Rozdział 24

4.7K 387 154
                                    

~Magnus~
- Na co masz ochotę? - spytałem radośnie, wchodząc do kuchni.

Podszedłem do blatu i poprawiłem położenie jednego z noży, by leżał równolegle względem kolejnego i mnie nie denerwował.

- Nie wiem. Moja dieta składa się głównie z kanapek. Chyba zdam się na ciebie.

Odwróciłem się do chłopaka, który opierał się tyłkiem o krawędź stołu. Co ma w sobie mój stół, że Nocni Łowcy go tak kochają? Najpierw Isabelle, teraz Alexander... Może jeszcze ktoś w przeszłości. Na pewno tak.

- Jak widać, to jedno coś zostało ci z dzieciństwa - uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na pytającą minę chłopaka. - Jak byłeś bachorem, wlazłeś na stół dokładnie w tym samym miejscu, gdzie teraz się opierasz.

Alec wzruszył tylko ramionami.

- Powtórzę pytanie... - podszedłem do Łowcy na kilka kroków. Ten uparcie przypatrywał się podłodze. - Na co miałbyś ochotę? Na coś słodkiego, zimnego czy gorącego?

- Słodkiego? - podniósł na mnie zaciekawiony wzrok. - Na śniadanie?

- No co? Kiedyś zjadłem na śniadanie lizaka, bo spieszyłem się do wywoływania demona - parsknąłem śmiechem. - Więc?

- Słodkie i... - zamyślił się na chwilkę. - I gorące.

- O, spójrz - rozpostarłem ręce z zawadiackim uśmiechem pod nosem. - Masz taki zestaw przed sobą.

- Tia. Tylko polać lukrem i wstawić do mikrofalówki, co? - jego kąciki ust drgnęły, jakby już chciał się wrednie uśmiechnąć, ale niestety nie dane mi było tego zobaczyć.

- Oboje polejmy się olejkiem odmładzającym i wskoczmy do sauny - wykrzywiłem usta z błogim, spełnionym uśmiechu. - Co ty na takie coś?

- Żebyśmy wrócili do tematu śniadania.

- Ojj, Alexandrze. Ta rozmowa zmierzała w bardzo dobrym kierunku. I musiałeś ją tak chamsko przerwać - westchnąłem teatralnie i pstryknąłem palcami.

Alec szybko odsunął się od stołu, na którym pojawiły się różne, słodkie dania. Od bułeczek cynamonowych po czekoladową pizzę. I do tego różnego rodzaju napoje z gorącej czekolady. Ozdobione musiały być bitą śmietaną i posypką w kształcie serc.

Usta Lightwood'a znowu minimalnie drgnęły.

***
Powoli przeżuwałem kawałek gofra z polewą truskawkową, patrząc na Aleca siedzącego przede mną. Chłopak aktualnie zajadał się babeczkami, jakby był nimi zahipnotyzowany.

Uroczy widok. Słodki Lightwood ze słodkimi babeczkami. I choć nie chciałem w takiej błogiej chwili i to przy śniadaniu poruszać pewnego tematu, to musiałem to zrobić, by sprawa z magią Nocnego Łowcy szła do góry, byśmy o tym więcej wiedzieli, a nie do dołu, ryzykując, że kiedyś odkryją nas rodzice Aleca bądź Clave...

- Alexandrze? - zacząłem niepewnie, lecz z lekkim uśmiechem na twarzy. Chłopak zawiesił się w czasie chwytania gryza babeczki i spojrzał na mnie. - Musimy w końcu porozmawiać.

- O czym? - spytał, gdy przełknął kęs po dłuższym jego żuciu. - Jeśli chodzi o śniadanie, to wiem, że skądś je ukradłeś, ale jest pyszne, więc i tak to zjem.

- Nie chodzi o nasze śniadanie - odpowiedziałem ze śmiechem. I bardzo spodobało mi się określenie "nasze" chociaż nie jestem zbytnio pewny, z jakiego powodu. - Tylko o ciebie.

- O mnie? - lekko zestresowany Łowca wskazał kciukiem na siebie. - Coś... Zrobiłem...?

- Magia, Alexandrze. Magia.

𝕎𝕒𝕣 𝕆𝕗 ℍ𝕖𝕒𝕣𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz