*16*

58 10 1
                                    


Następnego ranka biegłam z całych sił w głąb lasu. Pędziłam, moim zdaniem z zawrotną prędkością, ledwo omijając drzewa i krzaki. Ta Stara Dama nieźle mnie wkręciła. Szczerze, to nie wiem co autorka miała na myśli umieszczając fragment "Pana Tadeusza" w swoim poradniku, ale wiedziałam że muszę jak najszybciej znaleźć się w willi. Coś mi mówi że wszystkie odpowiedzi na moje pytania znajdę właśnie tam, w tej książce.

Nagle potknęłam się o wystający korzeń i robiąc serię fikołków, opadłam na twarz. Wtedy tylko myślałam o tym jak bardzo życie mnie nienawidzi. Kiedy się uniosłam i rozejrzałam, zdałam sobie sprawę z tego że znajduje się na polance, do której kiedyś zawędrowałam z Filipem. Otrzepałam brudne od piachu kolana i podeszłam do drzewa stojącego na samym środku polany. W ogóle się nie zmieniło, zresztą, czego się spodziewałam, to zwykłe drzewo. Najwyżej może ubyć liści...

Niespodziewanie jakaś czarna postać zeskoczyła z drzewa i usiadła przy mojej prawej nodze.

- Kocie... prawie zawału dostałam! - złapałam się teatralnie za serce, po czym się roześmiałam- Co tutaj robisz, hym?

Czarny kot miauknął i oblizał łapkę.

- Aha. Dużo mi to mówi - kot, jakby oburzony tym że nic nie rozumiem, pokręcił główką- Mam plan i przydasz mi się.

Zwierzę zaciekawiło się, a ja uklękłam i pogłaskałam jego jedwabiście delikatne futerko.

- Widzisz przyjacielu, nie mam czasu na gadanie, więc w skrócie: Ty, ja, willa, biblioteka, Tadeusz, zagadka do rozwiązania - kot wyglądał na trochę zdziwionego - A teraz w drogę! - zakrzyknęłam radośnie. Mimo iż z jednej strony byłam zła na zagadki S.D, to z drugiej cieszyłam się, że jestem tak blisko rozwiązania.

Nie będąc pewna drogi, pozwoliłam kotu aby mnie wyprzedził i zarazem poprowadził przez gąszcza. Liście ocierały mi się o twarz, a badyle nie umiejętnie odgarnianych przeze mnie gałęzi, uparcie szarpały mi włosy. Kot coraz częściej znikał mi z oczu, więc koniecznym było go dogonić, co z moją kondycją było, bądźmy szczerzy, niemożliwe.

Kiedy już dotarliśmy na podwórze przed willą dyszałam niczym miech i dosłownie słaniałam się na nogach. Opadłam na ziemię śmiejąc się cicho. Nagle na moją klatkę piersiową wskoczył kot, co skomentowałam jęknięciem niezadowolenia. Czarna plamka usiadła na mnie i machała zniecierpliwiona ogonkiem.

- Sorry, ale muszę odpocząć... - wysapałam - Odpoczynek ważna rzecz.

Kot zeskoczył ze mnie i kucnął obok już w ludzkiej formie. Wzdrygnęłam się, lecz szybko zmieniłam wyraz twarzy i się uśmiechnęłam szeroko.

- Nigdy się nie przyzwyczaję - westchnęłam nadal zmęczona.

- A teraz chce ci się gadać? - spytał pochylając się do mnie na dość bliską odległość.

- Nein - jednym ruchem dłoni naciągnęłam jego czerwoną czapkę na jego twarz, zasłaniając mu oczy i usta. Zbulwersowany chłopak, poprawił ją po czym wstał, ciągnąc mnie za sobą, pomagając mi tym samym wstać. Ponownie się zaśmiałam, patrząc prosto w jego zielone oczy. Tak bardzo przyciągały wzrok...

- Co się patrzysz? - prychnął pomału wchodząc do budynku.

- Po to mi Bozia dała oczka - odpowiedziałam idąc za nim w głąb korytarza. Weszliśmy do biblioteki, a ja od razu zaczęłam przeszukiwać półki. Filip stanął w drzwiach i zaczął mi się przyglądać.

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz