28. Przenocujesz mnie?

101 5 0
                                    

Leniwie uniosłam powieki mrugając tak wiele razy aż obraz nabrał ostrości. Skierowałam twarz w stronę okna zderzając się z rażącym biały światłem kującym moje opuchnięte oczy. Z syknięciem spróbowałam się podnieść od razu opadając na pachnące tanim proszkiem do pranka poduszki. Moje ramiona były miękkie jak wata. Zwilżając spierzchnięte usta zakaszlałam kilkukrotnie czując jak mocno odwodniona jestem. Wzrok utkwiłam w suficie nie identyfikując go z żadnym znanym mi miejsca. Marszcząc brwi rozejrzałam się na boki dostrzegając kroplówkę, oraz prowizoryczną ścianę, a raczej zasłonkę oddzielającą moje łóżko od sąsiedniego, aby zachować chociaż pozory prywatności. U moich nóg stali wszyscy którzy jak przypuszczam kilka godzin wcześniej zebrali się w domu Danielle, ku mojemu zdziwieniu sama Holiday warowała przy moim boku.

- Co się stało? - Zapytałam z dobrze wychwytywaną chrypką zwracając się do Iana stojącego najbliżej mojej głowy. Właściwie jako jedyny znajdował się po jednym z moich boków kiedy reszta stała nieporadnie przy samej końcówkę mojego posłania.

- Zemdlałaś ze stresu, przynajmniej tak mówi doktor. - Wymamrotał krzyżując rękę.

Pokiwałam lekko głową przymykając oczy na kilka chwil. Jasne światło zdecydowania przemęczało moje i tak już zmęczone oczy. Następnie spojrzałam na jego postać. Twarz zwykle śniadą miał pergaminową, a beznamiętne zielone oczy niemal tak zmęczone jak te należące do mnie. Wpatrywał się we mnie z troską choć zapewne nie miał tego w planach. Długa bruzda przebiegająca wzdłuż jego czoło jedynie upewniła mnie w przekonaniu, że moje zasłabniecie było dla niego zbyt dużym ciosem. Tylko dlaczego?

- Moglibyście nas zostawić? - Wtrącił Marco występując do przodu. Nie wyglądał wcale lepiej od Iana czy kogokolwiek z moich przyjaciół.  - Proszę..

Reszta spojrzała po sobie ostatecznie twierdząco kiwając głowami i opuszczając pomieszczenie z głośnym trzaskiem. Ostatni pomieszczenie opuścił Miles posyłając mi zmartwiony wzrok. Chwycił za klamkę i delikatnie zamknął drzwi zostawiając mnie i blondyna samych.

- Dzwonił do mnie psycholog mamy. Jej stan się pogorszył i nie wiadomo czy potrafi jeszcze normalnie funkcjonować. Jedyna szansą jest zamkniecie jej w ośrodku psychiatrycznym gdzieś w Kansas. Czas jest ważny i podczas jej nieobecności sąd rodzinny zmusił mnie wręcz do zamieszkania u ojca. Nie mam nic do gadania i w następnym tygodniu przeprowadzam się do Connecticut. Próbowałem ci to powiedzieć już od jakiegoś czasu. Łudziłem się, że coś zmieni ich decyzję, ale...zostało mało czasu i nie ma szans, że coś zmieni ten werdykt. - Wyszeptał z zaszklonymi oczami. - Gdyby nie ten chuj ona nigdy nie potrzebowałaby psychologa. - Dodał nienawistnie wspominając swojego ojca.

W moich kanalikach łzowych również zgromadziła się duża ilość gorzkich łez. Nie panując nad tym zaszlochałam jak mała dziewczynka, której zabierają ulubioną zabawkę. Z trudem wysunęłam spod koca ręce prosząc, by mnie przytulił. Bez słowa sprzeciwu podszedł do mnie chwytając w talii i tuląc mocno. Zanosząc się płaczem w kółko powtarzałam nie "zostawiaj mnie" co jak dobrze wiedziałam nie było możliwe do spełnienia.

- Nie ważne gdzie będziesz i tak cię znajdę, zawsze. - Obiecał wycierając z łez moje lśniące policzki.

- Drugiej takiej suki jak ja nigdzie nie znajdziesz. - Przyznałam także zcierając łzy z jego twarzy.

Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę kiedy do pokoju zapukał lekarz sprawujący nade mną opiekę. Wyprosił z sali Marco siadając na stołku obok mnie. W ręce trzymał klik kartek oraz niebieski długopis. Rozsiadając się wygodnie zaczął nieprzerwanie tłumaczyć mi do jakiego stanu doprowadziłam swój organizm prawie nic nie pijąc, nie jedząc i na dodatek żyjąc w ciągłym stresie.
Udało mi się także dowiedzieć, że mój lekarz był przyjacielem Holiday który zgodził się mnie przebadać bez zbędnego informowania mojej rodzicielki co oczywiście znacznie ułatwiło całą procedurę wypisania z oddziału jeszcze tego samego dnia na moje życzenie. Ignorując osłabienie organizmu skorzystałam z tej możliwości i po niespełna dwóch godzinach upewniając się, że nie grozi mi kolejne omdlenie wypisałam się do domu. W taki oto sposób po prawie trzech godzinach przekręcając klucz w drzwiach stanęłam u drzwi rodzinnego domu wchodząc do środka. Od niechcenia rzuciłam na szafkę bluzę oraz szal który przywieźli mi w miedzy czasie do szpitala Danielle z Garethem. Rozmasowałam skronie które tak niemiłosiernie mnie bolały, że ledwo stałam na nogach przez które swoja drogą przeszła salwa mrowienia. Wspomagając się o ścianę skierowałam się w stronę schodów w nadziei, że zdołam dostać się do łóżka bez omdlenia, gdy bez ostrzeżenia z kuchni wyłoniła się mama w typowej dla siebie oliwkowej spódnicy ołówkowej i dopasowanej bluzce z małym dekoltem. Z nonszalancją i wrodzonym wręcz karcącym wzrokiem omiotła mnie spojrzeniem zakładając ręce na pierś.

Selected Flower Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz