimi spojrzeniami. Uśmiechy na ich ustach wyrażały zwykłe samozadowolenie i radość. Radość związana z byciem razem, tu i teraz. W oddalonym od Nowego Jorku miejscu, w zatłoczonym tłumie skośnookich ludzi, których nie znali, i którzy i tak ich nie widzieli za sprawą czaru niewidzialności.

Po chwili ich usta przyciągnęły się do siebie nawzajem, jak dwa, stęsknione za sobą magnesy...

Magnus poczuł porażenie prądem. Momentalnie przypomniał sobie dawną wizję jaką przekazał mu mały Alec, kiedy dotknął policzka czarownika. Obraz Tokio... Długi chodnik pełen ludzi... Dorosły Alexander... Oni trzymający się za ręce... Końcowy pocałunek...

Wizja się spełniła.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz