II

2K 109 108
                                    

___
Lance

Pierwszy dzień w liceum i niestety znowu nauka, nauka oraz jeszcze raz nauka. Już tęsknie za wakacjami, które spędziłem wraz z moimi kumplami i dziewczynami. Szkoda, że musiało się jednak tak szybko skończyć.
Kiedy szedłem w stronę szkoły i zauważyłem chłopaka ubranego jedynie w czerń, który wyglądał bardzo znajomo, ale niestety nie pamiętam skąd, mógłbym go znać. Przy bramie zauważyłem moją ekipę, która już czekała na mnie. Z uśmiechem podszedłem do nich i przybiłem sobie z nimi piątki.

- Ile można się wlec, Lance? Co ty maseczki sobie robiłeś? - zapytał rozbawiony szatyn. Jakbym nawet wstał o szóstej rano, to wątpie, żebym się wyrobił. Ja mam zawsze czas, a do szkoły tym bardziej mi się nie śpieszy.

- Bardzo zabawne-mruknąłem, po czym weszliśmy do szkoły i zaczęliśmy robić powolny obchód po szerokich, długich korytarzach.

- Lance, a widziałeś naszego dawnego znajomego, Keitha Kogane? - zapytał po chwili szatyn i właśnie wtedy do mnie dotarło, że ten chłopak to był właśnie on. Coś czuję, że będzie ciekawie tak jak w poprzednich latach, jak go dręczyłem. - Tak właściwie to wiesz, że on jest gejem?

- Co? O czym ty właśnie mówisz? - spytałem zdziwiony Xaviera. Nie wiedziałem, że on jest gejem, ale po nim wszystkiego bym się jednak spodziewał.

- Widziałem w gimnazjum jak wiele razy, patrzył się na wf-istów i na innych nauczycieli-odparł. - I tak wpadł mi do głowy genialny pomysł co do niego-dodał jeszcze trochę niższy chłopak. Jego pusty łeb zawsze coś musi wymyślić głupiego. - A gdyby tak rozkochać go w sobie, a potem zranić?

- I to ma być ten twój genialny plan? Nie żartuj... i tą osobą pewnie będę ja, prawda?

- Dokładnie, Lance. Masz na to miesiąc, więc jak się uda, to spróbuję Cię swatać z Allurą - staliśmy tak obaj na środku jasnego korytarza, zastanawiając się, czy to zrobić. Jednak wolałbym dręczyć go, ale pewnie będzie z tego niezła zabawa. No i jeżeli mi się uda to Xavier swata mnie z Allurą, która chodzi również do tej szkoły.

- W porządku, zgadzam się-westchnąłem pod nosem i akurat zauważyłem drogiego Keitha pod salą. Postanowiłem już zacząć te całe wyzwanie, bo jednak miesiąc szybko minie. Podszedłem wraz z innymi do niego. - No cześć, dawno się nie widzieliśmy, co Keith? - przywitałem się z ciemno włosym, który nic nie powiedział, a jedynie co to milczał. Kiedy miałem już coś jeszcze powiedzieć to zadzwonił dzwonek na przerwę, więc poszedłem odprowadzić moich znajomych, po czym wróciłem do swojej sali, gdzie miałem zajęcia.
Po wejściu do sali moim oczom rzucił się Keith, który siedział na samym końcu pomieszczenia. Jego wyraz twarzy ewidentnie mówił, że nie spodziewał się tego, że znowu będę z nim chodził do klasy. Posłałem mu lekki uśmieszek, a następnie zająłem miejsce obok niego. Cały czas myślałem o tym wyzwaniu i o tym, że jak mam się do niego zbliżyć, skoro pewnie mnie nienawidzi. Nie potrzebnie zgodziłem się na to wszystko, ale ten głupi Xavier...
Czułem czyjeś spojrzenie na mnie, więc spojrzałem się w kierunku Keitha, który szybko odwrócił wzrok. Kiedy znowu się na mnie spojrzał, ja jedynie uśmiechnąłem się kącikami ust do niego.

Na szczęście były luzy na lekcji, więc jak tylko się skończyła lekcja, a chłopak spakował się i ruszył w stronę wyjścia, to ruszyłem za nim.

- Keith, zaczekaj!

- Co chcesz? - zapytał chłodnym, cichym głosem. Stałem tak przez chwilę, myśląc, co mu powiedzieć.

- Chciałem tylko spędzić z tobą czas. Wiem, że źle postąpiłem i tak dalej w dawnych latach, ale chce to naprawić, no wiesz - powiedziałem, ale pewnie było słychać w moim głosie, że kłamię. Myślę, że chociaż trochę mi uwierzył.
Niedawno krzywdziłem innych, a teraz ich przepraszam.

- Kiepski żart. Idź lepiej do swojej ekipy i z nimi spędzaj czas - mruknął i ani się obejrzałem, a chłopaka już nie było. Jak na razie kiepsko mi idzie, ale to tylko początek.

Po skończonych wszystkich lekcjach pożegnałem się z moją ekipą i ruszyłem w swoja stronę aż nie zauważyłem Keith'a. Postanowiłem znowu do niego podejść i jakoś z nim porozmawiać oraz zaprosić go gdzieś w weekend.

- Witaj, Keith.

- Co znowu chcesz? - spytał poirytowany tą całą, dzisiejszą sytuacją.

- Ja na prawdę Cię przepraszam za to wszystko co Tobie robiłem i chciałbym, abyś tylko mi wybaczył za to wszystko. O nic takiego wielkiego przecież nie proszę, prawda? Więc chciałbyś w ten weekend ze mną gdzieś wyjść? - zatrzymałem się i z uśmiechem przyglądałem się mu czekając na odpowiedź. Niestety przez chwilę zapadła cisza, a ja jedynie obserwowałem chłopaka.

- M-muszę to przemyśleć - powiedział dość cicho.

- W porządku, rozumiem. Będę czekał na twoją odpowiedź. Narazie! - pożegnałem się z nim i poszedłem w kierunku swojego domu, który znajdował się kawałek stąd. Teraz jedynie czekać na odpowiedź.

Po wejściu do domu od razu ruszyłem w stronę swojego pokoju, który znajdował się piętro wyżej. Kiedy wreszcie dotarłem od razu, odłożyłem torbę, po czym rzuciłem się na wygodne łóżko. Dalej nie mogę uwierzyć, że zgodziłem się na taką gierkę, a wszystko to robię dla Allury. Poczochrałem swoje włosy, a następnie zamknąłem swoje powieki, próbując się zdrzemnąć na chwilę. Niestety spokój przerwał dźwięk telefonu, który od razu wyjąłem z kieszeni. Włączyłem go i spojrzałem na wyświetlacz, gdzie widniała wiadomość od Keitha.

"W porządku niech Ci będzie"

Po odczytaniu wiadomości odetchnąłem z ulgą i położyłem urządzenie na moją klatkę piersiową. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Teraz zostaje tylko rozkochać przez miesiąc Koreańczyka.

Nic trudnego, prawda?
___

Cześć!
I oto kolejny, wyczekiwany rozdziałek. Myślę, że wam się spodoba, a kolejne rozdziały będą się pojawiały w weekendy. No chyba, że w tygodniu będę miała wolne to wstawie wam rozdział.

To do następnego!

red and blue » klance Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz