*28*

31 8 0
                                    

*Ważna notka pod rozdziałem*

[Adam]

Minęło kilka dni od kiedy Leokadia dała o sobie znać. Przez ten czas działo się mało rzeczy. Maria jeździła na badania do szpitala, Zosia ścigała Roberta aby oddał jej książkę, lecz on się wszystkiego wypierał. Nikola w przeciągu kilku dni stała się... inna. Wydawała się być rozstrzęsiona i przestraszona, a kiedy zostawała sama przez cały czas rozglądała się na boki, jakby szukając zagrożenia. Filip jak to Filip, miał na większość spraw, kolokwialnie mówiąc: wywalone, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Przez większość czasu siedział z głową w chmurach i tylko komentował wszystkich ludzi.

Wszyscy się zmieniliśmy. Zosia straciła swoją radość, Maria wymarniała, wygląda jak wrak człowieka, Filip wydaje się być swoim cieniem, obserwatorem otaczającego nas świata. Tak, jakby się poddawał.

Czy wiem dlaczego zmarł mój ojciec? Wiem. Bestia go zabiła, jego jak i wielu innych, pozostawiając pustkę w moim sercu. Czy wiem jak powstał pożar? Nie, ale się domyślam. Bestia jest bystra, mam teorię iż to ona podpaliła las, aby mieć lepsze "żniwa". Oficjalna wersja jest jednak inna, ponoć ktoś wyrzucił niedopalonego papierosa pomiędzy suche trawy, lecz ja w to nie wierzę. W nic już nie wierzę, w Boga, w ludzkość, w samego siebie.

Siedziałem na korytarzu rozglądając się za moją dziewczyną. Przed poprzednią lekcją poinformowała mnie o tym, że ma umówioną rozmowę z pedagogiem. Nie wiedziała o co chodzi, ale jeszcze nie wraca, czym się niepokoję. Co jeśli coś się stało? Mimo wszystko była bardzo słaba, choroba źle na niąwpłynęła. Czy wiem dlaczego choruje? Nie mam pojęcia, lecz wiem jedno: od kiedy wyszliśmy z labiryntu Maria staje się coraz słabsza.

Nagle zobaczyłem jakąś dziewczynę biegnącą wnstronę toalety. Zaintrygowało mnie to więc przyjrzałem jej się i wtedy rozpoznałem w niej Marię. Była cała zapłakana i rozstrzęsiona. W mgnieniu oka wstałem z ławki i pobiegłem za nią. Biegła niezdarnie, potykając się o własne, chude nogi. Nagle zniknęła za drzwiami podpisanymi "WC". Wbiegłem do toalety za dziewczyną. Bałem się o nią, jej zapłakana twarz nie zwiastowała niczego dobrego. Kiedy wreszcie znalazłem się w pomieszczeniu upewniłem się, że w pozostałych czterech kabinach nikogo nie ma. Dotknąłem klamki i pociągnąłem za nią energicznie. Dziewczyna siedziała w koncie i szlochała, zwinięta w kulkę. Kabina była starą toaletą przekształconą w kantorek, wypełniony po brzegi miotłami i innymi przyrządami do czystości.

- Słońce, co się stało...

- Odejdź! - krzyknęła zrozpaczona. Łzy płynęły z jej oczu niczym dwa pokaźnej wielkości potoki.

- A... Ale co się stało? - uklęknąłem obok nastolatki pocierając dłońmi jej kolana. Nawet nie uraczyła mnie spojrzeniem. Coś musiało się stać i to nie koniecznie dobrego.

- Odejdź... Nie chcesz mnie takiej widzieć, nie chcesz mnie takiej, zrozum! - krzyczała poprzez zaciśnięte od rozpaczy gardło. Nie miałem pojęcia co jej jest, tak bardzo chcę jej pomóc, ale nie mogę.

- Co się stało? - powiedziałem nadal spokojnym i łagodnym tonem.

- Co się stało...? - urwała wreszcie spoglądając w moje oczy. - Przyszły wyniki badań, wysłano je do szkoły... - szepnęła załamana. - Adam, ja umrę...

Zamarłem w bezruchu. Patrzyłem na nią pusto wmawiając sobie, że to tylko jakiś słaby żart. To musi być żart... prawda? Przecież ona tylko ma niedobory witamin... Przecież to nie jest aż takie niebezpieczne, parawda?

Wiele Ciemnych Nocy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz