Rozdział XI

197 7 0
                                    

Obecnie.

W małym pokoiku, na strychu starej kamienicy, paliło się światło dobywające się z monitora laptopa, przy którym, na kanapie, siedział człowiek w kapturze.

Jedyne okno zakrywały ciemne rolety, a w powietrzu unosił się stęchły zapach niewietrzonego pomieszczenia.
Naraz za drzwiami dało się słyszeć odgłos tupiących obcasów i do pokoju wparowała Marta.

– Mamy problem – rzekła na wejście.

– Nie nauczyłem cię pukać? – zapytał Stach zdejmujac kaptur.

Dziewczyna podeszła do niego, wyciągnęła przed siebie nadgarstek i szybkim ruchem odkleiła plaster. Na jej skórze widniały ślady kłów.

Chłopak zerwał się z miejsca i zapytał z powagą:
– Kto to zrobił?

– Nie jestem pewna, ale chyba doktorek, i to w biały dzień – odparła Marta.

– Jak to, nie jesteś pewna?! – wrzasnął Stach – wampir cię gryzie, a ty nie jesteś pewna?!

– Nie wiem, jak to zrobił, bo tego nie zauważyłam. Dopiero Sonia powiedziała mi, że krwawię – odparła.

Chłopak zamyślił się.
– Doktorek zdechł? – zapytał po chwili.

– Padł na ziemię. Myślałam, że nie żyje, ale pozbierał się i ojciec Sonii odwiózł go do domu. Ponoć miał tam lekarstwo.

– O, niedobrze, bardzo źle. To znaczy, że jest ich więcej. Wyjeżdżamy – zawyrokował Stach.

– Nie będę więcej uciekać. Mam tu rodzinę i chłopaka. Poza tym, Daniel nie mógł o mnie wiedzieć, bo przecież mnie ugryzł – stwierdziła Marta.

– No to teraz już wie i jesteś w niebezpieczeństwie. Skoro gryzie tak, że człowiek się nie orientuje, to możemy spodziewać się wszystkiego. Nie wiem, jak on to robi – mówił zdenerwowany Stach.

– Wiem, że liczyłeś na krew strażniczki, by znów być człowiekiem. Moja krew odbierze ci tylko nieśmiertelność, ale wampirem będziesz nadal. To jeszcze gorsza sytuacja. Skoro ja nie mam pierścienia, musisz poprosić o krew Sonię. Czekałeś już wystarczająco długo. Nie rozumiesz, że troszczę się o ciebie!? Nigdzie nie wyjeżdżamy – skwitowała dziewczyna i usiadła na kanapie z założonymi rękami, nadąsana jak dziecko.

Chłopak usiadł obok niej i objął ją za szyję.
– To ja powinienem troszczyć się o ciebie i lepiej to zrobię jako wampir – powiedział ze spokojem w głosie.

Dziewczyna położyła mu głowę na ramieniu i powiedziała:
– Dbałeś o mnie całe moje życie. Byłeś dobrym wujkiem. Nauczyłeś mnie wszystkiego. Czas, żebyś zaczął żyć.

Zapaliła papierosa. Po chwili dodała wstając:
– Będziemy walczyć!

– Wiedziałem, że tak będzie. Młoda potomkini strażniczki zawsze przyciąga wampiry. A jeżeli to sługus tego potwora? Może szuka innego pierścienia i wpadł na trop Sonii, a wtedy ty też jesteś zagrożona. Choć raz nie pakuj się w kłopoty! – znów zdenerwował się Stach.

– Musimy wtajemniczyć Sonię. Myślałam, że tego unikniemy, ale będzie lepiej, jeśli dowie się prawdy. Nie wydaje mi się, żeby jej mama cokolwiek jej powiedziała – myślała na głos Marta.

Chłopak widząc, że nie przekona podopiecznej, machną ręką i powiedział:
– Dziś jej urodziny.

– O Boże, doktorek ma przyjść na imprezę z Kaśką. Pewnie chce się zbliżyć do Sonii i zabrać jej pierścień, lub ją porwać i hodować strażniczki. Musimy coś zrobić! – panikowała dziewczyna.

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz