Sonia obudziła się i otworzyła oczy.
Na poduszce, obok niej, leżała gałązka konwalii i karteczka, wyrwana z jej notesu, z napisem:
„Jesteś piękna!"
„Zwinął ten kwiatek mamie z ogródka" - pomyślała i uśmiechnęła się.
Zamknęła oczy i powąchała konwalię. Jej zapach przywołał wspomnienia ubiegłej nocy. Przeszył ją dreszcz.
„Skąd wiedział, że kocham konwalie?"
Zadzwoniła komórka.
- Ile można czekać na ciebie? - usłyszała głos Marty.
Spojrzała na zegarek.
„O matko, spóźnię się na maturę!"
- Daj mi pięć minut - rzekła i rozłączyła się.
Szybko się przebrała. Przeczesała włosy i wpięła w nie kwiatek. Jeszcze tusz do rzęs i gotowe.
Zbiegła po schodach.
„A, buty" - pomyślała - „Obcasy? Mogą być."
Wpadła do kuchni.
- Ty jeszcze w domu? - zdziwiła się mama.
- Już wychodzę. Tylko łyknę kawy - odparła.
- A śniadanie?
- Nie jestem głodna.
- Jak zwykle.
Mama zauważyła konwalię.
- Co to za kwiatek? - zapytała.
- To na szczęście - odparła.
Cmoknęła mamę i wybiegła.Karol i Marta czekali w samochodzie. Wskoczyła do niego i powiedziała:
- Jestem, ruszajmy.
Karol pędził jak szalony. Marta paliła papierosa. Sonia patrzyła przez okno. Nikt się nie odzywał.
- Wszystko w porządku? - zapytała nagle rudowłosa.
- W jak najlepszym - odparła z uśmiechem jej przyjaciółka.Dojechali, wysiedli i weszli do szkoły.
Grupki maturzystów, w galowych strojach, czekały już na ważny moment swojego życia.
- O, jest Kaśka - powiedziała Sonia - zapytam co z Lukiem.
Podbiegła do dziewczyny.
Marta i Karol spojrzeli na siebie.
- Może ją zahipnotyzował, żeby o nim zapomniała - powiedział chłopak.
- Nie zrobiłby jej tego - odparła.
- Może się z tym pogodziła.
- Niemożliwe. Znam ją. Jest bardzo wrażliwa. Strasznie by to przeżyła - stwierdziła Marta.
- Może się nie spotkali.
- Może, może, może. Muszę podsłuchać jej myśli.
Marta ruszyła w kierunku rozmawiających koleżanek, lecz Karol zatrzymał ją w pół kroku.
- Nie powinnaś chyba - powiedział.
- Muszę, bo oszaleję z nerwów.
Podeszli bliżej.
- ...Jest przytomny, ale nic nie pamięta - usłyszeli - Stracił dużo krwi.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, kochana.
Kaśka uśmiechnęła się.
- Gdyby twój doktorek się nie zjawił, to nie wiem, co bym zrobiła. Masz szczęście. Dla niego istniejesz tylko ty. Nie miałam szans - wyznała - Stachowi też jestem bardzo wdzięczna.
Sonia uściskała ją i odeszła.- I co, słyszałaś coś? - pytał Karol.
- Nic nadzwyczajnego. Żal jej Kaśki i Luka, a na słowo „doktorek" zareagowała takim dziwnym drżeniem.
- To chyba oznacza, że ją zahipnotyzował. Zaoszczędził jej cierpień - stwierdził chłopak.
- Ty chyba rzeczywiście masz rację. To co teraz? Nie można przy niej o nim wspominać, czy co?
- Ja nie wiem. Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera.
- Może Stach coś z niego wyciągnie - zaproponowała Marta.
- Zadzwonię do niego. Powiem, że się martwisz.
- Dobra.
Usłyszeli dzwonek. Wszyscy rozeszli się do klas.Daniel leżał w swojej sypialni. Okna były zasłonięte. Patrzył w sufit. Uśmiechał się. Zabrzęczała komórka. Spojrzał. To Stach. Odebrał.
- Cześć, Stachu. Dobrze, że dzwonisz. Potrzebowałbym na dzisiaj pierścień.
- A u ciebie wszystko w porządku?
- Jasne, że tak. Przyniesiesz mi go? Wiesz, ja nie mogę przyjść.
- No... dobra. Wyślij mi adres.
- OK, to dzięki - i rozłączył się.Odłożył komórkę i dalej patrzył z uśmiechem w sufit.
Znów chwycił telefon i wybrał numer.- Cześć Fryderyku!
- Witaj! Jak tam sprawy?
- Wszystko jest spoko.
- Spoko?
- To znaczy, dobrze jest. Wiesz, ostatnio dużo przebywam z młodzieżą.
- A, no tak, racja.
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, tak teoretycznie. Słyszałeś może, że kiedyś jakiś wampir się zakochał?
- Tak bez pierścienia?
- Bez pierścienia.
- Nie, przyjacielu. Nigdy nie słyszałem, bo to niemożliwe. Wielu próbowało, wielu chciało tego, ale natury nie da się oszukać, a taką jest ta wampirza.
- Nie ma na to jakiejś mikstury, eliksiru miłości, czy coś?
- Nie słyszałem o tym, ale o co ty właściwie pytasz? Jakiś dziwny jesteś.
- A... tak sobie pytam. Tak teoretycznie.
- Coś kręcisz, bracie.
- Tak sądzisz? Znasz mnie.
- Czy ty... czy ty myślisz, że się zakochałeś?
- Tak myślę, przyjacielu.
- Ale..., ale to... przecież niemożliwe!
- Fryderyku, to jest takie prawdziwe, nawet pierścień mnie tak nie czynił szczęśliwym. Nie mogę nic robić. Nawet zapominam o krwi. Chcę być tylko blisko niej.
- To wspaniale, ale..., to jest... kim ona jest, że takim cię uczyniła?
- To niebieska strażniczka.
- Danielu, czy ty... myślałem, że dostałeś nauczkę dwadzieścia lat temu.
- Ona mi nie zagraża. Przestała przecież być strażniczką.
- No tak, ale to człowiek..., to... takie nienaturalne..., no nie wiem.
- Wiem, kim są ludzie dla ciebie. Nie osądzam cię, ale uwierz mi, niewiele się od nas różnią.
- No..., może masz rację..., ale jesteś pewny, że to miłość? Może to tylko pożądanie, czy...
- Jestem pewny. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy.
- Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic złego. Cieszę się twoim szczęściem.
- Dziękuję, przyjacielu. Do zobaczenia.
CZYTASZ
Córki Róży (zakończone)
VampireCzęść I. Córka Wampira. Żaden wampir nie potrafi kochać. Żaden wampir nie potrafi kłamać. Czy na pewno? On. Jest nieśmiertelny. Nienawidzi tego, kim jest. Szuka swojej jedynej krewnej, by odnaleźć także swoje człowieczeństwo, które odebrał mu wró...