___
LanceJak zwykle Keitha musiał zatrzymać nauczyciel, więc, zamiast czekać na niego to postanowiłem, że przez ten czas pójdę po moją oraz jego kurtkę. Jednak idąc po drodzę spotkałem Xaviera, który był oparty o ścianę, a jego uśmiech był jak zwykle fałszywy.
- No proszę, wreszcie możemy sobie pogadać, bo przez ten czas w ogóle nie mogłem do ciebie podejść. Ten emos cały czas chodził z tobą krok w krok, a wiem, że raczej przy nim nie chciałbyś rozmawiać o naszym zakładzie, mam rację? - zmarszczyłem delikatnie brwi, po czym zacząłem się rozglądać, czy czasem nie idzie Kogane. Po chwili spojrzałem na drzwi od schowka i kazałem mu wejść, ale niestety zostawiłem lekko uchylone drzwi. Spojrzałem na chłopaka, któremu uśmiech w ogóle nie schodził z twarzy.
- Wiesz, że kończy się ten miesiąc, prawda? I chyba pamiętasz na co się umawialiśmy?
- Nie wiem o co ci chodzi, Xavier...
- A więc nie wiesz? To może ja ci wyjaśnię. Umawialiśmy się na to, że zbliżysz się do Keitha, a potem pod koniec miesiąca z nim zerwiesz no i ja ci załatwię randkę z tą całą Allurą. A ty, zamiast zrobić to, co masz zrobić, to spędzasz coraz więcej czasu z tymi debilami. Masz czas do jutra, aby zerwać, bo chyba nie chcesz, żeby cała szkoła się o tym dowiedziała... Cóż, masz zrobić to na co byliśmy umówieni, bo inaczej cała szkoła dowie się jaki cudowny jesteś, ha-zacisnąłem pięść, po czym odwróciłem się w stronę drzwi i niestety po wyjściu ze schowka moim oczom rzucił się... Keith. Jednak, gdy chciałem mu to wytłumaczyć, on uciekł, a ja jedynie stałem tak i wołałem, aby zaczekał. Chociaż to na nic... Stojąc jak słup, słuchałem jedynie śmiechu Xaviera oraz jego wkurzającej gadki.
- No to najwyraźniej już nie muszę cię tym zadręczać. Jutro załatwię ci tę randkę z Allurą - idąc, poklepał mnie po ramieniu, a następnie skierował się w stronę wyjścia ze szkoły.
Przed oczami cały czas widziałem jego zapłakaną twarz... jego spojrzenie, w którym nie mogłem ujrzeć swojego odbicia. Wszystko znikło, a to z mojej winy. Niepotrzebnie zepsułem to wszystko... Niepotrzebnie zakładałem się z Xavierem. Co oznaczało to uczucie, które w tamtym momencie mnie ogarnęło?
Nie mogłem stać tak bezczynnie, więc ogarnąłem się i wyszedłem ze szkoły.***
Po powrocie do domu nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, więc od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Usiadłem na łóżku i oparłem swoją głowę o dłonie. W tamtym momencie chciałem cofnąć czas i zmienić wszystko. Jestem kretynem...
Wyprostowałem się po chwili i wyciągnąłem telefon z kieszeni, a następnie wykręciłem numer do Koreańczyka. Jednak nie liczyłem na to, że odbierze, ale chciałem mu to wszystko wyjaśnić oraz powiedzieć mu swoje uczucia. Wiem, że to może nic nie zmieni, ale kocham go i spróbuję z całych moich sił go odzyskać.Minęło trochę czasu, a ja w ogóle nie przestawałem wydzwaniać do Kogane, który nie odbierał ani nawet nie miał wyłączonego telefonu. Gdy tylko po jakimś czasie wreszcie to moje serce przyspieszyło.
- Halo, Keith? - odezwałem się. - Słuchaj... chciałem ci to wszystko wytłumaczyć, ale niestety mi uciekłeś, a potem miałem zajęcia. Więc proszę, wysłuchaj mnie, choć teraz... To wszystko, co powiedział Xavier...
- Wiesz, co? Mam już tego dość i nawet jeżeli nie chciałeś mnie zranić to to zrobiłeś. Dzisiaj, gdybym nie spotkał was obu rozmawiających, to przyznałbyś się kiedyś do tego wszystkiego, czy ciągnąłbyś tę grę dalej? To wszystko, co mówiłeś, że mnie kochasz, to było wyssane z palca, tak?! Oszukałeś mnie, a ja ci zaufałem...
- Keith to nie tak, ja...
- Nie ma już ''ja''.... Muszę już iść i nie dzwoń już do mnie, a najlepiej usuń mój numer. Narazie-gdy chciałem jeszcze coś dodać to niestety się rozłączył. Odsunąłem swój telefon od ucha i delikatnie zacisnąłem zęby. W tamtym momencie byłem na siebie zły, że w ogóle zgodziłem się na to wszystko...
***
I tak minęło kilka dni odkąd próbowałem chociaż przez chwilę porozmawiać z Keithem, ale to na nic. Przez cały czas mnie unikał jak tylko mógł.
Pewnego razu siedząc przy biurku, próbując przy tym zrobić zadanie domowe, ale nie potrafiłem się skupić. Jednak po chwili do mojej głowy wpadł pomysł. Szybko wyciągnąłem zwykłą, białą kartkę i zacząłem po chwili na niej coś pisać. Gdy po czasie wreszcie kończyłem pisać, spojrzałem na zegarek, a następnie wstałem i chwyciłem za kartkę, po czym ruszyłem na korytarz, gdzie zacząłem się ubierać. Po tym, jak stałem już gotowy, to włożyłem do kieszeni kartkę i wyszedłem z domu. Jakiś czas temu byliśmy wraz z Keithem po jego mamę, więc wiem mniej więcej gdzie pracuję. I akurat miałem szczęście, bo jak mi wiadomo to za jakiś czas kończy pracę. Chciałem jej przekazać list, który napisałem dla Koreańczyka. Na początku jednak myślałem, żeby wręczyć mu osobiście, ale pewne to na nic. Więc postanowiłem dać to jego cioci, która by mu to przekazała. Może po przeczytaniu go i spotkaniu się ze mną... wybaczy mi? I da tę kolejną szansę?Po drodze zauważyłem kobietę, która przypominała właśnie chłopaka ciocię, więc podszedłem do niej.
- O witaj, Lance-przywitała się ze mną.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że Pani przeszkadzam, ale czy mogłaby pani przekazać ten oto list Keithowi? Będę bardzo wdzięczny.
- A, właśnie. Ostatnio dość mało się widujecie. Pokłóciliście się, chłopaki?
- Tak jakby... Więc przekaże pani list Keithowi?
- Oczywiście, Lancuś! - uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuje... Naprawdę dziękuje. Do widzenia! - odwzajemniłem jej promienny uśmiech, a następnie ruszyłem w swoim kierunku.
Myślę, że chociaż przeczytasz ten list, Keith...
___
Przepraszam, że rozdziałek trochę nudny oraz krótki ;____; Chciałam coś przed sylwestrem wstawić, ponieważ przez te parę dni po prostu nie będę miała czasu nic wrzucić na wattpada. Myślę, że mi wybaczycie. V.V
Do zobaczyska, paladyni!

CZYTASZ
red and blue » klance
Historia CortaKeith Kogane to chłopak, który po stracie rodziców zamieszkuje ze swoją ukochaną ciocią, która się nim zajmuje. Kiedy kończy gimnazjum i zaczyna naukę w liceum, spotyka tam swojego dawnego prześladowcę, Lance'a. ____ Voltron Legendary Defender Klan...