*29*

21 4 4
                                    

[Zosia]

Szybko podeszłam do drzwi przypominając sobie o późnej godzinie i związanymi z tym niebezpieczeństwami. Pukanie do drzwi tylko się nasilało, budząc we mnie jeszcze do tąd nie odkryte pokłady lęku i niepokoju. Złapałam za klamkę, w tym samym czasie wyglądając na świat przez oko Judasza. Za drzwiami zobaczyłam znajome pukle białych włosów i nie wachając się dłużej otworzyłam je. Do środka wtargnął jakiś nie znany mi nastolatek z dziwnym, białym przedmiotem na plecach. W pierwszych sekundach myślałam, że to plecak lecz po dłuższym przyglądaniu się, ze zdziwieniem stwierdziłam iż są to skrzydła. Zszokowana patrzyłam jak do korytarza wchodzi nieznana mi dziewczyna i tęczowych włosach i plecakiem na barkach. Ostatnim przybyszem była Leokadia, która zamknęła za sobą pośpiesznie drzwi na klucz, który się w nich znajdował.

Patrzyłam to na nią, to na nieznajomych znikających już gdzieś w salonie. Podbiegłam do Leokadii i ją przytuliłam mocno, zaskakując tym nie tylko ją, lecz również i samą siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo się o nią martwiłam. Ta ekscentryczna i chwilami wredna dziewczyna, w szybkim czasie zyskała u mnie miano przyjaciółki o czym chyba nie miała pojęcia.

Dziewczyna odwzajemniła uścisk, a ja czułam jak wstrzymuje powietrze. Chyba nie była przyzwyczajona do takich czułości ze strony innych ludzi. Odkleiłam się od Leo i spojrzałam na nią ponownie.

- Kim oni są? - zpytałam bez ogródek. - To ten Zbyszek i Sylwia, o których opowiadałaś Filipowi?

- Tak, nie mylisz się - odparła spokojnie i skierowała się w głąb mojego domu. - Ładnie tutaj. Z tego co pamiętam nigdy mnie tutaj nie było.

- Zbaczasz z tematu - przewróciłam oczami, łapiąc ją za łokieć i próbując zwrócić w swoją stronę. - Nic nam nie zrobią?

- Jedyne co mogą, to nam pomóc - dziewczyna westchnęła i przetarła twarz. - Przepraszam, że przychodzimy tak nagle, ale sama wiesz...

- Przecież zapowiadałaś się już dawno temu - przypomniałam stając w progu drzwi prowadzących do salonu i oparłam się o ich framugę, co również uczyniła Leokadia. Obserwowałam jak moi przyjaciele z radością i ciekawością witają się z gośćmi oraz przyglądają im się. Maria podeszła pomału do, jak mniemam, Zbyszka i dotknęła jego potężnych skrzydeł. Chłopak uważał aby nie zwalić nimi niczego w pomieszczeniu, a dziewczyna rozglądała się po domu opowiadając coś Filipowi i Adasiowi.

- I tak przepraszam - zamilkła na chwilę zawieszając wzrok na Filipie. - Opowiadał wam o akcji? Znaczy, czy Filip wam wszystko powiedział?

- Zapewne nie wszystko, bo mu tego nie powiedziałaś jak przypuszczam.

- Bystra jesteś - przyznała uderzając mnie delikatnie piąstką w ramię. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten gest.

- W ostatnim czasie wszyscy mi to mówią.

- Narcyz - prychnęła i zaraz po tym przybrała poważny wyraz twarzy. - Mamy jeszcze dużo rzeczy do obmówienia.

- Na przykład?

- Całą strategię. Nie możemy od tak wejść do labiryntu. Musimy obmyślić szczegółowy plan działania. Czy zastosowaliście się do mojej rady i ćwiczyliście na wychowaniu fizycznym?

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz