*22*

39 7 6
                                    


[Filip]

Usiadłem na swoim łóżku i spojrzałem przed siebie. Wpatrywałem się tempo w ścianę rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Przez cały czas moje myśli krążyły wokół Zosi... Chciałbym to przyznać przed samym sobą, że mi na niej zależy bardziej niż na przyjaciółce, ale jakoś nie potrafię. Chyba większość ludzi na świecie się w kimś beznadziejnie zakochało, prawda? I większość z nas zna to uczucie kiedy chcecie z kimś być, ale nie możecie.

Właśnie tak się czuję. Rozbity, sponiewierany, zapomniany... Zapomniany nie przez wszystkich, lecz przez tą jedną osobę...

Uderzyłem się lekko w twarz, dłonią. Muszę się ogarnąć, czas iść do szkoły. Ostatnimi czasy wcale o niej nie myślę, właściwie ją olewam, co regularnie odbija się na moich ocenach.

Westchnąłem głęboko i poszedłem się szybko ubrać w wyjściowe ciuchy. Jak zwykle założyłem czarne ubrania, czego nie popierała moja mama, ale przynajmniej teraz miałem pretekst aby jednak tak się ubierać.

Kiedy w końcu byłem gotowy do wyjścia, zjadłem szybkie śniadanie i pobiegłem do szkoły. Coś czułem że dzisiaj się spóźnię. Biegłem przez osiedle z dosyć dużą prędkością, co było zapewne spowodowane obecnością kota w mojej duszy.

Po drodze zastanawiałem się czy nie zaproponować Zosi i Adamowi wstąpienia do szkolnego kółka piłkarskiego. Już dawno mieli to zrobić, ale ciągle coś im przeszkadzało. Nie żeby mi jakoś specjalnie na tym zależało, ale wydaje mi się, że lepiej by było im znaleźć jakieś zajęcie, zamiast pozwalać na rozpamiętywanie przeszłości. W sobotę odbył się pamiętny pogrzeb, od tego czasu minęło dziewięć dni, a moje zaprzyjaźnione rodzeństwo nie zjawiło się w szkole ani razu. Nawet nie pisali z nami zbyt często. Rozumiem potrzebowali teraz spokoju, ale to ja się teraz o nich martwię.

Dzisiaj był poniedziałek, najgorszy dzień w tygodniu. Myślałem że będzie w miarę dobrze, lecz oczywiście coś musiało pójść nie tak. Obok mnie przejechało jakieś auto, ochlapując mnie wodą z kałuży, ponieważ ten kierowca normalnie nie mógł się powstrzymać aby przez nią nie przejechać. Ubiłbym gnoja, gdyby nie to że nie miałem zielonego pojęcia kto to oraz że jestem synem burmistrza.

Zakląłem pod nosem i pobiegłem dalej, wycierając brudne ubrania. Po prostu świetny początek dnia.

Wbiegłem do szkoły cały zdyszany, oraz oczywiście mokry. Korytarz już był pusty, tylko gdzieniegdzie biegali spóźnieni ucznoiwie, tacy jak ja. Rozejrzałem się szeroko. Miałem lekcje w klasie nr. 32, szczerze nienawidziłem mieć tam lekcji. Ciasna, duszna klasa wprawiała mnie w omdlenie. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo nienawidziłem tam siedzieć, może dlatego że zawsze mam tam lekcje matematyki? Zapukałem od razu po przybyciu pod klasę. Otworzyłem drzwi. Burknąłem ciche ,,Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie" i usiadłem w ławce obok Marii. Od kiedy Zosia i Adam nie pojawiają się w szkole, skorzystałem z okazji i usiadłem obok mojej wieloletniej znajomej.

Nauczycielka zignorowała mnie dalej prowadząc lekcje. Szybko zapisałem temat lekcji w zeszycie i usiadłem spokojnie, wzdychając głęboko. Zlustrowałem Marię wzrokiem. Ostatnimi czasy wyglądała gorzej, jej zwykle rumiana skóra, była blada, a oczy podkrążone fioletowym sińcem. Zauważyłem że jej nadgarstki były szczuplejsze niż zwykle. Normalnie bym nie dostrzegł takiego szczegółu gdyby to była zwykła koleżanka z klasy, ale Maria była moją przyjaciółką od czterech lat, a to już dużo.

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz