~Magnus~
- Ty też tu jesteś? - spytał Alec, patrząc na mnie ze wściekłością w oczach. Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi... - Śledzisz mnie czy jak? Jesteście wszyscy w jakiejś zmowie, by uprzykrzyć mi życie?- Alec, nie mam zamiaru uprzykrzać ci życia. Ja chcę je poprawić i pomóc. Dodać brokaciku. Tyle - uśmiechnąłem się delikatnie.
Zrobiłem krok w stronę Nocnego Łowcy, który wyglądając na spłoszonego i groźnego drapieżnika, odskoczył w tył, unosząc rękę do góry, by zapewne mnie uciszyć. Postanowiłem go nie denerwować... Już wystarczająco zrobili to Clary i Jace.
- Ah tak? Jaja sobie ze mnie robisz? - spytał z arogancją. - Jakim cudem Podziemny miałby mi pomóc? Jesteś taki sam jak swój lud, czarowniku.
Fakt, że użył innego słowa niż mojego imienia, lub chociaż nazwiska, okazał się dziwnie i bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnie bolesny...
- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany i niezbyt zastanawiasz się nad tym, co mówisz... - powiedziałem powoli. - Ale... Nie jest to miłe, jak możesz się domyślić.
- Myślisz, że chcę być miły względem ciebie?
Nocna Łowca wydał się nazbyt zdziwiony, jakby ktoś kazał mu okazać szacunek jakiejś szmacie i wierzyć, że ma ona duszę. Właśnie tym jestem w jego oczach...?
Następne słowa wydobywające się z ust Alexandra z takim jadem, iż mogły otruć mnie z dalekiej odległości, utwierdziły mnie w tym przekonaniu... Choć nie chciałem w to wierzyć. Bardzo nie chciałem.
- Jesteś tylko zwykłym Podziemnym, nie rozumiesz? Wy potraficie tylko niszczyć życie i prowadzić do zagłady świata. I po tym jeszcze macie nadzieję, że Nocni Łowcy będą chcieli wam pomagać? Umiecie wy w ogóle myśleć o kimś innym, niż o sobie? Wszyscy z was są takimi egoistami?
- Alexandrze... - przełknąłem ślinę. Oskarżenia płynące akurat z tego chłopaka okazały się owiele bardziej bolesne, niż słowa jakiegokolwiek innego Łowcy. - Wierzę, że jednak tak nie myślisz i...
- I co? - przerwał mi rozwścieczony ton głosu. - I mam ci podziękować, tak? Za to, że jak jakiś kretyn zmuszasz mnie do spędzania z tobą czasu? Ile razy mam ci mówić, że mam cię głęboko w dupie? Co? Dla ciebie sprawia to przyjemność i jak największą zabawę, że możesz pobawić się w podrywacza, ale wybacz, nie wszyscy są dla ciebie tacy cierpliwi - warknął. - Ty tylko potrafisz niszczyć mi życie. Pomagasz Clary tylko dlatego, by mnie dręczyć. Sprawia ci to radość? Oczywiście, że tak, dlaczego w ogóle pytam. Dla każdego Podziemnego sprawia radość to, że może być okrutny dla Nocnego Łowcy.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie wiedziałem, jak prawidłowo oddychać. Miałem wrażenie, że mam przed sobą przywódcę Kręgu. Tak samo przepełniony nienawiścią do Podziemnych. I tym samym do mnie. Czy tego chciałem, czy nie... Pomyliłem się.
- Wynoś się stąd - syknął na zakończenie Alexander Lightwood, którego oczy jasno mówiły, że jestem dla niego zwykłym potworem.
- Słyszałeś mojego syna - dołączyła z dużym zadowoleniem Maryse. - Opuść Instytut, czarowniku.
- W dzieciństwie nie byłeś taki rozgadany... - na zakończenie uśmiechnąłem się z trudem do Aleca, odwróciłem się i wyszedłem z gabinetu Maryse Lightwood, w którym przed chwilą przeżyłem jeden z najgorszych momentów w moim długim życiu. Potrzebuję alkoholu.
Gdy tylko wyszedłem z pomieszczenia, wpadłem jeszcze na Isabelle.
- O, wybacz - dziewczyna spojrzała na mnie ze smutkiem i rozczarowaniem. Domyśliłem się, co robiła pod drzwiami. - Słyszałam to. Przykro mi, Magnus... Przepraszam za niego...
CZYTASZ
𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Alexander Gideon Lightwood to młody Nocny Łowca. Zamknięty w sobie szatyn z całych sił stara się żyć bez uczuć i emocji. A jeśli Alec się uśmiechnie, graniczyć będzie to z cudem. Magnus Bane to Wysoki Czarownik Brooklynu. S...