*9*

65 10 1
                                    


Przez okno do pokoju wdzierały się pojedyncze promienie słońca muskające moją twarz, wyrywając mnie ze snu. Próbowałam wstać, lecz uniemożliwiła mi to silna ręka Filipa, przygniatająca mnie do łóżka.

"Ja... ja to mam szczęście!"

Starałam się wyrwać z jego objęć, ale on głęboko spał, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Szarpnęłam się mocno- brak reakcji. Szarpnęłam się po raz drugi- znowu ten sam efekt. Całe moje ciało było zdrętwiałe co doprowadzało mnie do szału. W końcu nie wytrzymałam i kopnęłam go w jego "słaby punkt". Usłyszałam tylko słowa: "Co do...!?". Chłopak zwinął się z bólu, zabierając swoją dłoń, a ja wpadłam w histeryczny śmiech. Pojękiwał cicho, posyłając mi groźne spojrzenia.

- Jak ja cię nienawidzę... - warknął.

- Też cię kocham.- uśmiechnęłam się. Po chwili zaczęliśmy się głośno rechotać. Echo naszych głosów roznosiło się po całym domu, odbijając od ścian wylatując poza okno w prost do lasu, najpewniej strasząc zwierzęta. Pomału i leniwie przeciągnęłam się, ziewając przy tym.

"Oj tak... muszę umyć zęby."

Wyszłam z łóżka i kucnęłam przy moim plecaku, który opierał się o ścianę ozdobioną starymi malowidłami. Wyjęłam z niego pastę i szczoteczkę.

- Co robisz? - spytał się Filip, cały zaspany.

- Idę myć zęby...? - zdziwiona zmarszczyłam brwi.

- A masz wodę?

- Jasne. Jestem przygotowana na wszystko - sięgnęłam po raz drugi do torby, wyjmując butelkę z wodą. Jestem geniuszem, czekam na oklaski.

- A... to pożyczysz mi potem?

- Yhym, spoko. Jakby co, nie idź na dół do toalety, bo ja idę się tam ubierać - oznajmiłam.

Wyszłam z pokoju i zlazłam ze schodów prawie się o nie zabijając. Nagle z góry, usłyszałam hałas pewnie Filip się wywalił, albo coś... Kątem oka dostrzegłam jakąś czarną smugę. Spoglądając w tamtą stronę nie zobaczyłam nic oprócz trzęsących się waz ze starymi kwiatami. Wzruszyłam ramionami i weszłam do toalety. Wtedy wystraszyłam się nie na żarty. Czarne zwierzę z zielonymi paczałkami, wierciło we mnie dziurę, siedząc na spróchniałej szafce. To znowu ten kot... westchnęłam, wypuszczając z siebie wstrzymane powietrze. Miauknął radośnie na mój widok, a ja tylko pokręciłam głową.

- Hej kocurku - uśmiechnęłam się zmęczona- Dzisiaj nie mam siły na wściekanie się na ciebie. Masz farta.

Kot oblizał się i podszedł do mnie. Usiadł na skraju zniszczonej umywalki. Wyciągnęłam niepewnie dłoń i pogłaskałam jego jedwabne futro. Ku mojemu zdziwieniu obydwu nam się to spodobało. Kot mruczał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

- Nigdy nie lubiłam kotów. Chodzą swoimi ścieżkami i nie nazywają nikogo swoim panem, a żadne miejsce nie jest ich domem... - prychnęłam cicho - Wy koty, macie lepiej.

Złapałam kota pod pachę i wyniosłam za drzwi.

- Nawet ty, nie będziesz mnie podglądać. Przykro mi, nie dla psa... Yyy... kota... kiełbasa...? - zamknęłam drzwi tuż przed noskiem czarnej smugi.

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz