Rozdział 29

4.4K 353 141
                                    

~Magnus~
Z nieznacznym uśmiechem przypatrywałem się Alecowi, który właśnie kończył swoją porcję obiadu. Jak mogłem zauważyć, sajgonki tajskie przypadły mu do gustu.

Lecz jadł w taki sposób, jakby starał się tego nie okazywać. Wcinał szybko, a gdy tylko ukradkowym i krótkim spojrzeniem zdawał sobie sprawę, że na niego patrzę - zaczynał jeść wolniej. Dziwny Nocny Łowca.

Już miałem powiedzieć oklepaną przez lata frazę, brzmiącą "przez żołądek do serca", kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Alexander dalej w oderwaniu od rzeczywistości jadł swoje sajgonki.

Więc sam wstałem od stołu i wyszedłem z kuchni, idąc w stronę drzwi. Obejrzałem się przez ramię, czy aby przypadkiem gość nie będzie w stanie zauważyć Aleca, lecz wejście do kuchni nie obejmowało całego pomieszczenia. Jak dobrze.

W końcu podszedłem do drzwi i otworzyłem je zamaszystym gestem. Pierwszą rzeczą, jaka ukazała się moim oczom, były długie strzały. Odsunąłem głowę, by nie nadziały się one na moje bezbronne oczy.

- Hejo - uśmiechnęła się do mnie Isabelle. - Przyniosłam dziecko Aleca. Trzymaj, bo to cholerstwo jest ciężkie - podała mi broń.

- Dziecko Aleca... - pokręciłem głową z rozbawieniem i wziąłem z wycieńczonych rąk dziewczyny łuk i kołczan ze strzałami. - Z kim ma to dziecko?

- A Anioł go tam wie - machnęła lekceważąco ręką, po czym oparła dłonie na swoich biodrach. - Jak się postarasz, następne możesz mieć z nim ty.

- Staram się od jakiś dwóch tygodni! - roześmiałem się szczerze. - A tak serio... - zacząłem szeptać, gdy opanowałem śmiech. - To mogę ci to obiecać.

- Trzymam cię za słowo, czarowniku... - szepnęła Nocna Łowczyni, uśmiechnąć się równie dwuznacznie, co ja.

Jak dobrze wiedzieć, że z siostrą swojego przyszłego chłopaka ma się tyle wspólnego. Aż dziwne, że jednak przyciągnął mnie do siebie ten dziwny, przystojny i wyjątkowy niebieskooki...

- Miło mi to słyszeć, panienko Lightwood...

- A tak w ogóle... - powiedziała już głośniej. - To gdzie jest ten mój kochany gej?

- Nasz... - poprawiłem z uśmieszkiem kłębiącym się pod nosem. - W kuchni. Z pasją i werwą zajada się sajgonkami.

- O, to może jednak nie będę tam wchodzić - zaśmiała się dziewczyna. - Bo znowu wyląduję na ścianie. Alec wyjątkowo nie lubi, kiedy ktoś na niego patrzy podczas jedzenia.

- Mówisz? - spytałem ze zdziwieniem, przypominając sobie moje posiłki z tym właśnie chłopakiem. - Ja nieustannie się na niego gapię podczas jedzenie. I nie tylko. I jakoś nadal stoję i się głupio szczerzę - uśmiechnąłem się szerzej.

- Miłość rośnie wokół nas...

- W spokojną, jasną noc... - dodałem z błogim zadowoleniem w głosie. Uwielbiam tą piosenkę.

Powoli zaczynałem zamykać drzwi przed Isabelle, która cofała się i śpiewała dalszy ciąg piosenki, szczerząc szeroko swoje białe zęby.

- Nareszcie świat zaczyna w zgodzie żyć...!

- Magiczną czując moc... - szepnąłem z delikatnym uśmiechem na ustach i zamknąłem drzwi.

- Że jaką moc? Czarujesz beze mnie?

Odwróciłem się do Alexandra stojącego przede mną. Na twarzy miał lekkie zmieszanie.

- Nie śmiał bym - odpowiedziałem z  uśmiechem.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz