*31*

32 5 4
                                    

~*~*~*~

//OSTRZEGAM iż treść niniejszego rozdziału może być pełna błędów, które niezwłocznie będę poprawiać. Możliwe, że w najbliższych dniach rozdział może nieznacznie się zmieniać poprzez liczne poprawki i dopiski z mojej strony!\\

~*~*~*~

" - A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?

- Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika."

- Alan Alexander Milne - Kubuś Puchatek

[Adam]

Złapałem szybko dłoń Marii i przezwyciężając ból głowy pobiegłem wraz z nią w głąb korytarza. Dyszałem ciężko nie mogąc poprawnie złapać oddechu. Za sobą usłyszałem jak Maria coś do mnie woła, lecz nie byłem w stanie zrozumieć ani jednego słowa. Wszystko rozmazało się w jednolitą masę dźwięków przeszywanych donośnym biciem naszych serc. Mógłbym przysiąc, że coś, lub ktoś nas ściga, przejeżdżając pazurami po wypolerowanej posadzce i ścianach.

Ile minęło czasu od wejścia do labiryntu? Ile wytrzymam jeszcze ciągnąc za sobą dziewczynę?

Skręciłem szybko w jedną z uliczek, niezgrabnie ją oświetlając latarką.

Czułem jej dotyk. Dotyk Marii. Tą zimną i sztywną dłoń... Sztywną jak dłoń umarłego, w którego żyłach płynęła gęstniejąca krew. Słyszałem te dźwięki, ten chłód, ten mróz, te głosy... Głosy które krzyczały jedno słowo, którego nie byłem w stanie rozpoznać. Czułem ten ból przeszywający wnętrze mojego umysłu, oraz chłód który spowalniał moje ruchy. Moje końcówki palców zaczynały przybierać barwę fioletu.

Ten chłód...

Uderzyłem w ścianę słysząc okropne chrupnięcie i czując ogromny ból w kostce. Nagle głosy ucichły, chrobotanie zniknęło, podobnie jak zimno. Tak samo jak dłoń Marii.

Przerażony odwróciłem się za siebie i osunąłem na podłogę, w moich oczach zastygły słone łzy próbujące wydostać się na wolność. Moje ubrania wchłaniały wilgoć z jakimś cudem mokrej podłogi. Byłem sam pośród ciemności.

Gdzie ona jest?

- Maria! - krzyknąłem zrozpaczony. - Maria, gdzie jesteś!?

Głos uwiązł mi w gardle, a łzy już swobodnie spływały po moich policzkach, gdy niespodziewanie do moich uszu doszedł dźwięk kroków i szurania.

- Maria...?

Za rogiem nagle ktoś podniósł moją jeszcze świecącą wątłym światłem latarkę.

- Maria, czy to ty? - szepnąłem cicho, lecz mimo tego, mój głos poniósł się echem wśród skał. Białe światło oślepiło moje oczy, nagłe zimno złapało mnie za ramiona i podniosło. Odruchowo zasłoniłem oczy, a po chwili snop światła skierował się w innym kierunku. Odsłoniłem twarz drżącymi dłońmi i odetchnąłem głęboko widząc przed sobą brunetkę, o długich prostych włosach i tych głębokich, czekoladowych oczach.

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz