Rozdział 4

2K 106 16
                                    

-Czkawka...ja... my nie możemy się spotykać...
- Co? Czemu?  Ej zaczekaj - krzyknął gdy ja zaczęłam uciekać w głąb lasu
On był szybszy i prawie miał mnie dogonić gdy straciłam grunt pod nogami i wpadłam do dziury....
-Astrid?! Nic ci nie jest? - krzyknął Czkawka
- Nie... znaczy chyba nie...- te ostatnie słowa powiedziałam szeptem sama do siebie
- To dobrze trzymaj się zaraz cię wyciągnę
Po chwili Czkawka wrócił z Szczerbatkiem i liną.
- Masz chwyć line! - krzyknął i rzucił mi ją
Ja się jej chwyciłam.
- Dobra mordko ciągnij ale powoli...
Po chwili byłam już na górze. Czkawka do mnie podbiegł i przytulił.
-Nie strasz mnie tak więcej! -powiedział a ja odwzajemniłam uścisk...
Oderwaliśmy się od siebie. Gadaliśmy śmialiśmy sie...
- Ciesze sie że nic ci nie jest ale teraz już wracajmy bo już późno.- powiedział nagle
- No więc chodźmy
Nawet nie zorientowałam sie że już jest ciemno.
- Czkawka....bo ja...-jąkałam sie
- Tak?
- No bo chciałam cię przeprosić za to że powiedziałam takie coś i uciekłam... ale co jeśli sie nam to wymknie spod "kontroli"
- Co masz na myśli?
- No wiesz jeśli nasza przyjaźń...no wiesz- podrapałam sie za tył głowy - przerodzi się w coś więcej? Co wtedy zrobimy ja niedługo wych wychodze za Smarka... -.spuściłam głowe
- Ej nie martw sie jeśli by sie to stało to wiesz...jestem przyszłym wodzem i wogóle więc nie masz sie czym martwić
- Ale jak...to?
- No normalnie, mam troche więcej do powiedzenia niż inni - powiedział, ale czekaj co przecież on powiedział że w razie czegoś to...czyli on sie może we mnie...nie on pewnie tylko tak powiedział...
Dalej szliśmy w ciszy. Doszliśmy do domu w którym tymczasowo mieszkałam. Czkawka już miał odejść
- Czkawka...yyy hh czekaj...dziękuje ci za dziś - Czkawka do mnie podszedł pocałował w policzek...z czego ja stałam nieruchoma jak słup...
- To ja powinienem dziękować my'lady - i ukłonił się mi...
Gdy oprzytomniałam weszłam do domu. Heathera od razu wyskoczyła z pytaniami gdzie? Z kim? Co robiłaś? Itp. Opowiedziałam jej prawie wszystko oprócz buziaka w policzek...ona by sie wściekła. Po dość długim milczeniu Heather powiedziała:
- As bo...bo ja ci czegoś nie powiedziałam...bo Czkawka                         to... to.jest mój...kuzyn
- Że co?! Ale...to cudownie!
- No właśnie nie jest tak kolorowo jak myślisz...ja go znam... on nie jest tym za kogo go uważasz
- Znaczy?
- On nic nie umie wszystkiego sie boi wszystko psuje i...
- Cicho! Nic już nie mów! Kiedy ostatnio go widziałaś? Jak mieliście 12 lat? Owszem wtedy był inny ale teraz po wytresowaniu Szczerbatka nareszcie wszyscy zobaczyli jaki on jest naprawde szkoda że mnie przy nim wcześniej nie było! Ja bym się z nim przyjaźniła
- Albo wyśmiewała jak my...- powiedziała Heath
- Nie ja bym nigdy...
- Uwierz mi zrobiłabyś to on był rybim szkieletem
- Dobra to była przeszłość...patrzmy w przyszłość hakuna matata i te sprawy- rozluźniłam atmosfere bo śmiałyśmy sie że chyba cała wioska nas słyszała.

Przyjaciele? Nie SądzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz