Rozdział X

199 4 0
                                    

Rok 1981.

   Kolorowe liście pokrywały leśną drogę, po której sunął kamper. Daniel kierował i pogwizdywał sobie, posłyszaną w radio, piosenkę.
Piękne jesienne słońce zaglądało przez otwarte szyby, a wampir wdychał zapach grzybów niosący się po lesie.
  
Odkąd nosił pierścień miłości, wszystko dla niego było cudowne. Piękno tego świata otaczało go zewsząd, zacierając brudy i niemiłe wspomnienia.  
  
Lata studiów spełniły jego marzenia o byciu lekarzem. Nie podjął jeszcze pracy, gdyż poświęcał się charytatywnie w przytułkach i bezpłatnych przychodniach dla najuboższych.

Zajmował się szczególnie bezdomnymi, którzy byli na usługach Fryderyka i jego rodziny. Leczył też małą córeczkę strażniczki pierścienia, która była bardzo chorowita, i jej matka obawiała się, że to brak klejnotu, podczas gdy była w ciąży, spowodował słabe zdrowie u dziecka. Daniel więc często jej go zakładał i bawił się z nią, wspominając lata sprzed wojny.
Opowiadał dziewczynce piękne historie i zabierał na spacery po lesie, gdzie uczył ją nazw roślin i grzybów.
  
Gdy jechał tak zamyślony, w pewnej chwili, tuż przed zakrętem, na drogę wyskoczyła sarna. Daniel gwałtownie skręcił, zahamował i uderzył w drzewo. Wysiadł, by sprawdzić, czy auto jest całe. Obszedł je dookoła. Zderzak był lekko wgnieciony, ale poza tym wszystko wydawało się być w porządku. Odetchnął z ulgą i już miał wsiadać, by odjechać, lecz nagle poczuł zapach krwi. Zaniepokoił się. To nie była sarna. Nawet jej nie drasnął. Wystraszona natychmiast uciekła. Wyraźnie odróżniał, że zapach był ludzki.
  
Rozejrzał się. Nikogo nie zauważył. Postanowił wejść głębiej w las. Zamknął oczy i pozwolił prowadzić się węchowi. Gdy zapach był już bardzo intensywny, usłyszał jęk. Otworzył oczy i zobaczył zakrwawionego człowieka, leżącego pod zwalonym pniem.
  
Pierwsza myśl - głód.
Zawsze tak było, gdy miał do czynienia z krwią. Wziął kilka głębokich oddechów i uklękną przy nieruchomym ciele. Wokół było sporo krwi, lecz Daniel słyszał słabe bicie serca. Szukał rany. Dojrzał. Roztrzaskana głowa.

„Stan krytyczny. Nie przeżyje” – postawił diagnozę – „Co tu robić? On jeszcze oddycha. Nie mogę go tak zostawić. Z drugiej jednak strony… zajmą się nim dzikie zwierzęta…”

Mężczyzna nagle otworzył oczy i złapał go za nogę.
– Pomóż mi… – wycharczał ostatkiem sił.

– Umierasz, przykro mi – powiedział Daniel i chwycił jego dłoń.

– Ja nie chcę…, nie mogę…, muszę… – próbował coś powiedzieć nieszczęśnik.

– Cii…, już dobrze. To nie potrwa długo.

– Moja żona… – bełkotał.

– Czy też jest ranna? – zainteresował się wampir.

– Ona to zrobiła… – powiedział czlowiek i zemdlał.

Daniel zastanowił się:
„Facet umrze, bo zabiła go własna żona. Może mógłbym… nie, nawet o tym nie myśl. Nie ma na to czasu.”
  
W końcu litość wzięła górę. Nosił przecież pierścień miłości. Przemienił się. Nagryzł swój nadgarstek i podsunął go człowiekowi do ust. Kilka kropli dostało się w rozchylone wargi ofiary. Mężczyzna drgnął, chwycił rękę Daniela i, mocniej przyciskając, zaczął pić jego krew coraz większymi haustami. Rana na głowie zaczęła się spajać. Po chwili nie było po niej śladu. Po tragicznym położeniu niedoszłego nieboszczyka pozostała tylko kałuża krwi na leśnym runie.
  
Człowiek usiadł i głęboko odetchnął. Daniel podał mu dłoń i pomógł wstać.
– Nie wiem, jak ci dziękować, ale nie rozumiem, co się stało? – powiedział szczęśliwy, ale również nieco zdezorientowany mężczyzna.

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz