Perspektywa Astrid :
Wyszłam z domu Smarka żeby już iść do wielkiej sali gdzie miał odbyć się mój ślub. Po drodze zobaczyłam Czkawke. Chciałam z nim porozmawiać, ale Lili była pierwsza...zobaczyłam jak go całuje. Moje serce pękło na drobne kawałki. Postanowiłam pójść przed siebie...na mój ślub. Byłam już przed drzwiami, zawachalam się przed wejściem i nagle poczułam ból z tyłu głowy i ciemność.Perspektywa Czkawki:
Jestem taki zły na siebie i na Lili. Jak mogłem pozwolić jej mnie pocałować?! Jeszcze astrid to widziała. Z jednej jednak strony teraz już rozumiem co mój ojciec miał na myśli. Przecież ja mogę poślubić As żeby zapewnić pokój. Jestem wodzem I mogę zmienić 'prawo'. Moje rozmyślanie przerwaly dzwony. Ale to nie były dzwony ślubne. Coś było nie tak. Pobiegłem więc do wielkiej sali.
-Co się dzieje? - zapytałem mojego ojca.
-Czkawka ślubu nie będzie. Szykuj Szczerbatka i broń ja zwołam ludzi. To wojna Czkawka!
-Co?! Ale jak to? - powiedziałem zdziwiony
- Drago Krwawdoń nas zaatakował - powiedział przerażonym głosem
- Drago krwa- co? - zapytalem
-To długa historia synu nie mamy czasu do stracenia. Zbierz wszystkie smoki i ich jeźdźców. Musimy walczyć.
Skinąłem głową i zawołałem Szczerbatka.
-Dobra mordko musimy szybko wszystkich ostrzec
Po 10 minutach wszyscy byli już gotowi do walki. Drago zbliżał się do Berk. Musiałem znaleźć Astrid, ale nigdzie jej nie było.
- Wszyscy już są ojcze...oprócz Astrid, gdzieś zniknęła, Wichura jest tutaj - powiedziałem zmartwiony
- Nie martw się nic jej nie jest. Jeszcze - usłyszałem nieznany mi głos, odwróciłem się I zobaczyłem wielkiego wikinga z czarnymi dredami ubranego w skóry smoków
- Mów gdzie ona jest! - powiedziałem podchodząc w jego stronę
- Nie ma jej tutaj. - zaśmiał się złowieszczo. - jeśli chcesz ją odzyskać musisz oddać mi smoki. Wszystkie bez wyjątku.
Nie wiedziałem co miałam robić. Poświęcić smoki czy Astrid? Musiało być jakieś inne wyjście.
- A jaką mam pewność że ją wypuscisz? I czy wogole ją masz? - powiedziałem ciągle myśląc co zrobić
- Sprytny chłopak. Ale spokojnie jest u nas - podał mi kosmyk włosów As.
- Gadaj zaraz gdzie ona jest albo - szczerbek przygotował się do strzału.
- Jak zabijesz mnie ona też zginie. Przemyśl moja propozycje. Masz czas do jutra, inaczej ona umrze i Berk będzie zrujnowane więc tak czy inaczej oddasz mi smoczki i twoja nocną furie - i poszedł.
Co ja mam zrobić? Ten dzień miał być dobry. As miała wreszcie być moja, a teraz takie coś. Nie wytrzymałem i upadłem na kolana z bezsilności. Miałem łzy w oczach lecz nie mogłem się tak łatwo poddać. Muszę ją ocalić. Wstałem
- Dobra jeźdźcy lecimy za nim. Musimy go zmusić do oddania Astrid. Musimy ocalić Berk!
Rozległy się wiwaty a ja tylko starałem się nie załamać i ocalić mój świat.
Perspektywa Astrid :
Obudziłam się w ciemnym miejscu. Nic nie widziałam, głowa strasznie mnie bolała więc ją dotknęłam I poczułam coś lepkiego. To była krew. Jak się okazało nie tylko głowa krwawila. Moje ręce i nogi od uścisków łańcuchów też krwawiły. Nie rozumiałam co się dzieje. Dlaczego tam byłam. Wkrótce miałam poznać odpowiedź...
Dobra napisałam rozdzial bo parę osób nalegalo :) ale myślę że nie jest dobry :/ postaram się następny napisać lepiej.
![](https://img.wattpad.com/cover/62043377-288-k350030.jpg)