___
Keith- Przykro mi, ale pańska ciocia najwidoczniej może być na coś chora, a zasłabnięcie było spowodowane zmęczeniem. Zostanie ona jak na razie w szpitalu, bo musimy zrobić jej badania, które to potwierdzą-powiedział mężczyzna, a ja jedynie nie dowierzałem w to wszystko. Ciocia może być poważnie chora? Przecież odkąd pamiętam, była zdrowa jak koń i nigdy nie zdarzyło jej się zasłabnąć. A w ciągu roku to naprawdę rzadko ona chorowała na jakąkolwiek grypę. A może ona ukrywała to przede mną? Sam już nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim...
Jeszcze przez chwilę rozmawiałem z lekarzem, po czym wraz z Latynosem skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Chciałem wejść na salę i zobaczyć się z moją ciocią, ale aktualnie ona odpoczywała, a i tak raczej z nią bym się dzisiaj nie zobaczył. Byłem wdzięczny chłopakowi, że przyszedł, bo jednak potrzebowałem kogoś przy swoim boku. Kiedy wreszcie wyszliśmy z budynku i stanęliśmy naprzeciwko siebie, to postanowiłem mu podziękować:
- Dziękuje, Lance. Za to, że przyszedłeś... - wydusiłem ze swoich ust te słowa, które kiedyś pewnie przez moje gardło by nie przeszły w jego stronę.
- W porządku, nie ma za co- odpowiedział lekko uśmiechnięty McClain - Odprowadzić Cię do domu?
- Nie trzeba, dam sobie radę. I tak dużo zrobiłeś, przychodząc tutaj, więc jeszcze raz Ci dziękuje za to.
- Nie musisz dziękować każdy zrobiłby to samo - uśmiechnął się lekko kącikami ust, po czym wyciągnął swój telefon z kieszeni, aby pewnie sprawdzić godzinę na wyświetlaczu. - To ja lecę, do zobaczenia! - pożegnał się ze mną i ruszył w swoim kierunku. On jest naprawdę fajną osobą i widać, że się stara to wszystko naprawić. Chociaż zastanawia mnie czemu? Może zacząłem się mu... Nie, nie! To jest na bank niemożliwe, żeby ktoś taki jak ja się mu podobał. On przecież woli dziewczyny i zapewne nawet ma jakąś. Westchnąłem cicho pod nosem i ruszyłem w kierunku domu, który był nieco kawał stąd. Po głowie zaczęły chodzić mi coraz bardziej to złe scenariusze związane z ciocią.
Zatrzymałem się, podniosłem głowę do góry i patrzyłem się w szarawe chmury, z których za chwile miałby padać deszcz. Zamknąłem swoje powieki i poczułem zimne kropelki na mojej twarzy, i ani się obejrzałem, a było ich coraz więcej. Spuściłem wreszcie swoją głowę i otworzyłem oczy, po czym ruszyłem nieprzejmując się mokrymi ubraniami, które zaczęły przylegać bardziej do mnie, a mokre kosmyki włosów opadały na moją twarz.***
Wszedłem do domu i od razu ruszyłem do swojego pokoju, aby wziąć jakieś świeże ubrania, po czyn poszedłem do łazienki. Zdjąłem całą garderobę z siebie i włożyłem ją do pralki, a następnie wszedłem pod prysznic. Po wzięciu szybkiej, ciepłej kąpieli, wytarłem się i ubrałem w świeże ubrania. Ręcznik położyłem sobie na ramionach i zacząłem wycierać swoje ciemne włosy. Opuściłem łazienkę i poszedłem do salonu, gdzie od razu usiadłem na kanapę. Odłożyłem gdzieś na bok ręcznik, kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Sięgnąłem po niego i moim oczom ukazała się wiadomość od Lance'a.
L: ,,Cześć, jak się czujesz, Keith?”
K: ,,Niezbyt, ale nie musisz się o mnie martwić".
L: ,,Właśnie, że będę się martwił. Słuchaj, wiem, że się martwisz, ale tak jak mówiłem wszystko będzie z twoją ciocią dobrze. Nawet jeżeli w badaniach wyjdzie, że jest chora to będe tobie pomagał i twojej cioci. A jadłeś coś, kiedy przyszedłeś?”

CZYTASZ
red and blue » klance
ContoKeith Kogane to chłopak, który po stracie rodziców zamieszkuje ze swoją ukochaną ciocią, która się nim zajmuje. Kiedy kończy gimnazjum i zaczyna naukę w liceum, spotyka tam swojego dawnego prześladowcę, Lance'a. ____ Voltron Legendary Defender Klan...