Rozdział IV

364 13 0
                                    

Obecnie.

Cały czas Sonia rozmyślała o dziwnym spotkaniu z doktorem. Już pojutrze jej osiemnastka, a ona nie poinformowała jeszcze, „tego lekarza”, co, gdzie i kiedy.

– Pewnie już zapomniał – powiedziała do przyjaciółki, gdy szły alejkami miejscowego supermarketu.

– Może – odparła Marta – a może czeka, żeby wkręcić się na imprezę.

Szły dalej w milczeniu i wrzucały różne przedmioty do sklepowego wózka. Marta podeszła do jednego z regałów i chwyciła ramkę na zdjęcia w bardzo fantazyjne wzory, z obrazkiem przedstawiającym szczęśliwą rodzinę. Nagle doznała olśnienia.

– Słuchaj, mam super pomysł. Zaproś go na tą rodzinną imprezę. Powiesz starym, że to lekarz, który uratował twoją kostkę i z wdzięczności zaprosiłaś go na tort – powiedziała bardzo zadowolona z siebie.

– To nie przejdzie. Rodzice mnie zabiją, jeśli zaproszę kogoś obcego – odparła Sonia.

– Ale dlaczego? Pomyśl. Twoja mama powinna go znać. Przecież pracuje w tym samym szpitalu, co on. Poza tym, to lekarz, i widać, że ma kasę i klasę. To dobra partia – osądziła Marta.

– Przestań. Przecież nie będę się z nim umawiać. Za stary jest – smętnie rzuciła Sonia.

– To ty przestań. Na moje oko jest jakieś dziesięć, może dziewięć lat starszy od nas. To facet w najlepszym wieku. Ciekawe, czy ma żonę albo dziewczynę. Może jednak zakręcisz się koło niego.

– O co ci, tak w ogóle, chodzi? Najpierw go nie cierpisz, a potem chcesz mnie z nim swatać? Ogarnij się, dziewczyno! – powiedziała rozdrażniona Sonia.

– No, może mnie wkurzył tym, jak jeździ, ale jest niczego sobie. Jakoś mnie do siebie przekonał. Wydaje się bardzo miły i ma takie maniery… takie… staroświeckie. To ktoś idealny dla ciebie.

– Aa…, rozumiem. Uważasz, że jestem staroświecka. Dzięki – powiedziała Sonia udając obrażoną.

– Wiesz, że taką cię kocham – uśmiechnęła się Marta i objęła koleżankę. Obie wyszły ze sklepu i wsiadły do Golfa, w którym czekał na nie Karol.

– Porozmawiam z mamą. Może rzeczywiście go zna i coś mi o nim powie, bo właściwie, co my o nim wiemy?

– Nic, poza tym, że jest lekarzem i fatalnie prowadzi – odparła Marta i zapaliła papierosa.

– Czy ty zawsze musisz palić w aucie...

Po powrocie do domu Sonia zaraz pobiegła do kuchni.

– Mamo, chcę z tobą porozmawiać. Chciałabym zaprosić jeszcze jedną osobę na przyjęcie – powiedziała.

– O, a kogo?! Przecież mówiłaś, że z przyjaciółmi wychodzisz później – odparła zaskoczona mama.

– Tak, ale to nikt z paczki. To taki znajomy, jest lekarzem i wiesz…, pomógł mi, gdy skręciłam tę kostkę, i tak, z wdzięczności, zaprosiłam go. Co ty na to?

– Myślę, że to bardzo miło z twojej strony, ale…

– … powinnaś go znać mamo, bo pracuje w szpitalu. Nazywa się Daniel Kraft.

– Tak, oczywiście, że go znam. To bardzo ceniony chirurg. Taki młody, a już tyle osiągnął i jaki przystojny – rozgadała się mama.

– Pracuje u nas od niedawna, ale ponoć studiował na najlepszych uczelniach w kraju i za granicą. Pomyśl. Mógłby pracować wszędzie, gdzie by tylko zapragnął, a on wybrał nasz szpital i pracę na nocne zmiany, by być bliżej chorych w nocy, gdy nikt ich w tym czasie nie odwiedza. To anioł, nie człowiek. Wszystkie pielęgniarki, salowe i lekarki się w nim kochają. Co za szczęście, że to on akurat ci badał kostkę. O, muszę powiedzieć twemu tacie, kto nas zaszczyci swą obecnością. Tomaszu, nie uwierzysz…

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz