Rozdział 18 - 'I will always find you'

459 27 10
                                    

Perspektywa Czkawki:

Drago zatrzymał się na lądzie. Teraz mamy szansę wejść do jego statku niezauważalnie.

- Dobra Saczysmark I śledzik idźcie na brzeg i wypatrujcie czy ktoś zbliża się do statku, Szpadka I Mieczyk wy lećcie dookoła wyspy. Ja polecę na statek. Jak wszystko pójdzie dobrze to spotkamy się w lesie.

Wszyscy polecieli robić to co im kazałem.
 
- Dobra mordko nie mogą Cię zobaczyć. 
Wylądowałem w lesie.

- Szczerbek zostań tu razem z Wichurką. Jak coś będzie się działo to krzykne. A teraz zostań tutaj.- szczerbatek mruknął na zrozumienie jednak jego spojrzenie mówiło żebym był ostrożny. - nie martw się dam sobie radę

Zauważyłem kawałek materiału na pobliskim stoisku przy statku. Założyłem go na siebie i wszedłem  na pokład. Łódź Drago wyglądała strasznie jak nikogo na niej nie było. Wszędzie pułapki. Rozgladalem się po pokładzie ale nigdzie nie mogłem znaleźć As. Nagle usłyszałem dźwięk, odwróciłem się I zobaczyłem ludzi Drago .

- No proszę proszę kogo my tu mamy - zasmiali się i zaczęli do mnie podchodzić. Krzyknąłem aby Szczerbatek mi pomógł. Mordko szybko. Saczysmark i śledzik mnie usłyszeli i pomogli mi uciec do Szczerbatka który był nieopodal statku.

- Dobra a teraz uciekamy niezauważe...- nie dokonczylem bo przyleciały bliźniaki i wysadzili w powietrze jedną z łodzi. - o nie teraz to musimy walczyć

- Jej możemy wysadzać ? - zapytał Smark

- Tak możemy wysadzać - przewróciłem oczami - a teraz ognia!

I tak zaczęła się wojna. Byłem pewien że na statku nie było Astrid. Może udało się jej uciec? Cały las zaczął płonąć przez smoki Drago. Ugh a mogliśmy po prostu uciec. Ale nie mogłem musiałem zobaczyć że Astrid jest bezpieczna. Nigdzie jej nie było. Nagle zauważyłem pewnego chłopaka który rozpaczliwie chciał się przedostać przez płomienie do lasu. Podlecialem do niego.

- Ej dlaczego chcesz uciec do lasu? Jesteś jednym z ludzi Drago? - wyciągnąłem piekło

- Muszę się tam dostać!- odpowiedział chłopak- moja przyjaciółka jest w jaskini. Spała jak ją zostawiłem, nie wiem czy żyje. Musisz mi pomóc.

- Szczerbek pomóż nam - szczerbatek rozłożył skrzydła i pomógł nam przejść przez ogień. Kazałem Wichurce lecieć szukać pozostałych. Wiem że powinienem szukać Astrid ale muszę pomóc temu chłopakowi. Nie wiem co bym zrobił jakby to moja As była w takiej pułapce.

- Jestem Jack- powiedział po chwili.

- Ja jestem Czkawka.

Milczelismy przez resztę drogi. Było już ciemno i widzieliśmy tylko dym I płomienie. Dotarliśmy do jaskini.

- Astrid! - Jack zaczął wołać dziewczynę. Zaraz Astrid? Jak to...to niemożliwe.

- Astrid? - zapytalem

- Tak Astrid, ucieklismy razem od Drago.

- Zaraz mówisz o blondynce z pięknymi niebieskimi oczami jak niebo?

- Tak tak to ona, pomóż mi jej szukać. Przecież nie mogła pójść daleko.

- Jak to nie mogła?

- Astrid jest ranna. Nie może tyle chodzić.

- Nie ma jej tutaj Jack musimy poszukać gdzie indziej.

Zauważyłem suknię ślubną As...była cała we krwi. Łzy splynely mi po policzku.

- Czkawka gdzie ona mogła pójść?

- Nie mam pojęcia...- mam! - wskakuj na Szczerbatka tak będzie szybciej.

Wyszliśmy z jaskini i poszliśmy przed siebie. Musimy ją znaleźć, ona nie może umrzeć. Nie wybaczyłbym sobie tego. Nie! Ona jest najsilniejszą dziewczyną jaką znasz. Ona się łatwo nie podda.

Perspektywa Astrid :

Nie mogłam zostać w tej jaskini. Pewnie bym w niej umarła. Zastanawia mnie kto wzniecil ogień. Może...Nie to napewno nie on. Szłam przed siebie miałam nadzieję że wyjdę z tego przekletego lasu. Niestety moje rany dały o sobie znać, to że było już ciemno wcale nie pomagało, a na dodatek ten drapiący gardło dym. Upadłam na ziemię.

Perspektywa Jacka:

Czkawka bardzo mi pomógł. Zastanawiałem się czemu to robi. Szukaliśmy Astrid długo, zauważyłem że Czkawce lecą łzy z oczy ale nie chciałem nic mówić. Nie było na to czasu. W ciemności i dymie bardzo trudno było coś zauważyć.

Perspektywa Czkawki:

Nie umiałem pochamować łez. Astrid musi gdzieś tutaj być.

- Szczerbatek czujesz ją? - pokiwal głowa na nie.

Szliśmy jeszcze kawałek aż nagle ją zauważyłem.

- Jack! Tutaj jest.

Podbieglam do niej nie patrząc na Jacka.

- Astrid proszę Cię oddychaj. Proszę. - prosiłem Thora żeby ona żyła. Wróciłem do Szczerbatka i wzbilismy się w powietrze żeby znaleźć miejsce bez dymu i ognia. Na plaży z drugiej strony wyspy zauważyłem moich przyjaciół. - mordko leć do nich.

Wylądowaliśmy I położyłem Astrid na ziemi. Jack odsunął mnie od niej jakby myślał że coś jej zrobię. Ale ja nie pozwoliłem mu jej dotknąć.

- Jack ja to zrobię. -powiedziałem a on się odsunął- Astrid proszę Cię

 -powiedziałem a on się odsunął- Astrid proszę Cię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przełożyłem swoje ucho do klatki piersiowej As...moje serce zamarło...Astrid nie oddychała.

Nastepny  rozdział pewnie pojawi się w czwartek/piątek. Mam nadzieję że ten był ciekawy. Jak myślicie Astrid będzie żyć ?

Przyjaciele? Nie SądzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz